[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rano - zresztą, czy był to ranek, czy późniejsza pora, nikt, rzecz jasna, nie wiedział - kiedy się obudzili, Gloin i Bran krzesali ogień; w pośpiechu zjadłszy śniadanie, ruszyli dalej.Czas płynął jak wczoraj, tyle tylko, że Moriańczycy, a z nimi Torin i Hornborin, coraz częściej przywierali uszami do skał, usiłując wychwycić nawet najsłabsze dźwięki; czasem przyłączał się do nich Dorin, pozostali zaś złożyli swe losy w ręce przywódców.Teraz, po pierwszej bitwie, mogli już niemal bez lęku mówić o widmie spod Wrót i tajemniczej błękitnej poświacie, wzbierającej po schodach sztolni.Snuli domysły, i w końcu tak sami siebie wystraszyli, że omal nie pobili Malca, gdy ten powiedział coś o nowym Demonie Mocy.Wkrótce hobbita znużył ten niekończący się marsz po straszliwie długim i ciemnym podziemiu, przypominającym trzewia jakiegoś skamieniałego pytona: bagaż na plecach ciążył coraz bardziej, aż zaczęło go ogarniać jakieś złe przeczucie, niepokój, który odczuwa się, oczekując czegoś nieprzyjemnego, co nieuchronnie musi nastąpić, ale nie wiadomo kiedy i nie wiadomo, jak temu zapobiec.Wróg był blisko, hobbit czuł to wyraźnie, ale wróg niezwykły, widmowy, choć i cielesny.W manierkach kończyła się woda, a końca marszu po Tajnej Galerii nie było widać.Wreszcie zatrzymali się ponownie i ku wielkiej radości hobbita Torin oznajmił, że następnego dnia dojdą już do Sali Kronik, gdzie pozostaną, by zorientować się w sytuacji.Folko znowu spał niespokojnie, ponieważ zaczęła dokuczać mu wilgoć, zmarzł i nie mógł się doczekać, kiedy Hornborin zacznie ich budzić.Oczy hobbita po bezsennej nocy kleiły się i piekły, nogi miał obolałe, z trudem rozprostowywał plecy.Do Sali Kronik było już niedaleko, a potem odpoczynek, odpoczynek, odpoczynek!.Tunel kończył się ścianą bez drzwi.Gloin i Dwalin musieli zmitrężyć sporo czasu, a inni przeżyć pełne niepokoju chwile, zanim sekretne drzwi otworzyły się, i weszli w inny korytarz, znacznie szerszy, prosty i przestronny.Gładka podłoga i starannie obrobione ściany zdradzały jego przeznaczenie; światło pochodni oświetliło półokrągły łuk; było to wejście do dużej sali.- To jest Dwudziesta Pierwsza Sala - powiedział Gloin, z szacunkiem ściszając głos.- Pamiętne miejsce.My idziemy do północnych drzwi.- Za nią powinien być korytarz, a po prawej ręce drzwi do Sali Kronik - uśmiechnął się hobbit, przypomniawszy sobie odnośne stronice Czerwonej Księgi.Nie mylił się.Drzwi, których niegdyś mężnie broniła dziewiątka strażników przed naporem orków i trolli, pozostawały szczelnie zamknięte.Podłoga przed drzwiami była czysta, a to zdziwiło doświadczonego Gloina: wszędzie w Dwudziestej Pierwszej Sali osiadł kurz, tak samo jak w całej zachodniej stronie jaskiń Morii, natomiast tu, przed drzwiami Sali Kronik, kurzu, nie wiadomo dlaczego, nie było.Zbliżyli się i znaleźli odpowiedź.Kamienną płytę pokrywały białe rysy, pozostałe zapewne po uderzeniach jakimś ostrym metalowym narzędziem; wyglądało, że drzwi usiłowano otworzyć od strony korytarza.- Ktoś bardzo chciał zajrzeć do wewnątrz - uśmiechnął sięDwalin.- A drzwi są zamknięte? - zapytał Torin.- I to nie na zwyczajny zamek - odparł Moriańczyk.- Popatrzcie dokoła, przyjaciele.Nie wolno, żeby to usłyszeli ci.Krasnolud odwrócił się twarzą do drzwi i coś niezbyt głośno, śpiewnie powiedział.Otwierający się prześwit zalało szare światło.Wewnątrz Sali Kronik wszystko było tak, jak w czasach wędrówki Froda: kufry w niszach, a pod oknem biała płyta nagrobkowa na szarym kamieniu i znane Folkowi wiersze we Wspólnej Mowie i języku krasnoludów.- Witaj, panie Balinie, synu Fundina - powiedział cicho Torin, i wszystkie krasnoludy uklękły, także Folko.Oddawszy cześć pamięci Balina, rozeszli się po sali, oglądając kufry.Tu, w odróżnieniu od mieszkalnych jaskiń na zachodzie, ocalało wszystko, ale po otwarciu pierwszego kufra natknęli się na list, rzucony na zawinięte w płótno księgi.Ktoś napisał:Temu, kto przestąpi próg krainy przodków, kogo nie powstrzyma czarny lęk i rozpacz.Bracia! Wystrzegajcie się Płomiennych Oczu, które niosą śmierć, gdy góry zaczynają oddychać.Nie schodźcie niżej, bo strach pomiesza wam zmysły.Nie wiemy, co to jest, to idzie spod ziemi.W Lochach Morii pojawił się znowu Koszmar Otchłani, o którym nie słyszeliśmy od dwustu siedemdziesięciu lat.Do porzuconych jaskiń zachodu przedostali się orkowie; nas jest za mało, byśmy mogli z nimi walczyć.Wezwijcie elfów! Chyba tylko oni będą mogli nam pomóc.Mamy do czynienia ze starym złem, które nie poddaje się nam.W skrzyniach znajdziecie szczegółowy opis wszystkiego, co się wydarzyło w Khazad-Dum! I jeszcze jedno.Szukajcie mithrilu! Jest na Szóstym Głębinowym, zamurowany w ścianie Sto Jedenastej Sali.Droga doń wiedzie przez Salę Zamkową.Wyczekajcie chwili, kiedy Płomienne Oczy zasną, i niech bogactwa przodków znowu posłużą tan-garom.Nam nie udało się ich uratować.Żegnajcie! Erebor zawsze powstanie na pierwsze wezwanie śmiałków.My będziemy zbierać siły i czekać.Nie nazywajcie nas pochopnie tchórzami.W tym miejscu posłanie się kończyło.Nie było podpisu ani daty.Torin dokładnie obejrzał kartkę pergaminu, odchrząknął i puścił w koło.Kiedy powróciła do niego, odłożył ją na poprzednie miejsce, zamknął pokrywę kufra i usiadł na nim.Zmęczone krasnoludy, zrzuciwszy z ramion bagaż, broń, narzędzia i zapasy, rozlokowały się, gdzie kto mógł.Malec cicho wyjął szpunt swojego antałka.Jednakże nie zdążyli zacząć narady ani wdać się w tak lubiane przez krasnoludy spory.Ledwo słyszalny szmer dobiegł ich od strony niedomkniętych drzwi, prowadzących z korytarza do Dwudziestej Pierwszej Sali.Hornborin poderwał się i natychmiast znalazł przy drzwiach.Nikt z krasnoludów nie zdążył niczego przedsięwziąć, gdy Hornborin z krótkim gniewnym okrzykiem zatrzasnął drzwi i dla pewności oparł się o nie plecami z całej siły.- Orkowie, orkowie w korytarzu! - krzyknął, usiłując dosięgnąć topora.- Szybciej, Gloin, Dwalin!Zza kamiennych drzwi dał się słyszeć tupot nóg i głuchy ryk, przepełniony taką nienawiścią, że Folka przeszył dreszcz.Drzwi, które blokowali teraz Hornborin, Grani, Gimli, Tror i Dwalin, zatrzęsły się, potem ktoś uderzył w nie czymś ciężkim; poruszyły się, ale nie otwarły.Gloin pospiesznie zaczął szeptać słowa zaklęcia, w końcu westchnął z ulgą, drzwi nie ustąpiły.Napierano na nie z jeszcze większą siłą, ale trzymały mocno.Hornborin otarł pot z czoła.- Jest ich tam co najmniej setka - powiedział półgłosem.-To są jacyś inni orkowie, niepodobni do tych, których położyliśmy na Szóstym Poziomie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl