[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otrzymaliśmy upragnione potwierdzenie, do którego dwór dołączył dla mnie tytuł margrabiego Torres Rovellas.Odtąd zajęto się wyłączniesukniami, klejnotami i tym podobnymi kłopotami, tak rozkosznymi dla młodej dziewczyny mającej zostać małżonką.Tkliwa jednak Elwiramało zwracała uwagi na te przygotowania i zajmowała się tylko szczę-ściem swego narzeczonego.Nadeszła wreszcie chwila naszego związ-ku.Dzień wydawał mi się nieznośnie długi, obrzęd bowiem miał odbyć się dopiero wieczorem w kaplicy letniego domu, który posiadaliśmyniedaleko od Burgos.Przechadzałem się po ogrodzie dla zagłuszenia trawiącej mnie nie-cierpliwości, następnie usiadłem na ławce i zacząłem zastanawiać się nad moim postępowaniem, tak mało godnym tego anioła, z którymwkrótce miałem się połączyć.Przypominając sobie wszystkie popeł-nione przeniewierstwa, naliczyłem aż do dwunastu.Natenczas wyrzuty sumienia znowu, owładnęły moją duszą i gorzko sam na siebie wyrze-kając, rzekłem:– Nieszczęsny niewdzięczniku, pomyślałżeś o skarbie, jaki ci prze-znaczono, o tej boskiej istocie, która wzdycha i oddycha tylko dla ciebie, która kocha cię nad życie i która do kogo innego nigdy słowa nawet nie przemówiła?Podczas tego aktu skruchy usłyszałem, jak dwie garderobiane Elwi-ry usiadły na ławce przypartej do przeciwnej strony szpaleru i zaczęły między sobą rozmowę.Pierwsze zaraz słowa zwróciły całą moją uwagę.NASK IFPUG434Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG– Cóż więc, Manuelo – rzekła jedna z dziewczyn – nasza pani musisię bardzo cieszyć, że będzie mogła kochać naprawdę i dać prawdziwe dowody miłości, zamiast tych drobiazgowych oznak przychylności,jakie tak hojnie rozdawała zalotnikom u kraty?– Mówisz zapewne – odrzekła druga – o tym nauczycielu gitary,który całował ją ukradkiem w rękę udając, że uczy ją przebierać palcami po strunach.– Wcale nic – odpowiedziała pierwsza – mówię tu o tuzinie miło-stek, wprawdzie niewinnych, ale którymi nasza pani bawiła się i naswój sposób do nich zachęcała.Naprzód ten mały bakałarz, który jąuczył geografii – o! ten kochał się szalenie, dała mu też za to pęk wło-sów, tak że następnego dnia nie wiedziałam, jak ją mam uczesać.Póź-niej ów wygadany administrator, który donosił o stanie jej majątków i zawiadamiał ją o dochodach.Ten to miał swoje sposoby, obsypywałnaszą panią pochwałami i upajał pochlebstwem.Dała mu też za to swo-ją sylwetkę portretową, dała ze sto razy przez kratę rękę do pocałowania, a co kwiatów i bukiecików nawzajem sobie posyłali!Nie przypominam sobie w tej chwili dalszego ciągu rozmowy, alemogę was zapewnić, że do tuzina ani jednego nie zabrakło.Byłemwstrząśnięty.Zapewne, Elwira okazywała swoim zalotnikom względyw gruncie rzeczy niewinne, były to raczej dziecinady, ale Elwira, jaką sobie wyobrażałem, nie powinna była pozwolić sobie nawet na najmniejszy pozór przeniewierstwa.Teraz wyznaję, że rozumowanie mojebyło cale niedorzeczne.Elwira od pierwszych lat życia mówiła tylko o miłości, należało mi zatem zrozumieć, że – zamiłowana w rozmowie otym przedmiocie, nie tylko ze mną będzie o nim rozmawiała.Nigdy nie byłbym uwierzył w takie postępowanie, ale przekonany na własneuszy, poczułem się zawiedziony i pogrążyłem się w smutku.Wtem dano mi znać, że wszystko już jest gotowe.Wszedłem do kaplicy z twarzą zmienioną, która zdziwiła mojąmatkę i zaniepokoiła narzeczoną.Sam ksiądz zmieszał się i nie wie-dział, czy ma nas pobłogosławić.W końcu dał nam ślub, ale mogęwam śmiało wyznać, że nigdy tak gorąco oczekiwany dzień tak źle nie spełnił pokładanych w nim nadziei.W nocy było inaczej.Bożek małżeństwa, zapaliwszy swoje po-chodnie, osłonił nas welonem swoich pierwszych rozkoszy.Wszystkiemiłostki uleciały Elwirze z pamięci, a nieznane dotychczas uniesienie wypełniło jej serce miłością i wdzięcznością.Cała należała do swego małżonka.NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG435Nazajutrz oboje mieliśmy wygląd ludzi szczęśliwych, jakżeż zresz-tą mógłbym trwać w moim smutku!Ludzie, którzy przeszli przez życie, wiedzą, że wśród wszystkichjego darów nie ma niczego, co można by porównać ze szczęściem, ja-kim obdarza nas młoda małżonka, wnosząc w małżeńskie łoże tyle niezgłębionych tajemnic, tyle nie urzeczywistnionych marzeń, tyle roz-kosznych myśli.Czymże jest reszta życia wobec tych dni, spędzonych między świeżym wspomnieniem słodkich przeżyć a zwodniczymi złudzeniami na przyszłość, którą nadzieja zdobi w najpiękniejsze barwy.Przyjaciele naszego domu przez pewien czas zostawili nas w na-szym upojeniu samym sobie, ale kiedy uznali, że już jesteśmy w stanie z nimi rozmawiać, zaczęli rozbudzać w nas chęć dostąpienia zaszczytów.Hrabia Rovellas spodziewał się był niegdyś otrzymać tytuł granda,my więc, zdaniem naszych przyjaciół, powinni byliśmy przyprowadzićjego zamiar do skutku; nie tylko dla nas samych winniśmy to uczynić, ale również dla dzieci, którymi niebo miało nas w przyszłości obdarzyć.Jaki by nie był skutek naszych starań, moglibyśmy później żało-wać takiego zaniedbania, a zawsze lepiej jest zawczasu oszczędzić sobie wyrzutów.Byliśmy w wieku, w którym ludzie zwykli postępowaćza radami otaczających, pozwoliliśmy więc zawieźć się do Madrytu.Wicekról, dowiedziawszy się o naszych zamysłach, napisał za namilist pełen najusilniejszych poleceń.Z początku pozory zdawały się nam sprzyjać, ale były to tylko pozory, które niebawem przybrały na się zwodnicze kształty dworskie i nigdy się nie urzeczywistniły.Zawiedzione nadzieje martwiły przyjaciół naszego domu i – na nie-szczęście – moją matkę, która byłaby wszystko oddała na świecie, żeby tylko ujrzeć swego małego Lonzeta grandem hiszpańskim.Wkrótcebiedna kobieta wpadła w przewlekłą chorobę i poznała, ze niewiele już pozostaje jej do życia.Natenczas, pomyślawszy naprzód o zbawieniuduszy, zapragnęła przede wszystkim zostawić dowody wdzięcznościuczciwym mieszkańcom miasteczka Villaca, którzy tak nas kochali,gdy byliśmy w biedzie.Zwłaszcza rada była coś uczynić dla alkada i dla proboszcza.Matka moja nic nie miała swego, ale Elwira z chęcią postanowiła dopomóc jej w tak szlachetnych celach i posłała im dary przewyższające chęci mojej matki.Dawni nasi przyjaciele, dowiedziawszy się o szczęściu, jakie ichspotkało, przybyli do Madrytu i otoczyli łoże swej dobrodziejki.Matka porzucała nas szczęśliwych, bogatych i jeszcze kochających się nawza-NASK IFPUG436Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UGjem.Ostatnie jej chwile były pełne słodyczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl