[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilę później wielka brama otwarła się i wyszedł z niej ochmistrz.Stanął w oczekiwaniu przed zamkiem.— Chodźmy do niego, kapitanie.— Pani Morskiej Twierdzy spojrzała na dowódcę najemników.— To nie moje miejsce — odparł krótko, pamiętając o podejrzeniach swoich towarzyszy.Una opuściła oczy.— Masz rację.Nie powinniśmy narażać na niebezpieczeństwo jednocześnie obu dowódców sił Morskiej Twierdzy.Tarlach i stojący w pobliżu Sokolnicy usłyszawszy te cicho wypowiedziane słowa zesztywnieli jak uderzeni, ale kapitan wyczytał z twarzy Kobiety z Dolin, że nie miała do niego żalu.Uznała jego stwierdzenie za słuszną naganę.— Wybacz mi — powiedział Tarlach.— Jako dowódca twoich wojsk muszę ci towarzyszyć, choćby nawet nie było moim obowiązkiem strzec cię.— Czy chcecie eskortę? — zapytał Brennan.— Nie, to mogłoby przerazić obrońców.A nie wykurzylibyśmy ich bez długiego oblężenia.Ale rozstaw łuczników i trzymaj ich w pogotowiu — dodał ponuro Tarlach — na wypadek, gdyby co innego myśleli, a co innego mówili.Podniósł rękę na pożegnanie i dosiadł konia.Sokolnik zrównał się z Uną i jechał po jej prawej ręce, co było pogwałceniem przyjętego obyczaju, lecz chciał jak najlepiej osłonić ją swoją tarczą, gdyby zasypano ich strzałami.Wydawało mu się, że jechali całą wieczność, choć w rzeczywistości przebyli niewielką odległość.Oboje dobrze zdawali sobie sprawę, że narażeni są na atak obrońców zamku.Sokoły krążyły w górze i łucznicy mieli strzelać, gdyby życie ich dowódców znalazło się w niebezpieczeństwie.Niepotrzebnie jednak bali się zdrady i niepomyślnego zbiegu okoliczności.Spotkali się z ochmistrzem.Zapewniwszy go jeszcze raz, że nic nie grozi jego podwładnym, Una z Morskiej Twierdzy przyjęła kapitulację Kruczego Pola i oficjalnie objęła rządy nad zdobytą Doliną.Rozdział dwudziesty siódmyZaprowadzenie porządku w Dolinie Kruczego Pola pod kierunkiem wyznaczonego przez Unę ochmistrza potrwało jakiś czas, lecz mieszkańcy byli przyzwyczajeni do słuchania rozkazów.Dlatego przejecie rządów dokonało się znacznie szybciej i łatwiej niż można by się tego spodziewać.Kiedy dowódcy Morskiej Twierdzy uznali, że w Kruczym Polu będzie panował spokój, wrócili do swojej Doliny pozostawiwszy tylko niewielki garnizon.Powitanie, jakie im zgotowano, zdumiało wszystkich, a Sokolnicy nie mogli się nadziwić, że witano ich równie serdecznie jak miejscowych wojowników.Było to wielką rzadkością, gdyż ci, którzy wynajmują swoje miecze za złoto, mogli tylko złota oczekiwać w zamian, bez względu na to, jak dobrze się bili.Co do pani Uny, nie będzie mogła odetchnąć spokojnie w najbliższych tygodniach i miesiącach.Wysłała na najszybszych rumakach posłańców, by poinformowali sąsiadów Morskiej Twierdzy o tym, co się wydarzyło w Kruczym Polu, i o przyczynach inwazji na tę Dolinę.Mieli oni też zapewnić, że nie zamierza wojować z nikim innym i że wypowiedziała Oginowi wojnę, chcąc zapobiec dalszym zbrodniom.Obserwując odjazd swojego ostatniego wysłannika, Pani Morskiej Twierdzy westchnęła.Łatwo jest dawać zapewnienia, ale czy zostaną równie łatwo przyjęte? Dobrze wiedziała, że minie wiele miesięcy, zanim sąsiednie Doliny osłabią czujność.Przedłużyła już umowę z Sokolnikami na ów niebezpieczny okres, kiedy to strach sąsiadów mógłby zamienić się w panikę i skłonić do napaści na jej własną posiadłość, gdyby nie chroniła jej silna drużyna.Zielone oczy Uny pociemniały.Potrzebowała teraz najemników jeszcze bardziej niż kiedykolwiek i miała nadzieję, że nie pokpi sprawy, przedstawiając swoją propozycję Tarlachowi.Gdyby bowiem tak się stało, odjechałby natychmiast ze swoimi żołnierzami, bez względu na wcześniejsze obietnice dalszej służby.Nie mogła jednak uważać się za człowieka honoru, gdyby tego nie zrobiła.Na myśl o Tarlachu ogarnął ją wielki smutek.Jak dobrze by im było ze sobą, gdyby należał do jakiejkolwiek innej rasy, lecz już pogodziła się z tym, że wszystko, co mogło zaistnieć, będzie musiało umrzeć przy narodzinach.Gdyby była młodą dziewczyną, pełną optymizmu i właściwej temu wiekowi nietolerancji, może spodziewałaby się, że Tarlach jej posłucha i złączy swoje życie z jej życiem, porzucając pradawne, przestarzałe obyczaje.I na pewno zareagowałaby gniewem, gdyby nie odważył się postąpić zgodnie z nakazami swego serca.Jako dorosła kobieta nie mogła zrobić ani jednego, ani drugiego.Dla Sokolnika jego towarzysze–bracia byli wszystkim.Poza dziwną przyjaźnią ze swymi ptakami, nie mieli dosłownie nic.Nawet Gniazdo, z którego byli tak dumni, przestało istnieć.Tak, Tarlach kochał Dolinę Morskiej Twierdzy, ale naprawdę ceniłby ją jako swoją własność tylko wtedy, gdyby stała się bezpieczną siedzibą dla jego rasy.Czy mogła się spodziewać, że związek z nią wystarczyłby kapitanowi najemników, że zastąpiłby mu całe dotychczasowe życie? Musi zachować spokój dopóty, dopóki nie będzie mogła twierdząco odpowiedzieć na to pytanie.Za bardzo kochała i szanowała Tarlacha, żeby tego się domagać od niego.Zamknęła oczy.Z czasem mógłby ją znienawidzić, ona zaś — litować się nad nim.Żadne uczucie nie było tego warte.Nie można do tego dopuścić.Przyrzekła sobie coś w duchu: Tarlach z ludu Sokolników jest jej prawdziwym małżonkiem i chociaż nie może łudzić się nadzieją, że kiedykolwiek się połączą, pozostanie jedynym mężczyzną jej życia.Nie wyjdzie za mąż, nawet gdyby przez to miał wygasnąć jej ród.Nigdy z własnej woli nie przyjmie w łono nasienia innego mężczyzny i nie zaakceptuje jego pieszczot.Kapitan Sokolników z zaskoczeniem przyjął prośbę Pani Morskiej Twierdzy, żeby jak najszybciej przybył dotrzymać jej towarzystwa, ale poszedł tam od razu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl