[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] . Doprawdy? A w czym to zasadza siÄ™, jeÅ›li można wiedzieć, owa dira ne-cessitas?168 Przyjrzyjcie mi siÄ™ uważnie i odpowiedzcie z rÄ™kÄ… na sercu chcielibyÅ›cietak wyglÄ…dać? Nie chcielibyÅ›my odpowiedziaÅ‚ rozbrajajÄ…co szczerze Szarlej. PodniewÅ‚aÅ›ciwym jednak adresem zanosisz pretensje, kumotrze.Twój wyglÄ…d za-wdziÄ™czasz bezpoÅ›rednio twym tacie i mamie.PoÅ›rednio zaÅ› Stwórcy, choć wielezdaje siÄ™ temu przeczyć. Mój wyglÄ…d Samson caÅ‚kowicie zlekceważyÅ‚ drwinÄ™ zawdziÄ™czamwam.Waszym idiotycznym egzorcyzmom.NarozrabialiÅ›cie, chÅ‚opaki, i to zdro-wo.Czas spojrzeć prawdzie w oczy i zacząć medytować, w jaki sposób skorygo-wać to, coÅ›cie uczynili.A godziÅ‚oby siÄ™ pomyÅ›leć i o zadośćuczynieniu dla tego,komuÅ›cie narobili kÅ‚opotów. Nie mam pojÄ™cia, o czym gadasz stwierdziÅ‚ Szarlej. Mówisz, przy-jacielu, wieloma jÄ™zykami ludzi i aniołów, ale wszystkimi niezrozumiale.Powta-rzam: nie mam pojÄ™cia, o co ci chodzi.PrzysiÄ™gam na wszystko, co mi drogie, toznaczy: na mÄ… kuÅ›kÄ™ starÄ….Je jure ça sur mon coullon. Tyle elokwencji, tyle swady skomentowaÅ‚ waligóra. A pomyÅ›lunkuza grosz.NaprawdÄ™ nie pojmujesz tego, co siÄ™ staÅ‚o w wyniku waszych cholernychzaklęć? Ja. wykrztusiÅ‚ Reynevan. Ja pojmujÄ™.Podczas egzorcyzmów.CoÅ› zaszÅ‚o. No proszÄ™ olbrzym spojrzaÅ‚ na niego jak triumfujÄ… mÅ‚odość i stu-dia uniwersyteckie, zważywszy kolokwializmy, prawdopodobnie Praga.Tak, tak,mÅ‚odzieÅ„cze.Inkantacje i zaklÄ™cia mogÄ… mieć skutki uboczne.Powiada Pismo:modlitwa pokornego przeniknie obÅ‚oki.Przeniknęła. Nasze egzorcyzmy. szepnÄ…Å‚ Reynevan. CzuÅ‚em to.CzuÅ‚em nagÅ‚yprzypÅ‚yw Mocy.Ale czy to możliwe, aby.Czy to możliwe. Certes. Nie bÄ…dz dzieckiem, Reinmarze, nie daj siÄ™ podejść rzekÅ‚ spokojnieSzarlej. Nie daj mu siÄ™ omamić.On drwi sobie z nas.Udaje.Pozuje na przypad-kowo wywoÅ‚anego mocÄ… naszych egzorcyzmów diabÅ‚a.Demona, przyzwanegoz zaÅ›wiatów i przesadzonego w cielesnÄ… powÅ‚okÄ™ Samsona Miodojadka, klasztor-nego idioty.Udaje inkluza, którego nasze zaklÄ™cia wyzwoliÅ‚y z klejnotu, dżinna,uwolnionego z dzbana.Czego zapomniaÅ‚em wymienić, przybyszu? Czym jesteÅ›?Kim jesteÅ›? PowracajÄ…cym z Avalonu królem Arturem? Ogierem DuÅ„czykiem?BarbarossÄ… przybywajÄ…cym z Kyffhausenu? %7Å‚ydem Wiecznym TuÅ‚aczem? Dlaczego zamilkÅ‚eÅ›? Samson skrzyżowaÅ‚ potężne przedramiona na pier-si. Wszakże ty, w niezmierzonej swej mÄ…droÅ›ci, wiesz, kim jestem. Certes Szarlej zrewanżowaÅ‚ siÄ™ akcentem. Wiem.Ale to ty, brat-ku, podszedÅ‚eÅ› do naszego biwaku, a nie odwrotnie.Dlatego to tobie wypada siÄ™przedstawić.Nie czekajÄ…c, aż ciÄ™ zdemaskujÄ….169 Szarleju wtrÄ…ciÅ‚ dość poważnie Reynevan. On chyba mówi prawdÄ™.WywoÅ‚aliÅ›my go za pomocÄ… naszych egzorcyzmów.Dlaczego nie zauważasz tego,co oczywiste? Dlaczego nie widzisz tego, co widzialne? Dlaczego. Dlatego przerwaÅ‚ demeryt że w przeciwieÅ„stwie do ciebie nie je-stem naiwniakiem.I doskonale wiem, kim on jest, skÄ…d siÄ™ wziÄ…Å‚ u benedyktynówi czego chce od nas. Kim wiÄ™c jestem? uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ olbrzym uÅ›miechem wcale nie gÅ‚upa-wym. Zdradz mi to, proszÄ™.Pilnie.Nim spÅ‚onÄ™ z ciekawoÅ›ci. JesteÅ› poszukiwanym zbiegiem, Samsonie Miodku.Uciekinierem.Zwa-żywszy kolokwializmy, prawdopodobnie zbiegÅ‚ym ksiÄ™dzem.W klasztorze ukry-waÅ‚eÅ› siÄ™ przed poÅ›cigiem, udajÄ…c półgłówka, w czym, bez urazy, wydatnie po-mogÅ‚a ci aparycja.Półgłówkiem ewidentnie nie bÄ™dÄ…c, momentalnie poznaÅ‚eÅ› siÄ™na nas.a raczej na mnie.Nie nadstawiaÅ‚eÅ› tu uszu nadaremno.Chcesz zbiec naWÄ™gry, a wiedziaÅ‚eÅ›, że w pojedynkÄ™ bÄ™dzie trudno.Nasza kompania, kompanialudzi sprytnych i bywaÅ‚ych, to dla ciebie dar niebios.Pragniesz siÄ™ przyÅ‚Ä…czyć.MylÄ™ siÄ™? Tak, i to grubo.I w zasadzie w każdym szczególe.Poza jednym: faktyczniena tobie od razu siÄ™ poznaÅ‚em. Aha Szarlej wstaÅ‚ również. Ja siÄ™ wiÄ™c mylÄ™, a ty mówisz praw-dÄ™.Dalej wiÄ™c, dokaż jej.JesteÅ› istotÄ… nadprzyrodzonÄ…, mieszkaÅ„cem zaÅ›wiatów,skÄ…d niechcÄ…cy ciÄ™ wyciÄ…gnÄ™liÅ›my egzorcyzmami.Zademonstruj zatem swÄ… moc.Niech zatrzÄ™sie siÄ™ ziemia.Niechaj zagrzmiÄ… grzmoty i rozbÅ‚ysnÄ… bÅ‚yskawice.Niech zaszÅ‚e wÅ‚aÅ›nie sÅ‚oÅ„ce znowu wzejdzie.Niechaj żaby w bagnisku, miastkumkać i żegotać, zaÅ›piewajÄ… chórem Lauda Sion Salvatorem. Nie zdoÅ‚am tego sprawić.A nawet gdybym zdoÅ‚aÅ‚, uwierzyÅ‚byÅ› mi? Nie przyznaÅ‚ Szarlej. Z natury nie jestem Å‚atwowierny.A do tego mó-wi Pismo: nie dowierzajcie każdemu duchowi.Gdyż wielu faÅ‚szywych prorokówpojawiÅ‚o siÄ™ na Å›wiecie.Krótko: kÅ‚amca na kÅ‚amcy i kÅ‚amcÄ… pogania. Nie lubiÄ™ odrzekÅ‚ waligóra, Å‚agodnie i spokojnie gdy nazywa siÄ™ mniekÅ‚amcÄ…. Och, doprawdy? demeryt opuÅ›ciÅ‚ rÄ™ce, lekko pochyliÅ‚ siÄ™ do przodu.I co wtedy czynisz? Ja, dla przykÅ‚adu, nie lubiÄ™, gdy ktoÅ› łże w żywe oczy.Dotego stopnia, że zdarza mi siÄ™ nawet zÅ‚amać Å‚garzowi nos. Nie próbuj.Choć Szarlej byÅ‚ od Samsona o wiÄ™cej niż gÅ‚owÄ™ niższy, Reynevan nie miaÅ‚wÄ…tpliwoÅ›ci, co zajdzie.WidziaÅ‚ to już.Kopniak w goleÅ„, tuż pod kolano, pada-jÄ…cy na klÄ™czki dostaje z góry w nos, kość pÄ™ka z chrupniÄ™ciem, krew bryzga naubranie.Reynevan byÅ‚ do tego stopnia pewien scenariusza, że zdziwienie jego niemiaÅ‚o granic.Jeżeli Szarlej byÅ‚ szybki jak kobra, to wielki Samson byÅ‚ jak pyton, poruszaÅ‚siÄ™ z zaskakujÄ…cÄ… zwinnoÅ›ciÄ….BÅ‚yskawicznym kontrkopniakiem sparowaÅ‚ kop-170niak, zrÄ™cznie zablokowaÅ‚ przedramieniem cios pięści.I odskoczyÅ‚.Szarlej odsko-czyÅ‚ również, bÅ‚yskajÄ…c zÄ™bami spod górnej wargi.Reynevan, sam nie wiedzÄ…c,dlaczego to czyni, wpadÅ‚ pomiÄ™dzy nich. Pokój! rozpostarÅ‚ rÄ™ce. Pax! Panowie! Nie wstyd wam? ZachowujcieżsiÄ™ jak ludzie cywilizowani! Bijesz siÄ™. Szarlej wyprostowaÅ‚ postać. Bijesz siÄ™ jak dominikanin.Ale to tylko potwierdza mojÄ… teoriÄ™.A Å‚garzy nie lubiÄ™ nadal. On rzekÅ‚ Reynevan może mówić prawdÄ™, Szarleju. Doprawdy? Doprawdy.Takie przypadki już bywaÅ‚y.IstniejÄ… byty równolegÅ‚e, nie-widzialne.Zwiaty astralne.Można siÄ™ z nimi komunikować, byÅ‚y też.Hmmm.Przypadki odwiedzin. O czym ty bajdurzysz, nadziejo mężatek? Nie bajdurzÄ™.WykÅ‚adano o tym w Pradze! Wspomina o tym Zohar, piszeo tym w De universo Raban Maur.Istnienia paralelnego Å›wiata duchowego do-wodzi też Duns Scotus.WedÅ‚ug Dunsa Scotusa, materia prima może istnieć bezfizycznego ksztaÅ‚tu.CiaÅ‚o ludzkie nieuduchowione to wyÅ‚Ä…cznie forma corpore-itatis, ksztaÅ‚t niedoskonaÅ‚y, który. PrzestaÅ„, Reinmarze przerwaÅ‚ niecierpliwym gestem Szarlej. Po-hamuj ferwor.Tracisz sÅ‚uchaczy.Przynajmniej jednego.OdchodzÄ™ bowiem, byprzed snem wypróżnić siÄ™ poÅ›ród gÄ…szcza.BÄ™dzie to, nawiasem, czynność sto-kroć bardziej pÅ‚odna niż ta, na którÄ… tracimy tu czas. PoszedÅ‚ siÄ™ wypróżnić skomentowaÅ‚ po chwili wielkolud. Duns Sco-tus w grobie siÄ™ przewraca, podobnie jak Raban Maur i Mojżesz z Leonu wrazz resztÄ… kabalistów.JeÅ›li takie autorytety go nie przekonujÄ…, jakie szanse mam ja? Marne przyznaÅ‚ Reynevan. Bo po prawdzie moich wÄ…tpliwoÅ›ci teżnie udaÅ‚o ci siÄ™ rozwiać.I maÅ‚o robisz w tym kierunku.Kim jesteÅ›? SkÄ…d tu przy-byÅ‚eÅ›? Tego, kim jestem odpowiedziaÅ‚ spokojnie waligóra nie pojmiesz.Anitego, skÄ…d przybyÅ‚em.Tego zaÅ›, jak siÄ™ znalazÅ‚em akurat tutaj, sam do koÅ„ca niepojmujÄ™.Jak mówi poeta: Nie wiem, jak w one zaszedÅ‚em dzierżawy.Io non so ben ridir com i v intraitant era pien di sonno a quel puntoche la verace via abbandonai
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|