[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak - przyznał mały, wyraźnie pocieszony.- A jak się nazywasz?- Mattias.Mattias Meiden.A ty?Pastuszek się uśmiechnął.- Prawie tak samo.Mam na imię Mads.- Ale śmiesznie - ucieszył się Mattias.- O, nareszcie jesteśmy przy brzegu.Łódź zderzyła się z lądem i obaj stracili równowagę.Znowu wybuchnęli śmiechem.Kiedy jednak Mattias miał zejść na brzeg, okazało się, że jest zbyt wyczerpany.Po trzech dobach spędzonych na wodzie, bez jedzenia i picia, nogi miał całkiem bezwładne.Umiał jednak dawać sobie radę, tak że dno tratwy było prawie suche, a jego ubranie także nie zostało przemoczone.Inna sprawa, że miał niebywałe szczęście, jeśli chodzi o pogodę.Żadnego deszczu ani wiatru.- Można by pomyśleć, że miałeś przy sobie anioła stróża - śmiał się Mads.Pomógł pobladłemu chłopcu wyjść na ląd i przyniósł swoje jedzenie.Bardzo niewyszukane, woda ze strumienia i twarda kromka chleba, lecz dla Mattiasa był to królewski posiłek.- Oczywiście tratwę możesz sobie wziąć - powiedział wielkodusznie.- Kolgrim ją znalazł, więc chyba nie miała właściciela.Mads nie był pewien, czy się nie przesłyszał.Ten chłopiec musiał przynosić ze sobą szczęście.- Ale ona nie ma wioseł - dodał zmartwiony Mattias.- Co tam wiosła! Mogę wystrugać nowe z dwóch palików.- A teraz muszę wracać do domu, do mamy - rzekł Mattias, niepewnie spoglądając w głąb lądu.- Ona martwi się pewnie o mnie.I o Kalgrirna.Mam nadzieję, że on wrócił do domu.Tak się boję o jego życie.- A gdzie mieszkasz?- W Grastensholm.Takiej nazwy Mads nigdy nie słyszał.- Nigdy nie słyszałeś o Grastensholm? - dopytywał się Mattias zdumiony.- Ja myślałem, że Grastensholm znają wszyscy.- Dryfowałeś stamtąd - pokazał Mads.- Tak, przez cały czas płynąłem wzdłuż lądu.Więc teraz muszę po prostu iść z powrotem wzdłuż brzegu, trzymając się morza.Roześmiali się obaj, że to takie proste.- Odprowadzę cię do głównego traktu.W połowie drogi spotkali gospodarza, u którego służył Mads, i Mattias musiał powiedzieć, że tratwa to naprawdę podarunek dla Madsa.Dlatego, że go uratował, nie pozwolił dryfować daleko na otwarte morze.Pastuszek był niezwykle wdzięczny za te słowa, bo w przeciwnym razie tratwa pewnie niedługo pozostałaby jego własnością.Gospodarz drapał się w głowę.- Grastensholm? Nie, nie znam takiego majątku.Mattias uważał, że gospodarz i chłopiec posługują się jakimś bardzo dziwnym dialektem.Podziękował uprzejmie za wszelką pomoc i ruszył drogą ku północy.- Jaki to miły chłopaczek - powiedział gospodarz.- O Boże, czuję się dzisiaj tak jakoś lekko, jakbym spotkał anioła.Mattias aniołem, oczywiście, nie był, lecz miał w oczach i w uśmiechu coś takiego, co wywierało bardzo dobry wpływ na ludzi.Jak to kiedyś powiedziała Liv: ludzie odzyskiwali przy nim utraconą wiarę w dobro.Mads jednak nie miał wątpliwości, że spotkał anioła.Pomyśleć tylko, taka tratwa! I przez trzy dni na morzu chłopca nie zaskoczył deszcz ani wiatr!Mattias nie wiedział przecież, że tratwa była ukradziona.Zresztą prawowity jej właściciel niedawno zmarł, a spadkobiercy kłócili się o nią.Tak więc kradzież dla nikogo nieszczęściem nie była.Raczej skutecznie rozstrzygnęła spadkowe spory.Mads wysmołował tratwę i przyozdobił najpiękniej jak potrafił, tak że nawet właściciel by jej nie poznał, gdyby żył i gdyby kiedykolwiek dotarł tak daleko na południe do miejsca, gdzie się teraz znalazła.Tak więc tratwa należała do Madsa.Nie mogło być żadnych wątpliwości.Mattias czuł zmęczenie w swoich małych nogach.Szedł już przez cały dzień, a nie widział żadnych domów.Jedyne, czym się posilał, to maliny i jeżyny rosnące przy drodze.Znalazł też sobie piękny kij na wypadek, gdyby napotkał jakieś dzikie zwierzę.Nad wieczorem, w dość akurat tutaj rzadkim lesie, zobaczył poświatę ogniska.Podszedł bliżej i grzecznie poprosił pięciu skupionych wokół ognia mężczyzn, by pozwolili mu przysiąść się na chwilę i trochę ogrzać.Mężczyźni nie wyglądali zbyt sympatycznie, śmiali się jednak i zgadywali, kim też może być ten mały wędrowiec.Wyjaśnił uprzejmie, tak jak go uczono, że nazywa się Mattias Meiden i ma osiem lat oraz że jest w drodze do domu, do Grastensholm.Ci ludzie także nigdy nie słyszeli o takim majątku, lecz mimo to zrobili mu miejsce na pieńku przy ogniu.Wszyscy byli zarośnięci, obdarci i brudni.Jeden, odrażający jednooki, przysunął się bliżej i pomacał brudnymi paluchami aksamitną kurtkę Mattiasa, po czym gwizdnął cicho.- Skąd wziąłeś takie ubranie, chłopcze?- Ona jest moje - odparł Mattias przestraszony.- Rodzice mi je uszyli.- Ach, tak - rzekł nieznajomy ironicznie.- A kim to w takim razie jest twój tatuś?- Tata? Nie, on nikim nie jest.Tylko właścicielem Grastensholm.Ale dziadek jest asesorem w Akershus.I jesteśmy baronami, wszyscy trzej.I mój brat także, ale on zaginął.Wspomnienie nieszczęsnego losu Kolgrima sprawiło, że znowu oczy napełniły mu się łzami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl