[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tezeusz cho­wał się zdrowo, a kiedy miał lat pięć, poznał Heraklesa, który prze­jazdem bawił w Trojzenie.Bohater pogładził chłopca po głowie i wróżył mu wielką przyszłość.Odtąd Tezeusz chciał być takim jak Herakles.Nadszedł wreszcie czas, kiedy matka zaprowadziła go do owego kamienia.Młodzieniec z łatwością głaz odwalił, zabrał miecz i sandały i ruszył do Aten do ojca, Ajgeusa.Po drodze walczył ze zbójcami.Pokonał Skirona, który podróż­nych zrzucał ze skały do morza — i Sinnisa, który mordował ludzi w ten sposób, że nachyliwszy dwie sosny ku sobie przywiązywał ich tak, aby drzewa rozprężając się darły ciało na dwie połowy — i okrutnego Prokrustesa, który każdego spotkanego zapraszał do domu i kładł do łóżka, a wedle tego, czy łóżko było dlań za krótkie, czy za długie, wyciągał mu kości w stawach lub obcinał nogi.Nie znany nikomu wszedł Tezeusz do Aten.Wypadło mu iść koło budującej się właśnie świątyni Apollina.A był on jeszcze bardzo młodziutki, miał delikatną cerę, białe ręce i długie włosy.Matka dała mu płaszczyk szkarłatnej barwy.Na jego widok mularze, pra­cujący przy świątyni, zaczęli się śmiać, a jeden z nich powiada: “Hej, bracia, słuchajcie no, od kiedy to nastał zwyczaj, żeby pa­nienki same włóczyły się po ulicach?" Tezeusz nie rzekł nic, tylko odprzągł od stojącego obok wozu parę wołów, wziął je mocno w obie garście i cisnął w powietrze wyżej, niźli sięgał dach świątyni.Zaraz rozeszła się po mieście wiadomość, że zjawił się jakiś młodzieniec nadludzkiej siły.W Atenach wówczas niedobrze się działo.Ajgeus był już stary i zniedołężniały.Ze wszystkich stron szarpali go nie­przyjaciele.Wielka więc była radość, gdy po mieczu i sandałach poznał w Tezeuszu własnego syna.Chcąc pozyskać miłość ludu, młody bohater wyprawił się na olbrzymiego byka, który grasował w okolicach Maratonu.Ujarzmił go żywcem i oprowadziwszy po całym mieście złożył na ofiarę Apollinowi.Ale nikt się z tego nie cieszył, bo w Atenach panowała powszechna żałoba.Oto przyjechali z Krety od króla Minosa posło­wie z żądaniem dorocznego haraczu.Straszny to był haracz.Siedem dziewcząt i siedmiu chłopców wybierano losem z rodzin obywa­telskich, aby ich zawieźć na żer dla kreteńskiego potwora o byczej głowie, Minotaura.Tezeusz oświadczył, że pojedzie zabić owo krwi chciwe monstrum.Ajgeus dał mu czerwony żagiel, prosząc, aby go rozpiął w razie szczęśliwego powrotu.Jeżeli zaś wszyscy zginą, niech majtkowie pozostawią czarny żagiel, który już z daleka zwia­stować będzie nieszczęście.Kiedy Tezeusz przybył na Kretę i zjawił się na dworze Minosa, oczy wszystkich patrzyły nań złowrogo i podejrzliwie.Tylko córka królewska, Ariadna, patrzyła nań inaczej:Tam skoro go królewska dziewka oglądała,Która na wonnym łożu przy matce siedziała.Nie drzewiej oka z niego chciwego spuściła,Aż ognia nieobacznym sercem zachwyciła,Który w niej wszystkich członków zmacał aż do kościi rozpalił niebogę w okrutnej miłości.*Miłość królewny ocaliła Tezeusza.Minotaur żył we wspaniałym gmachu, zwanym labiryntem.Było tam tyle pokoi, przejść, sieni, schodów i krużganków, że kto­kolwiek wszedł, już drogi powrotnej znaleźć nie mógł.Lecz Ariadna dała pięknemu Ateńczykowi kłębek nici i pouczyła, co ma robić.Tezeusz przywiązał nić u wejścia do labiryntu i w miarę, jak się zapuszczał w zawrotną głąb gmachu, rozsnuwał kłębek.Wreszcie spotkał Minotaura, zabił go i wyszedł tą samą drogą, nawijając nici na kłębek.Po czym wsiadł na okręt i odpłynął.A z nim Ariadna.Kochali się bardzo, coś jednak musiało się po drodze odmienić, gdyż Tezeusz kazał wynieść śpiącą Ariadnę i zostawić ją na wyspie Naksos.Chłód ranny budzi ją ze snu.Ariadna rozgląda się dokoła i widzi jakieś obce i puste wybrzeże, nad którym świeci pobladły księżyc.Woła Tezeusza i słyszy, jak skały powtarzają za nią to imię.Wbiega na górę i zdaje się jej, że w oddali widać żagiel okrętu.Zaczyna krzyczeć.Krzyczy z całych sił, lecz głos łamie się pod szumem fal.Zdejmuje z ramion szkarłatny szal i powiewa nim długo, aż ręce opadają omdlałe.Płacze.Idzie wybrzeżem i nie spotyka śladu ludzi.Płacze z żalu za ojczyzną, za domem i ze strachu, że w tym pustko­wiu rzuci się na nią zwierz dziki.Tezeuszu! Tezeuszu! Ramiona wyciąga ku morzu, jakby go chciała prosić, żeby z drogi jeszcze zawrócił — i pada bez zmysłów na ziemię.W tej chwili góry napełniają się zgiełkiem i ku dziewczynie zbie­ga tłum satyrów, menad i bachantek.Gdy Ariadna otwiera oczy, zbliża się do niej Dionizos, piękny jak dzień, bierze ją za rękę i mówi: “Piękna pani! Kocham cię i pragnę, żebyś była moją żoną".Ariadna przymyka powieki, bo zdaje się jej, że śni.Ale już bachantki wzięły ją na ramiona i zaniosły na rydwan zaprzężony w tygrysy.Porzucona kochanka Tezeusza została małżonką boga wina i ślub odbył się na tej samej wyspie Naksos, która swym kształtem przypomina liść winnej latorośli.Tymczasem Tezeusz wesoło wracał do Aten.Ale zapomniał zmie­nić na okręcie żagiel czarny na szkarłatny, jak o to prosił Ajgeus.Stary król patrzył z wysokości skały nadmorskiej.Słabe oczy nie­wiele już mogły dojrzeć na migotliwej powierzchni wody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl