[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Spojrzał na gości, jakby ich nie poznawał.- Dobre, mocne heksagramy chronią ten dom - oświadczyła pani Faith.- Te heksagramy przyzywają diabła - odparł Armor.- Sądzicie, że osłaniają dom, a one odpędzają stąd Pana.- Żaden diabeł tu nie wszedł - upierała się.- Nie z własnej inicjatywy.Wezwaliście go swoją magią.Czarami i bałwochwalstwem zmusiliście Ducha Świętego, by opuścił wasze domostwo.A kiedy odchodzi dobro, w naturalny sposób zjawiają się diabły.Zawsze przybywają tam, gdzie mogą siać niezgodę.Thrower zaniepokoił się: Armor za dużo mówił o sprawach, których naprawdę nie rozumiał.Lepiej, żeby po prostu zapytał, czy Thrower może się pomodlić przy łożu boleści chłopca.Tymczasem Armor wyznaczał linie bitwy, która wcale nie powinna się zacząć.A jakiekolwiek myśli krążyły po głowie Millera, było jasne, że nie należy go prowokować.Wolnym krokiem podszedł do Armora.- Więc mówicie, że to, co przychodzi do domu by siać niezgodę, to diabeł?- Daję świadectwo jako człowiek miłujący Pana naszego, Jezusa.- zaczął Armor, ale nie zdołał dokończyć swego kazania.Miller chwycił go za kołnierz kurtki i pasek spodni, po czym ustawił przodem do wyjścia.- Niech ktoś lepiej otworzy te drzwi! - ryknął.- Jeśli nie chcecie, żebym w nich wybił dziurę!- Co ty wyprawiasz, Alvinie Millerze? - krzyknęła jego żona.- Wypędzam diabła!Cally otworzył drzwi, a Miller wyprowadził zięcia za próg i pchnął nocno.Warstwa śniegu stłumiła gniewny wrzask Armora.Potem lie było go już słychać, ponieważ Miller zamknął i zaryglował drzwi.- Doprawdy, bohaterski wyczyn - stwierdziła pani Faith.- Wyrzucić z domu męża własnej córki.- Zrobiłem tylko to, czego według jego własnych słów żąda od nas Dan.- Miller spojrzał groźnie na pastora.- Armor wypowiadał jedynie własne opinie - rzekł łagodnie Thrower.- Jeśli tkniesz palcem duchownego - zagroziła pani Faith - do końca swych dni będziesz spał w chłodnym łożu.- Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby go dotknąć - odparł Miller.- Ale moim zdaniem, jeśli ja trzymam się z daleka od jego domu, to i on powinien omijać mój.- Nie wierzycie w siłę modlitwy - stwierdził Thrower.- Wszystko zależy od tego, kto się modli, a kto słucha.- W każdym razie wasza żona wyznaje religię Jezusa Chrystusa, a ja zostałem powołany i wyświęcony na kapłana tej religii.Ona i ja wierzymy, że moja modlitwa u łoża chłopca może pomóc przy jego rekonwalescencji.- Jeśli w modlitwie używacie takich słów, to naprawdę cud, że Bóg rozumie, o co wam chodzi.- Wolno wam nie wierzyć, że modlitwa pomoże - przekonywał Thrower.- Ale przecież na pewno nie zaszkodzi.Miller spoglądał na przemian na pastora i na żonę.Thrower był pewien, że gdyby nie było tu Faith, gryzłby już śnieg obok Armora.Ale Faith była i wypowiedziała groźbę Lizystraty.Mężczyzna nie płodzi czternaściorga dzieci, jeśli nie pociąga go łoże małżeńskie.Miller poddał się.- Wejdźcie - przyzwolił.- Ale nie męczcie chłopca zbyt długo.- Nie dłużej niż parę godzin - zgodził się wdzięczny Thrower.- Minut! - nie ustępował Miller.Lecz Thrower zmierzał już do drzwi obok schodów, a Miller nie próbował go zatrzymać.Pastor był zadowolony.Jeśli będzie trzeba, może na długie godziny pozostać przy łożu chłopca.Zamknął drzwi; ci poganie nie powinni mu przeszkadzać.- Alvinie - zaczął.Chory leżał sztywno pod kocem.Krople potu lśniły mu na czole.Oczy miał zamknięte.Po chwili jednak poruszył lekko wargami.- Wielebny Thrower - szepnął.- Ten sam, Alvinie.Przyszedłem się modlić, by Pan nasz uwolnił twoje ciało od diabła, który sprowadził chorobę.Znów cisza, jakby słowa pastora docierały do chłopca z opóźnieniem, i z takim samym opóźnieniem wydobywała się odpowiedź.- Nie ma żadnego diabła.- Trudno od dziecka oczekiwać biegłości w kwestiach religijnych.Ale musisz wiedzieć, że ci tylko zostaną uzdrowieni, którzy mają dość wiary w uzdrowienie.Poświęcił kilka minut na przypomnienie chłopcu historii córki setnika i opowieści o kobiecie z chorobą krwi, która tylko dotknęła szaty Zbawiciela.- Wspomnij, co jej powiedział: Wiara cię uzdrowiła.Właśnie tak, Alvinie Millerze.Musisz mocno wierzyć, nim Pan da ci zdrowie.Chłopiec milczał.Thrower użył całej swej elokwencji, więc byłby urażony, gdyby Alvin zasnął.Wyciągnął rękę i długim palcem szturchnął chorego w ramię.Alvin odsunął się.- Słyszałem was - wymruczał.Niedobrze, że chłopiec wciąż był posępny.Przecież wysłuchał słowa bożego, które zsyła światło.- I co? - zapytał.- Wierzysz?- W co?- W pismo.W Boga, który cię uzdrowi, jeśli tylko zmięknie twoje serce.- Wierzę - szepnął Alvin.- W Boga.To powinno wystarczyć.Ale Thrower za dobrze znał historię religii, by nie pytać o szczegóły.Wyznanie wiary w bóstwo to za mało.Wiele istnieje bóstw, a wszystkie prócz jednego są fałszywe.- W którego Boga wierzysz, Alu Juniorze?- W Boga.- Nawet pogański Maur modli się do czarnego kamienia Mekki i nazywa go Bogiem! Czy wierzysz w Boga prawdziwego i czy wierzysz właściwie? Nie; rozumiem, że jesteś zbyt słaby i trawiony gorączką, by wyjaśnić zasady swej wiary.Będę zadawał ci pytania, a ty odpowiesz, czy wierzysz.Tak albo nie.Alvin leżał nieruchomo i czekał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|