[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie wiem, czy dziÅ›, w dniu Wszystkich ZwiÄ™tych, lub jutro, w Zaduszki, przyjdÄ… paÅ‚a-cowi sprzÄ…tacze.Jeżeli ktoÅ› siÄ™ pokaże, ucieknÄ™, ledwie otworzy drzwi, a ksiÄ…dz niech biegnieza mnÄ….Ale jeżeli nikt nie przyjdzie, nie ruszÄ™ siÄ™ stÄ…d, choćbym miaÅ‚ z gÅ‚odu skonać.UsÅ‚yszawszy to biedak wpadÅ‚ w furiÄ™.NazwaÅ‚ mnie szaleÅ„cem, desperatem, kusicielem,oszustem i Å‚garzem.PozwoliÅ‚em mu gadać pozostajÄ…c niewzruszony.Tymczasem wydzwo-niÅ‚a trzynasta.Od mojego przebudzenia siÄ™ na strychu upÅ‚ynęła zaledwie godzina.Przede wszystkim najważniejszÄ… rzeczÄ… wydaÅ‚a mi siÄ™ zmiana wyglÄ…du.KsiÄ…dz BalbiprzypominaÅ‚ chÅ‚opa, ale byÅ‚ caÅ‚y i zdrów, nie widziaÅ‚o siÄ™ na nim ani Å‚achmanów, ani krwi.Jego kamizelka z czerwonej flaneli i spodnie z fioletowej skóry nie byÅ‚y nigdzie rozdarte, gdyja mogÅ‚em budzić tylko przerażenie i litość, bo zakrwawiona odzież wisiaÅ‚a na mnie w strzÄ™-pach.Teraz, kiedy Å›ciÄ…gnÄ…Å‚em z kolan poÅ„czochy, krew puÅ›ciÅ‚a siÄ™ z gÅ‚Ä™bokich zadrapaÅ„, bostarÅ‚em sobie skórÄ™ o rynnÄ™, a w czasie przechodzenia przez otwór w drzwiach kancelarii po-rozdzieraÅ‚em też kamizelkÄ™, koszulÄ™, spodnie i poraniÅ‚em biodra i uda.ByÅ‚em okropnie po-kancerowany na caÅ‚ym ciele.PodarÅ‚em wiÄ™c chustki i obandażowaÅ‚em siÄ™ nimi, jak mogÅ‚emnajlepiej.Potem wdziaÅ‚em swój piÄ™kny frak, który owego zimowego dnia niechybnie sprawiaÅ‚przekomiczne wrażenie.RozczesaÅ‚em wÅ‚osy, jak siÄ™ daÅ‚o, i wepchnÄ…Å‚em je w harbejtel.Na-ciÄ…gnÄ…Å‚em na nogi biaÅ‚e poÅ„czochy, wÅ‚ożyÅ‚em koszulÄ™ z koronkami z braku innej, na niÄ… dwie podobne, chustki i poÅ„czochy porozpychaÅ‚em po kieszeniach, a to, co pozostaÅ‚o, cisnÄ…-Å‚em w kÄ…t.Swój wspaniaÅ‚y pÅ‚aszcz narzuciÅ‚em mnichowi na ramiona; biedak wyglÄ…daÅ‚ w nimtak, jak by go ukradÅ‚.Niezawodnie przypominaÅ‚em czÅ‚owieka, który spÄ™dziwszy po balu nocw jakimÅ› lupanarze wyszedÅ‚ z niego w takim wÅ‚aÅ›nie stanie.Jedynie obandażowane kolanapsuÅ‚y mojÄ… niewczesnÄ… elegancjÄ™.Tak przystrojony, w piÄ™knym kapeluszu, zdobnym w zÅ‚otÄ… hiszpaÅ„skÄ… koronkÄ™ i z biaÅ‚ympiórem, otworzyÅ‚em okno.Dostrzegli mnie jacyÅ› próżniacy na paÅ‚acowym dziedziÅ„cu, a nierozumiejÄ…c, jakim cudem podobna persona mogÅ‚a o tak wczesnej godzinie znalezć siÄ™ przytym oknie, pobiegli zawiadomić odzwiernego.Ów zaÅ› pomyÅ›laÅ‚, że może wczoraj zamknÄ…Å‚tam kogoÅ›, i nadszedÅ‚ z kluczami.ByÅ‚em zÅ‚y na siebie za to pokazanie siÄ™ w oknie, wcale niewiedzÄ…c, iż los mi siÄ™ tym dobrze przysÅ‚użyÅ‚.SiedziaÅ‚em obok mnicha, który ciÄ…gle gadaÅ‚gÅ‚upstwa, gdy nagle usÅ‚yszaÅ‚em zgrzyt klucza w zamku.WstaÅ‚em szalenie podniecony iprzyÅ‚ożywszy oko do wÄ…skiej szpary, co na szczęście przedzielaÅ‚a oba skrzydÅ‚a drzwi, zoba-czyÅ‚em samotnego czÅ‚owieka, w peruce, bez kapelusza, który nie spieszÄ…c siÄ™ wchodziÅ‚ poschodach z wielkim pÄ™kiem kluczy.Z powagÄ… w gÅ‚osie kazaÅ‚em mnichowi nie odzywać siÄ™sÅ‚owem, trzymać siÄ™ mnie jak najbliżej i iść za mnÄ….Potem ujÄ…Å‚em w prawÄ… rÄ™kÄ™ sztylet iukrywszy go pod frakiem stanÄ…Å‚em przy drzwiach, w miejscu, z którego mogÅ‚em natychmiastzbiec w dół, gdy siÄ™ otworzÄ….BÅ‚agaÅ‚em Boga, aby ów czÅ‚owiek nie próbowaÅ‚ mnie zatrzymać,bo wówczas bÄ™dÄ…c na to zupeÅ‚nie zdecydowany  musiaÅ‚bym go pchnąć sztyletem.Drzwi otwarÅ‚y siÄ™  i ujrzawszy mnie poczciwina stanÄ…Å‚ jak wryty.SkorzystaÅ‚em z jegoosÅ‚upienia i nie zatrzymujÄ…c siÄ™, bez sÅ‚owa, szybko zbiegÅ‚em w dół, a mnich pospieszyÅ‚ zamnÄ….UdajÄ…c, że nie uciekam, jednak krokiem żwawym przemierzyÅ‚em Schody Olbrzymów iszedÅ‚em dalej mimo nawoÅ‚ywaÅ„ ksiÄ™dza Balbi, który powtarzaÅ‚ bez przerwy:  Uciekajmy dokoÅ›cioÅ‚a.Do drzwi koÅ›cioÅ‚a mieliÅ›my nie dalej niż dwadzieÅ›cia kroków, ale koÅ›cioÅ‚y w WenecjiprzestaÅ‚y już być azylem dla przestÄ™pców, toteż nikt siÄ™ do nich nie chroniÅ‚.Mnich wiedziaÅ‚ otym, ale strach pozbawiÅ‚ go pamiÄ™ci.Pózniej twierdziÅ‚, że staraÅ‚ siÄ™ nakÅ‚onić mnie, abyÅ›myweszli do koÅ›cioÅ‚a, bo gÅ‚Ä™boka wiara ciÄ…gnęła go do stóp oÅ‚tarza.26Abbia chi regge. Niech ten, kto wÅ‚ada niebem, zatroszczy siÄ™ o resztÄ™, lub też fortuna, jeÅ›li to nie jegosprawa.137  Czemu zatem, wielebny księże, nie wszedÅ‚eÅ› sam? Nie chciaÅ‚em ciÄ™, panie, opuÅ›cić.Powinien byÅ‚ rzec:  Nie chciaÅ‚em zostać opuszczony.Nietykalność mogÅ‚em znalezć jedynie poza granicami NajjaÅ›niejszej Republiki i ku nimzaczÄ…Å‚em siÄ™ zbliżać: duchem już tam byÅ‚em, teraz należaÅ‚o tylko przenieść siÄ™ ciaÅ‚em.Skie-rowaÅ‚em siÄ™ ku Królewskim Podwojom i na nikogo nie patrzÄ…c, aby nie wzbudzać uwagi,przeciÄ…Å‚em placyk, podszedÅ‚em do mola, wsiadÅ‚em do pierwszej z brzegu gondoli i na caÅ‚ygÅ‚os rzuciÅ‚em gondolierowi stojÄ…cemu w tyle: Odwiezcie mnie do Fusine i zawoÅ‚ajcie prÄ™dko drugiego gondoliera.ByÅ‚ pod rÄ™kÄ…, a gdy we dwóch odwiÄ…zywali gondolÄ™, padÅ‚em na poduszki zaÅ›cielajÄ…ce jejÅ›rodek, mnich zaÅ› usadowiÅ‚ siÄ™ na Å‚aweczce.Zabawna postać ksiÄ™dza Balbi, z goÅ‚Ä… gÅ‚owÄ… i wewspaniaÅ‚ym pÅ‚aszczu na ramionach, mój dziwaczny strój nie odpowiadajÄ…cy porze roku wszystko to nadawaÅ‚o mi pozory szarlatana lub astrologa.Kiedy minÄ™liÅ›my komorÄ™ celnÄ…, gondolierzy poczÄ™li żwawiej wiosÅ‚ować po kanale Giu-decca, który należy przebyć, aby dostać siÄ™ do Fusine lub też do Mestre, dokÄ…d wÅ‚aÅ›ciwiezamierzaÅ‚em siÄ™ udać.A gdy byliÅ›my już w poÅ‚owie kanaÅ‚u, wysunÄ…Å‚em gÅ‚owÄ™ na zewnÄ…trz irzekÅ‚em do wioÅ›larza na tyle Å‚odzi: MyÅ›lisz, że bÄ™dziemy w Mestre przed czwartÄ…? Ależ, panie, pan kazaÅ‚ zawiezć siÄ™ do Fusine. OszalaÅ‚eÅ›, mówiÅ‚em ci: Mestre.Drugi gondolier powiedziaÅ‚, że siÄ™ mylÄ™, a mój gÅ‚upi mnich, gorliwy chrzeÅ›cijanin i wielkizwolennik prawdy, nie omieszkaÅ‚ przyznać im racji [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl