[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Koniecznie musi się dowiedzieć, kim byli napastnicy.Myśli zaczęły mu się plątać.Środki przeciwbólowe były silne, ale megaendorfina powoli przestawała działać.Coraz trudniej było mu się skupić.Prawdziwym problemem będzie pozbycie się walkera; zwłaszcza duży nieporęczny hełm trudno będzie ukryć.Ale nie ma wyjścia, musi spróbować.Zabrnął już za daleko, musi wypić piwo, którego sam sobie nawarzył.Znowu się roześmiał.Wiedział, że w końcu coś wymyśli.Bardzo chciał porozmawiać z Arkadym.Gdy do niego zadzwonił, okazało się, że Rosjanin ukończył już z Nadią kurację gerontologiczną i obecnie przebywa na Fobosie.John nigdy jeszcze nie był na tym małym, szybkim księżycu.- Może przylecisz tu do mnie i go sobie obejrzysz? - spytał przez telefon Arkady.- Lepiej porozmawiać osobiście, nie sądzisz?- Dobra - zgodził się od razu John.Nie był w kosmosie od dnia lądowania na Marsie dwadzieścia pięć lat temu i tak zwyczajne niegdyś wrażenia związane z przyspieszeniem i nieważkością wywołały teraz nieoczekiwany atak mdłości.Gdy statek zadekował na Fobosie, John opowiedział o tym Arkademu, co ten skomentował na swój sposób:.- To mi się zawsze przydarzało, póki nie wypiłem sobie tuż przed startem małej wódki.Zaczął wyjaśniać, jak alkohol wpływa na fizjologię człowieka, ale szczegóły tej opowieści wywołały u Johna kolejny atak mdłości, więc poprosił przyjaciela, by przestał.Arkady roześmiał się; czuł jeszcze uniesienie po kuracji i był bardzo szczęśliwy.Wyglądał, jakby nie miał mdłości od co najmniej tysiąca lat.Stickney okazało się małym ruchliwym miasteczkiem.Betonową kopułę nad kraterem, w którym leżało, zaimpregnowano najnowszym wysoko wydajnym środkiem uodparniającym na promieniowanie.Zbocza krateru zabudowane parkami i dwupiętrowymi budynkami z ogrodami na dachach spływały koncentrycznymi tarasami na plac.W powietrzu przeciągnięto sieci dla osób, które posuwając się susami przez miasto straciły równowagę lub przez przypadek za wysoko wzleciały w górę; prędkość kosmiczna wynosiła tu zaledwie pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, a więc nietrudno się było oddalić od księżyca.Tuż pod kopułą John dostrzegł coś w rodzaju pociągu, który horyzontalnie w stosunku do budynków miasta pędził po obwodzie z prędkością, dającą pasażerom odpowiednik marsjańskiej grawitacji.Zatrzymywał się cztery razy dziennie, aby zabrać pasażerów, ale gdyby John z niego skorzystał, opóźniłby tylko proces aklimatyzacji, więc ruszył od razu do przygotowanego dla niego pokoju gościnnego i siedząc tam nieszczęśliwy, oczekiwał następnego przypływu mdłości.Stał się już najwyraźniej rzeczywistym obywatelem Czerwonej Planety, dla którego opuszczenie Marsa jest sprawą naprawdę bolesną.Śmieszne, ale prawdziwe.Następnego dnia poczuł się nieco lepiej i Arkady zabrał go na przejażdżkę po Fobosie.Wnętrze księżyca jak plaster miodu podziurawione było tunelami, chodnikami, wyrobiskami oraz setkami ogromnych, otwartych szybów, z których wiele stale eksploatowano w poszukiwaniu wody i opału.Większość wewnętrznych tuneli stanowiły gładkie funkcjonalne kanały, ale pomieszczenia wewnętrzne i sporo dużych chodników zbudowano według socjoarchitektonicznych teorii Arkadego i teraz Rosjanin oprowadzał po nich przyjaciela.Były tu koliste korytarze, strefy mieszane roboczorekreacyjne, tarasy, wytrawione metaliczne ściany i wszelkie osobliwości, które po wielu latach konstruowania miast kraterowych stały się obecnie czymś zupełnie normalnym i niemal standardowym, ale z których Arkady nadal był bardzo dumny.Trzy z małych kraterów powierzchniowych na stoku przeciwległym do Stickney pokryte były szklanymi kopułami i wypełnione miasteczkami, z których rozciągał się widok na pędzącą pod księżycem Czerwoną Planetę.Widok ten nigdy nie był dostępny ze Stickney, ponieważ długa oś Fobosa była stale nachylona ku Marsowi, z wielkim kraterem zawsze na pierwszym planie.Arkady i John zatrzymali się w osadzie o nazwie Siemionow i patrzyli w górę przez kopułę na Marsa, który wypełniał połowę nieba.W tej chwili jego powierzchnię przesłaniały chmury pyłowe.- Wielka Burza - oznajmił Arkady.- Sax musi odchodzić od zmysłów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl