[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najlepiej z nas wszystkichwiedział, co planuje mój brat.Przesłał mi uczciwe ostrzeżenie.No cóż, czekajmy na jego ruch.My tymczasem mamy wiele doroboty przed nastaniem świtu.Powrócili kurierzy gotowi, by udać się do książąt wasalnych.Byli odziani w płaszcze odpowiednie do nocnej jazdy.Ze stajniwyprowadzano osiodłane i gotowe do drogi konie.Jeden z nichniemal kłusował, prowadzony przez głównego stajennego.Mężczyzna był wyjątkowo podekscytowany i ledwie łapałoddech.Wreszcie zdołał powiedzieć:— Panie, ze stajni zniknął jeden z koni wraz z całą uprzężą isiodłem! Chcieliśmy przygotować na jutro najlepszegowierzchowca dla ciebie, panie, i wtedy spostrzegliśmy, że gonie ma.Silny, młody deresz.Zniknął be śladu, tak samo jakderka, siodło, uzda i cała uprząż.— A co z koniem, na którym przybył Bledri ap Rhys? Jegowierzchowcem, na którym przybył do Świętego Asafa? —zapytał gwałtownie Hywel.— Ciemnoszary z jaśniejszymi cętkami po bokach? Czy jestw stajni?— Wiem, o którym mowa.Nie może się równać z dereszem.Nadal jest w stajni.Kimkolwiek był złodziej, wiedział, któregorumaka wybrać!— I umknął szybko! — rzekł wściekły Hywel.— To pewne, że uciekł, by się przyłączyć do Cadwaladra ijego irlandzkich Duńczyków pod Abermenai.Jaki diabełdopomógł mu wydostaniu się poza bramy? I to konno!— Niech kilku ludzi popyta strażników — rozkazał Owain,jednakże bez większego przekonania.Nie zwrócił równieżuwagi na to, kto pospieszył wypełnić jego polecenie.Strażnicypełniący wartę przy wrotach wiodących do jego siedziby byli wpełni godni zaufania, o czym świadczył fakt, że żaden z nichnie opuścił stanowiska, jakkolwiek musieli być ciekawi, co teżdzieje się na dziedzińcu.— Nie ma możliwości, by kogoś uwięzić — rzekłfilozoficznie Owain — jeśli tylko ma on dość wigoru i jestzdecydowany zbiec.Można pokonać każdy istniejący mur,jeśli ma się wystarczający po-wód.No i iv końcu zbieg jest człowiekiem mojego brata.—Zwrócił się ponownie do zmęczonego posłańca: — Wciemnościach rozważny podróżnik trzyma się utartychszlaków.Czy jadąc tutaj, spotkałeś po drodze jeźdźcapodążającego na zachód?— Nie, panie mój, nie spotkałem nikogo takiego, odkądprzekroczyłem Cegin.Wcześniej zaś widziałem naszych ludzi,dobrze mi znanych i żaden z nich nigdzie się nie spieszył.— Nasz zbieg jest więc prawdopodobnie już zbyt daleko,byśmy mogli go pochwycić, poślijmy jednak przynajmniejEiniona z rozkazem zatrzymania go.Kto wie? Koń mógłokuleć, pędząc w ciemnościach, a jeździec mógł zgubić drogęw nieznanym terenie.Możemy go jeszcze zatrzymać —powiedział Owain i zwrócił się do rządcy, który miał przepytaćstrażników pełniących wartę przy tylnych wrotach: — I cóż?— Nie widzieli nikogo, kto wychodziłby przez wrota.Chociaż obcy, rozpoznaliby go.W jakikolwiek sposóbwydostał się na wolność, na pewno nie zrobił tego tą drogą.— Tak też myślałem — rzekł książę posępnie.— Moi strażnicy są czujni.Poślij zatem kurierów, Hywelu, apotem przyjdź do mojej komnaty.Cuhelynie, chodź z nami.—Owain rozejrzał się wokół, podczas gdy jego posłańcyszykowali się do drogi.— Gwionie, to ciebie nie dotyczy.Udaj się na spoczynek.Imiej w pamięci słowo honoru, które dałeś.Albo je cofnij —dodał sucho Owain — i nie mów o tym nikomu, kiedybędziemy nieobecni.— Dałem słowo — odparł Gwion wyniośle.— I dotrzymamgo.— A ja je przyjąłem — rzekł książę łagodniej — i ufam mu.Idź więc, co masz tu więcej do roboty?„Cóż prócz urazy — pomyślał Cadfael z goryczą— przynieśćmoże nam fakt, iż Gwion został pozbawiony wolności?".Przezgłowę mnicha przemknęła nagła myśl, iż Bledri ap Rhys, takzapalczywie usprawiedliwiający swego pana i grożący w jegoimieniu, nie dał słowa honoru, a co więcej, prawie na pewnospotkał się pospiesznie i potajemnie z Gwio-nem w kaplicyzaledwie kilka godzin temu.Teraz zaś był w drodze, bydołączyć do Cadwaladra pod Abernai, znając siły Owaina ijego plany.Gwion nigdy nie obiecywał niczego ponad to, żenie ucieknie.W obrębie murów mógł poruszać się wedleswojej woli, a jego swoboda rozciągała się prawdopodobnietakże na najbliższą okolicę.Dlatego właśnie wyraził zgodę nazatrzymanie.Nikt nie obiecał tak wiele Biednemu ap Rhysowi.A Gwion nie próbował ukrywać swej nieugiętej lojalności wstosunku do Cadwaladra.Czy mógł być nazywany zdrajcą,jeśli dopomógł nieoczekiwanemu sprzymierzeńcowi uciec ipowrócić do jego księcia? Dobre pytanie! Znając, choćbynawet tylko z relacji Cuhelyna, upór i lojalność Gwiona, mógłwiele razy przypominać, że jego słowo honoru zostało danepod pewnymi warunkami, a on pochwyci każdą szansęsłużenia panu, którego kochał nawet pomimo jego klęsk.Gwion odwrócił się powoli, z ociąganiem przyjmującodprawę, zatrzymał się po kilku krokach z po-chyloną głową, lecz po chwili ruszył energicznie w stronękaplicy; w jej wnętrzu, niczym magnetyt, błysnęła czerwonaiskierka.O co poszedł się pomodlić? O pomyślne przybycieduńskich najemników Cawaladra czy o szybką i bezkrwawąugodę pomiędzy braćmi? A może o spokój własnego umysłu?Stojąc niezłomnie wyprostowany w kaplicy, mógł rozważać,czyjego lojalność — gdy zaszła nieoczekiwana koniecznośćnaruszenia przysięgi — nie została splamiona grzechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl