[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałabym bardzo poświęcićtrochę czasu na doprowadzenie siebie do porządku.- Och, oczywiście - odparł Devereaux.-Jestem bezmyślny i głupi.Prawdę powiedziawszy to sam miałem zamiar doprowadzić się doporządku.Zostawiłem moje przybory do golenia w Szwajcarii.- Podniósł w górę torbę zdrogerii.- To się wspaniale składa!- Zadzwonię do pani za jakąś godzinę.- Po co? Czy pan widział, jakie oni mają tu łazienki? Och! One są większe od damskich toaletu Dona.To znaczy w jego restauracjach.Tam jest mnóstwo miejsca.I te wielkie, cudowneręczniki.Przysięgam, że to są wspaniałe, grube prześcieradła kąpielowe! Zcisnęła go za ramięi uśmiechnęła się niewinnie.- No cóż, to rzeczywiście rozwiązanie.- Jedyne.Chodzmy, zamówimy sobie kilka drinków i zrelaksujemy się wspaniale.Ruszyli dowindy.- To bardzo miło z pani strony.- Piekielnie miło! Ginny powiedziała nam, że pan telefonował.Ona zbyt stanowczo narzucanam swoją wolę.Teraz moja kolej.Był pan w Genewie? Sam zatrzymał się:- Powiedziałem Szwajcaria.- Czy to nie Genewa? Apartament Anne znajdował się również od strony Tamizy, również naszóstym piętrze i niecałe pięćdziesiąt stóp od jego."Szwajcaria.Czy to nie Genewa?" Kilkamyśli przemknęło mu przez głowę, ale był zbyt zmęczony, by się nad nimi zastanowić.I po razpierwszy od kilku dni odprężony.Nie pozwoli, aby jakiś problem zaprzątał mu głowę.Pokojebyły prawie identyczne jak jego.Wysokie sufity z autentycznymi gzymsami; cudowne, staremeble - wypolerowane, funkcjonalne - biurka, stoły, obrazy, krzesła i sofa, która przyniosłabyzaszczyt ParkeBernetowi.Stare zegary i lampy, których nie przybito gwozdziami, ani nieprzyczepiono do nich plastikowych tabliczek z informacją o właścicielu.Wysokie, kwateroweokna z królewskimi draperiami po bokach, z których roztaczał się widok na rzekę;pobłyskiwały na niej światła małych łodzi, a dalej budynków i mostu Waterloo.Siedział wsalonie na sofie, z poduszkami pod głową, bez butów, z wysoką szklanką w ręku.Programpierwszy BBC nadawał koncert Vivaldiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Londyńskiej,a ciepło płynące z kaloryfera ogrzewało pokój i wypełniało go atmosferą wypoczynku.Dobrerzeczy przychodzą do tego, kto na nie zasłużył, pomyślał Sam.Anne wyszła z łazienki i stanęław drzwiach.Szklanka Devereaux zatrzymała się nagle w drodze do ust.Ubrana była - jeśli todobre słowo - w prześwitujący szlafroczek, który niewiele pozostawiał wyobrazni, za to jąprowokował.Jej ciężkie, ale wymowne piersi, zakończone różowymi sutkami, nabrzmiały podcienką warstwą materiału.Długie blond włosy opadały niedbale i zmysłowo na ramiona,dodając uroku twarzy.Wspaniale ukształtowane nogi rysowały się pod peniuarem.Bez słowapodniosła rękę i skinęła na niego.Wstał z sofy i poszedł za nią.W wielkiej, wykładanejkafelkami łazience ogromna wanna pełna była pieniącej się wody; tysiące bąbelkówwydzielało zapach róż i wilgotnej wiosny.Anne wyciągnęła rękę i zdjęła mu krawat, a potemkoszulę, odpięła klamerkę u paska, rozsunęła zamek spodni i ściągnęła je w dół.Uwolnił się odnich jednym kopnięciem.Położyła mu ręce na talii i ściągnęła szorty, jednocześnie klękając.Usiadł na brzegu ciepłej wanny, kiedy ściągała mu skarpetki.Podtrzymała go za ramię, kiedyzanurzył się w wodzie; jego ciało zniknęło pod pieniącymi się, białymi bąbelkami.Wstała, zdjęła z szyi żółtą obrożę, a potem szlafrok, który opadł miękko na gruby biały dywanik.Byłaabsolutnie wspaniała.I weszła do wanny za Samem.- Czy chcesz zejść na dół na obiad? - zapytała dziewczyna spod prześcieradła.- Jasne - odpowiedział Devereaux spod tego samego przykrycia.- Czy wiesz, że spaliśmy ponad trzy godziny? Jest prawie dziewiąta trzydzieści.Przeciągnęłasię.Sam napawał się jej widokiem.- Po obiedzie moglibyśmy pójść do jednego z pubów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl