[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy otwieraÅ‚a usta, żeby krzyczeć, jak kobieta,którÄ… niespodziewanie ujrzaÅ‚ na rysunku, krzyczeć niemym krzykiem, rozbrzmiewajÄ…-cym we wnÄ™trzu mężczyzny jak najokrutniejsza ze zniewag.Coy czuÅ‚, jak ten lamentwsÄ…cza siÄ™ w jego żyÅ‚y, i zagryzaÅ‚ usta, tamujÄ…c w sobie przerażenie, które zalewaÅ‚omu pierÅ›, nos i usta, jakby tonÄ…Å‚, bez tchu, w morzu gÄ™stej rozpaczy.ChciaÅ‚ pÅ‚akać,jak wtedy gdy byÅ‚ dzieckiem, wielkimi, obfitymi Å‚zami nad tym, że niezdolny jest po-wstrzymać dreszcz tak wielkiej samotnoÅ›ci.Tego nie dawaÅ‚o siÄ™ znieść.PrzeczytaÅ‚ tylkotrochÄ™ książek, przez parÄ™ lat pÅ‚ywaÅ‚ i miaÅ‚ kilka kobiet; dlatego wiedziaÅ‚, że brak musłów i gestów, i wiedziaÅ‚ też, że jego milczenie wydaje siÄ™ toporne, nieokrzesane.JednakoddaÅ‚by życie, by dotrzeć do jej wnÄ™trza, przedrzeć siÄ™ przez włókna jej ciaÅ‚a, zbliżyćdo jej odsÅ‚oniÄ™tego mózgu i lizać go powoli, delikatnie, z caÅ‚Ä… czuÅ‚oÅ›ciÄ…, do jakiej byÅ‚zdolny, oczyszczajÄ…c go z tego, co setki lat, tysiÄ…ce mężczyzn, miliony losów pozosta-wiÅ‚y tam jako balast, odpadki, bolesny i zÅ‚oÅ›liwy rak.I dlatego za każdym razem, po710 każdym ostatnim dreszczu kobiety, uparcie ponawiaÅ‚ próby, zapominajÄ…c o sobie sa-mym, pobudzony rozpaczÄ…, kiedy ona przestawaÅ‚a siÄ™ poruszać i nieruchomiaÅ‚a, chwy-tajÄ…c powietrze z trudnoÅ›ciÄ…, starajÄ…c siÄ™ odzyskać oddech; a on, jego żywe komórki,jego krew i pamięć stwierdzaÅ‚y, że kocha jÄ… bardziej niż kogokolwiek czy cokolwiek naÅ›wiecie.Ona jednak już odeszÅ‚a, on przestawaÅ‚ dla niej istnieć  byÅ‚ intruzem w tymÅ›wiecie i w tej chwili.I taki bÄ™dzie, myÅ›laÅ‚ ze smutkiem, koniec tego wszystkiego: niehuk, ale ledwo zauważalne westchniÄ™cie.W tej chwili obojÄ™tnoÅ›ci, nadchodzÄ…cej punk-tualnie jak wyrok, wszystko w niej umieraÅ‚o; wszystko ulegaÅ‚o zawieszeniu, podczasgdy puls wracaÅ‚ do normy.I znów skóra mężczyzny byÅ‚a Å›wiadoma, że otwarÅ‚y siÄ™ lukiwychodzÄ…ce na noc i na zimno, które unosiÅ‚o siÄ™ znad morza jak biblijne przekleÅ„stwo.To wpÄ™dzaÅ‚o go w smutek równie jaÅ‚owy jak powierzchnia marmuru: gÅ‚adki, doskona-Å‚y, ogromny.Morze Sargassowe przerażajÄ…co nieruchome, mapa sferyczna z napisamipodobnymi do tych, jakie wymyÅ›lali dawni żeglarze: PrzylÄ…dek Rozczarowania, GÅ‚Ä™-bina SamotnoÅ›ci, Zatoka Goryczy, Wyspa Niech Bóg Nas Strzeże.Potem caÅ‚owaÅ‚ago i odwracaÅ‚a siÄ™ plecami, a on leżaÅ‚ na wznak  czujÄ…c odrazÄ™ do tego ostatniegopocaÅ‚unku i pogardÄ™ dla siebie samego  z rÄ™kÄ… opartÄ… na bliskim, nagim, Å›piÄ…cym711 biodrze.Z oczami otwartymi w ciemnoÅ›ci sÅ‚uchaÅ‚ morza uderzajÄ…cego o kadÅ‚ub  Car-panty i wiatru grajÄ…cego w takielunku.I myÅ›laÅ‚, że nikt nigdy nie byÅ‚ zdolny wykreÅ›lićmapy sferycznej pozwalajÄ…cej na żeglugÄ™ poprzez kobietÄ™.I czuÅ‚ pewność, że Tángerodejdzie z jego życia, zanim kiedykolwiek uda mu siÄ™ naprawdÄ™ jÄ… posiąść.* * *Mniej wiÄ™cej w tym czasie dotarÅ‚y do mnie nowe wieÅ›ci od tej ekipy.Tánger za-dzwoniÅ‚a do mnie z El Pez Rojo, restauracji na przylÄ…dku Palos, z proÅ›bÄ… o wyjaÅ›nie-nie pewnego problemu technicznego, który powiÄ™kszaÅ‚ margines bÅ‚Ä™du o pół mili nawschód.RozwiaÅ‚em jej wÄ…tpliwoÅ›ci, spytaÅ‚em, jak postÄ™pujÄ… prace, a ona odrzekÅ‚a, żewszystko dobrze, dziÄ™kuje, i że jeszcze bÄ™dÄ™ miaÅ‚ od niej wieÅ›ci.Faktem jest, że minęłoparÄ™ tygodni, zanim te wieÅ›ci do mnie dotarÅ‚y  a przeczytaÅ‚em je w gazetach i czu-Å‚em siÄ™ równie gÅ‚upio jak niemal wszystkie postaci w tej historii.Nie wyprzedzajmyjednak wydarzeÅ„: Tánger zadzwoniÅ‚a któregoÅ› poÅ‚udnia, kiedy  CarpantÄ™ zacumowaliprzy nabrzeżu starej wioski rybackiej zmienionej w atrakcjÄ™ turystycznÄ….Niż atlantyckinadal staÅ‚ w miejscu, a sÅ‚oÅ„ce Å›wieciÅ‚o nad caÅ‚Ä… dÅ‚ugoÅ›ciÄ… i szerokoÅ›ciÄ… geograficznÄ…712 Hiszpanii.IgÅ‚a barometru trzymaÅ‚a siÄ™ wysoko, nie osiÄ…gajÄ…c niebezpiecznej poziomejpo lewej stronie; i  paradoksalnie  to wÅ‚aÅ›nie sprowadziÅ‚o ich do maÅ‚ego portu,leżącego nad szerokÄ… ciemnÄ… pÅ‚yciznÄ…, peÅ‚nÄ… wystajÄ…cych kamieni tuż pod powierzch-niÄ… wody, u stóp latarni morskiej wzniesionej na wysuniÄ™tej w morze skale.PorannyupaÅ‚ sprawiÅ‚, że po lewej stronie nieba pojawiÅ‚y siÄ™ cumulonimbusy, które uÅ‚ożyÅ‚y siÄ™w ksztaÅ‚t rosnÄ…cego ku górze kowadÅ‚a, o groznym szarawym kolorze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl