[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Podniósł głowę tak gwałtownie, że nie mogłem się mylić.Dotknąłem w nim jakiejś struny.Oceniłem należycie tę pomyślną dla siebie okoliczność, nie śmiać prawie w nią uwierzyć.% Ach tak! Pomówić z.No, oczywiście % ciągnąłem bardzo wolno, śledząc go bacznie,bo, słowo daję, obawiałem się, że żartuje.% Może nie z samą panną.Pan wie, ja nie mówiępo niemiecku.Ale.94Przerwał mi solennym zapewnieniem, że Hermann ma o mnie jak najlepszą opinię, i po-czułem od razu, że w tym wypadku trzeba postępować z możliwie największą dyplomacją.Tedy drożyłem się w samą miarę, aby go pociągnąć za język.Falk wyprostował się na krze-śle, ale jego twarz była niezdolna do wyrażania wzruszeń, tylko zrenice rozszerzyły mu siębardzo widocznie, do tego stopnia, że tęczówki wyglądały jak dwa wąskie, żółte pierścienie.% O tak! Hermann ma doprawdy jak największy.% Niech pan wezmie karty do ręki, Schomberg podgląda nas zza rolety! % powiedziałem.Zrobiliśmy kilka ruchów, które mogły uchodzić za partię ecarte.Wkrótce niemożliwyplotkarz wycofał się, prawdopodobnie, aby tamtym z bilardowego pokoju udzielić wiadomo-ści, że obaj gramy na werandzie jak szaleni.Nie była to wprawdzie gra w karty, ale jednak była to gra; i w trakcie jej czułem, że trzy-mam w ręku atuty.Stawką było w gruncie rzeczy powodzenie podróży % dla mnie; a co doniego, uważałem, że nie miał nic do przegrania.Nasza zażyłość dojrzewała szybko i już napoczątku rozmowy zrozumiałem, że zacny Hermann użył mnie za narzędzie.Zdaje się, że tenprostoduszny i przebiegły Germanin wygrywał mnie przeciw Falkowi, przedstawiając mnie wświetle rywala.Byłem dość młody, żeby zgorszyć się takim fałszem.% Czy mówił to panu wyraznie? % spytałem z oburzeniem.Nie mówił tego wyraznie.Dawał mu to jednak do zrozumienia i oczywiście niewiele byłopotrzeba, żeby Falka zaniepokoić; ale zamiast się oświadczyć, przedsięwziął kroki, aby usu-nąć rodzinę spod mojego wpływu.Był najzupełniej otwarty, tak otwarty jak dachówka spa-dająca komuś na głowę.Nie było fałszu w tym człowieku, a kiedy mu winszowałem skutecz-ności jego poczynań % aż do przekupienia nieszczęsnego Johnsona włącznie % szczerze prze-ciw temu zaprotestował.Nikogo nie przekupywał.Wiedział, że tamten nie wezmie się dopracy, póki będzie miał w kieszeni kilka centów, żeby się upić, i naturalnie (powiedział n a tu r a l n i e ) dał mu parę dolarów.Dalej mówił, że sam jest marynarzem i przewidywał zgóry, jak się inny marynarz, taki jak ja, zachowa w tym wypadku.Z drugiej zaś strony niewątpił, że byłoby się to dla mnie zle skończyło.Nie na próżno tłukł się w górę i w dół po tejrzece przez ostatnich siedem lat.Nie okryłoby mnie to wstydem, ale % twierdził z całą pew-nością % byłbym wpędził bardzo niefortunnie swój statek na mieliznę, dwie mile poniżejWielkiej Pagody.A z tym wszystkim nie czuł wrogości.To było wyrazne.W tej decydującej chwili jedynymjego celem było zyskać na czasie % tak sądzę.Wspomniał następnie, że pisał do Hongkongu,żeby mu przysłano trochę biżuterii, prawdziwie ładnej biżuterii.Odbierze ją za dzień lub dwa.% No więc rzekłem wesoło wszystko w porządku.Nie pozostaje panu nic innego, tylkoofiarować pannie klejnoty razem z sercem i żyć potem w wiecznej szczęśliwości.Miałem wrażenie, że Falk zgadza się na ogół z moim poglądem, co się tyczy dziewczyny,ale nagle spuścił powieki.Jeszcze coś stoi na przeszkodzie.Przede wszystkim to, że Hermanntak bardzo go nie lubi.Co się mnie tyczy, przeciwnie, nie może się mnie dosyć nachwalić.Tak samo i pani Hermann.Falk nie wie, dlaczego oboje go tak nie lubią.To ogromniewszystko utrudnia.Słuchałem z obojętną miną, czując się coraz bardziej i bardziej dyplomatą.Jego słowa niebyły przejrzyste.Należał do tych ludzi, którzy zdają się żyć, czuć, cierpieć w pewnego ro-dzaju duchowym półmroku.Ale jedno było jasne jak słońce: że uległ czarowi dziewczyny i żeowładnęła nim chęć założenia z nią domu.Ponieważ rzecz była takiej doniosłości, lękał się jąwystawić na niebezpieczną próbę oświadczyn.Przy tym wchodziło tu w grę jeszcze coś inne-go.A że Hermann taki jest na niego zawzięty.% Rozumiem % powiedziałem w zamyśleniu, a tak byłem podniecony swą własną dyplo-macją, że czułem, jak serce mi wali.% Nie mam nic przeciw wybadaniu Hermanna.Nawetgotów jestem wszystko dla pana zrobić w tym względzie, żeby dowieść, jak dalece pan sięmylił.95Lekkie westchnienie wymknęło mu się z piersi.Przesunął ręce w dół po twarzy, odsłania-jąc kościste, nie zmienione oblicze, jakby o skamieniałych tkankach.Cała namiętność była wtych wielkich, brunatnych rękach.Oświadczył, że jest zadowolony.Ale wchodzi w grę jesz-cze ta druga sprawa.Otóż ze wszystkich ludzi na świecie ja jeden mógłbym nakłonić Her-manna, aby odniósł się do tego rozsądnie! Znam świat i mam mnóstwo doświadczenia.SamHermann to przyznaje.A przy tym jestem marynarzem.Falk uważał, że marynarz potrafinajlepiej zrozumieć niektóre rzeczy.Mówił to, jakby Hermannowie spędzili całe życie w sielskiej wiosce i jakbym ja jeden,dzięki memu doświadczeniu, umiał się odnieść wyrozumiale i pobłażliwie do pewnych fak-tów.Taki był skutek mojej dyplomacji.Zaczęło mi się to nagle nie podobać.% Słuchaj no pan % zapytałem wręcz ostrym tonem % może pan ma już gdzieś jakąś żonęw ukryciu?Ból i wstręt, z jakim zaprzeczył, był bardzo uderzający.Czyż nie mogę tego zrozumieć, żeon jest równie godny szacunku jak każdy z tutejszych białych, zarabiających uczciwie na ży-cie? Widać cierpiał nad moim podejrzeniem, a niski półton głosu nadawał jego zapewnieniomcoś bardzo przejmującego.Zawstydził mnie na chwilę, ale wbrew mojej dyplomacji zaczy-nało się we mnie budzić sumienie, jak gdyby pomyślny wynik tego matrymonialnego przed-sięwzięcia doprawdy ode mnie zależał.Udając coś dosyć gorliwie, można dojść do tego, żesię we wszystko uwierzy, byleby to było coś dla nas pochlebnego.A ja udawałem bardzogorliwie, ponieważ wciąż dążyłem do tego, aby mi Falk bezpiecznie wyholował statek.Aleprzez sumienność czy też głupotę nie mogłem się powstrzymać od napomknięcia o sprawieVanlo.% Pan dość nieładnie wtedy postąpił.Może nie? % ośmieliłem się powiedzieć, albowiemlogika naszego postępowania jest zawsze na łasce ciemnych i nieprzewidzianych popędów.Rozszerzone zrenice Falka zsunęły się z mojej twarzy, spoglądając ku oknu z pewnego ro-dzaju wściekłością pomieszaną z lękiem.Słyszeliśmy zza rolet powtarzający się ciągledzwięk kości słoniowej, wesoły gwar wielu głosów i głęboki, męski śmiech Schomberga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|