[ Pobierz całość w formacie PDF ] .niechętnie.rozchlapują dziwnie małe ilości krwi.Instynkt mi- Zamknij się, kurwa mać, i tam się schowaj, zanim mówi, że szok zatrzymał zasrańcowi serce w miejscu.cię zabiją! - Krzykacz ma jego oficerski stopień Kolejna kula rozrywa mu żuchwę.Wcale tam nienajwyrazniej w dupie.mierzyłem, ale M-60 to nie skalpel.Trafienie w stawMały poszedł się tam schować, żeby go nie zabili.barkowy posyła jego prawe ramię w cholerę, razem zAle jazda.rączką i żyłką.Plecak robi swoje i przez moment nicMój okop.Ustawiam M-60, stabilizuję dwójnóg, nie widzę, podmuch wrzuca mnie do okopu.Rodriguez, no tak, ładowniczy nazywa się Rodriguez, Coś pęka w Rodriguezie.Dociera do niego, że możerozkłada się, żeby piżamki broń Boże go nie zobaczyły.zginąć mimo tego, iż tak bardzo uważa na siebie.Ouuuu, ten gość obcykał procedury przeżycia tej Kurwa mać, on chyba pojmuje, że może zginąć właśniewojny, nie ma dwóch zdań.Nie mogę się doczekać.dlatego, że się boi.Jest tchórzem, ale walczy o życie.Zbiera się do kupy, ale przecież jest cykorem, więc co*** robi? Boi się, cholernie się boi.Boi się własnegostrachu.Ten strach przed strachem jest silniejszy, niżNo i przyszli, cholera.obawa przed piżamkami.Boi się bać.Jego oczy.Wybieram odpowiedni moment i pruję pierwszą Jestem z niego dumny.Następną taśmę pomaga miserię, rozganiam małą grupkę, która jeszcze przed zakładać rękami pewnymi i stabilnymi, jak dłoniechwilą uznała, że podejście akurat tędy to doskonały chirurga.pomysł.Kilku zostało, leżą nieruchomo.Kolejny pada,przez moment jego plecy próbowały wyprzedzić głowę ***i nogi, wygiął się i załamał, seria poszła dalej, drzewo,drzewo, piżamka, drzewo, krzak, cholera wie co, Zaczynam nucić nasz hymn.Normalnie chybapiżamka, piżamka, drzewo, piżamka.Kurwa, dobry w jestem wrednym cynikiem, ale gdyby teraz ktoś mitym jestem! powiedział, że mój nagły atak patriotyzmu jestZaczynam nucić Yankee Doodle.Dlaczego akurat kiczowaty, rozprułbym mu maczetą brzuch, obiegłYankee Doodle? Diabli wiedzą.Zmieniamy taśmę, zasrańca i kopnął w dupę tak, by wszystko się z niegokrótka, przerwa w ciągłym ogniu, mogę obejrzeć broń.wylało.Ejże, chyba wkładam w to serce i wolny czas, tak sobie Maczeta, mam sporą maczetę.Coś tu nie gra.myślę.Tutaj coś podpiłowane, przerywacz Strzelam do piżamek, to takie proste, automatyczne.zmodyfikowany, blokada podajnika podszlifowana, lufa Dystans, ruch, kontrolowane krótkie serie, moje własnepomalowana w czarno-białe prążki, jakieś takie sanktuarium ładu i porządku w pojebanym chaosierozdygotane, rozchwiane, jakiś ozdobny pseudo- wojny.Rozganiam i rozszarpuję grupki, przygważdżamkamuflaż.Na kolbie nacięcia.Około trzydziestu.kontrataki i do diabła, chyba psuję statystykę.MamNiezle.cela.Zabijanie to instynkt.Jestem w tym dobry.Znowu idą, znowu nacierają.Nie boją się śmierci, Czasem czuję, który krzak ma swojego żółtka.Wiem,no to ją dostają.Giną jeden po drugim, kule grzęzną w skąd wyskoczą.Szybko namierzam i wyrzucam w ichciałach, w ziemi, drzewach.Niby tylko niektóre stronę skondensowane, skupione serie celnychwyrywają dziury w piżamkach, sporo wyrywa dziury pocisków.Jazgot broni to element tła, naturalny, jakwe wszystkim wokół, ale przecież do kurwy nędzy, jest tętnienie krwi w skroniach.Odrzut.Odrzut tonas tutaj od chuja i jeszcze kilku, a wszyscy grzeją do sprzymierzeniec.Zaczynam niżej, roznoszę kupkętych kurdupli.I oni giną, a mimo to następni idą dalej.gałązek, oderwaną od pnia przez odłamki z czegośTaka absurdalna myśl - jest ich więcej niż mamy kul.cięższego.Rozwalam pieniek, to ich zatrzymuje.Ale jaja.Zwiastun fali gorącego ołowiu budzi w nich instynktGRUDZIEC 2003ARTUR WOJTCZAKprzetrwania.Wytracają prędkość, chcą skręcać, szukać kula rozdziera mi rękaw.Ledwie co widać, dym, pył,osłony.Ale przecież w pół sekundy nie zdążą, a nawet ogień, kurduple gówno widzą w tym syfie.Nasityle czasu nie mają, bo podrzut mojej broni posyła strzelają już tylko mniej więcej w ich stronę, równiekolejne kule dokładnie tam, gdzie trzeba, mniej więcej dobrze mogę dostać zaraz w plecy.Kolejny, niew nich.Jakieś kolano, czyjeś biodro, bark, piąty z tej spodziewał się mnie tutaj i odleciał.Następny, lepiejgrupki puścił karabin, zamachał ramionami, zamiast ustawiony, wymieniamy kule.twarzy znalazł krwawą miazgę, ale znalazł ją, już leżąc Trafił mnie.Dostałem.Zabiłem go, ale mnie trafił.na plecach.Nic mnie nie boli.Czekam na słabość, na mroczkiTrzydzieści kilka nacięć na kolbie to kurewsko przed oczami, na grunt stający dęba, uderzający mnie wmało.Czy ja zaznaczam co dziesiątego? Kiedy ja ich, twarz, i na nicość.Na razie nic.Wypada dwóch,kurwa, liczę? Po bitwie? Niemożliwe, w tym musi być przecinam ich ostatnią serią.Jakby na próbę dobywamjakiś hak.maczety.Nowa taśma.Kończy się amunicja, za to piżamek Nadal stoję.coraz więcej.Zmiałem się, że jest ich więcej niż Tak głośno się jeszcze chyba nigdy nie śmiałem.naszych kul, ale oni zachowują się, jakby byli o tym Lecę przed siebie, wielkie oczy spod śmiesznejprzekonani.Strzelają wprost w naszą pozycję, czapeczki, twarz zalana krwią, krzyk.Uderzam go drugiRodriguez kuli ramiona.Ja.Ja nie mam na to czasu.raz i trzeci.nacięcie.Już wiem.Liczę zabitychRefleksja, doszukuję się w sobie odwagi, poświęcenia, cholerną maczeta.Kula w serce.Piżamka ma wielkieinstynktu przetrwania, głupoty.Nie jestem pewien, co oczy, coś krzyczy, zabijam go.znalazłem.Zaczynam zagadywać Rodrigueza, pytam o Kolejny, już nawet nie biegnę, niech strzela.Nielaski.Rozszerzają mu się oczy.Zaczynamy rozmawiać rozumiem, gdzieś we mnie pojawia się jakaś chorao Alice
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|