[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Przykro mi, że muszę to powiedzieć, ale jest nią pańska żona.52.Przez te wszystkie lata Mike Bolt przesłuchał dziesiątki, setkiosób i znał każdą techniką przesłuchań na wylot.Przypuszczał, żerównie dobrze znał je mężczyzna, którego godzinę temu zastrzelił.Sztuczka polega na tym, żeby wierzyć w historię, którą się opowia-da.W każdą można uwierzyć, jeśli tylko powtórzy się ją w myślachodpowiednio wiele razy nawet jeśli to kłamstwo.A to, co mówiłBolt, bez wątpienia było kłamstwem.Kiedy przywieziono go do komisariatu w Reading nie został coprawda aresztowany, ale nie miał też dużego wyboru w tej kwestii przesłuchujący go policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczegowypytywali w kółko o jego wersję zdarzeń.Starali się uchodzić zaprzyjaciół, ale jednocześnie jak wszyscy dobrzy gliniarze polo-wali na wszelkie nieścisłości.Bolt jednak konsekwentnie trzymał sięswojej historii.Mężczyzna, którego zastrzelił uzbrojony i ubrany wkominiarkę wyskoczył przez kuchenne okno i uciekł przez ogródaż na przyległe pola.Ponieważ Bolt wiedział, że podejrzany ma brońi jest gotów jej użyć, podniósł z podłogi browninga z tłumikiem czyli pistolet, którego Tom Meron miał użyć w strzelaninie poczym rozpoczął pogoń.Podejrzany był ranny, toteż poruszał się302powoli i Bolt szybko zbliżył się do niego na kilka metrów.Działo sięto już na polu.Policjant dwukrotnie zawołał, żeby podejrzany rzuciłbroń.W odpowiedzi mężczyzna odwrócił się z bronią w ręku iwszystko wskazywało na to, że zamierza strzelać.Bolt w biegu oddałstrzał, trafiając podejrzanego w brzuch.Jednak ten nie upadł i wciążcelował w policjanta.Wobec tego komisarz przystanął, wycelował iponownie wystrzelił, tym razem trafiając w głowę.Podejrzany sięprzewrócił, a Bolt, słysząc nadjeżdżające wozy, szybkim krokiemwrócił w stronę domu, żeby wezwać pierwszą pomoc.Wszystko to brzmiało całkiem prawdopodobnie i jako że komi-sarz mówił bez zająknienia, przesłuchujący go detektywi nie mieliżadnych podstaw do podjęcia dalszych działań.Była to jednak sytu-acja bardzo nietypowa a tego w angielskiej policji nikt nie lubi.Poinformowano go, że sprawa trafi automatycznie do NiezależnejPolicyjnej Komisji Skarg i że będzie się musiał stawić, kiedy tylkokomisja zechce z nim rozmawiać.Bolt potwierdził, że to rozumie.Następnie został poinstruowany, żeby nie opuszczał pokoju przesłu-chań, ponieważ właśnie przyjechał jego szef z wydziału do walki zprzestępczością zorganizowaną, nadinspektor Steve Evans.Boltprzyjął kolejny kubek kawy, już trzeci, i czekał.Nie miał wyrzutów sumienia, że kłamie.Był natomiast przygnę-biony, iż sytuacja zmusiła go do zabicia człowieka, i to w gruncierzeczy z zimną krwią.Wstrząsnęło nim to, co zrobił, ponieważ ode-branie komuś życia, choćby bardzo na to zasłużył, pozostaje strasz-nym czynem, który na zawsze pozostawia ślad w każdym, kto masumienie.Oto unicestwiło się człowieka, odebrało mu wszelkie ma-rzenia, wszelkie uczucia i wszelkie wspomnienia.To przerażającamyśl, szczególnie dla Bolta, ponieważ przeczyła wszystkiemu, czegouczono go jako stróża porządku.Jednak stało się i komisarz miałnadzieję, że dzięki temu uratował życie dwóm niewinnym istotom.Nie powiedziano mu, czy dzieci Meronów zostały uwolnione, on303zaś nie pytał, ponieważ według jego wersji wydarzeń nie rozmawiałz podejrzanym.Miał jednak przeczucie, że wszystko dobrze sięskończyło.%7ładen przestępca nie chciałby zabić dwojga dzieci, chybaże to absolutnie konieczne.Konsekwencje mogą być zbyt poważne.Jednak Bolt nie chciał ryzykować.Raz jeszcze powtórzył w myślach,że postąpił właściwie.Cały czas to sobie powtarzał.Wlepił wzrok wkubek z kawą i powtarzał raz za razem.Postąpiłeś właściwie.Zasłu-żył sobie na to.Postąpiłeś właściwie.Ktoś zastukał do drzwi i już po chwili do pomieszczenia wszedłnadinspektor Evans.Był niewysokim, drobnym mężczyzną przedpięćdziesiątką.Twarz zdobiły mu starannie przystrzyżone wąsy wstylu wojskowym.Nawet dziś, w swój wolny dzień, miał na sobienienagannie wyprasowany garnitur, koszulę i krawat.Gdyby jegoimię lub nazwisko zaczynało się na W, na całe życie przylgnąłby doniego przydomek wytworniś.Jednak ponieważ Steve Wytworniśnie brzmiało dostatecznie atrakcyjnie, został po prostu nadinspekto-rem Evansem.Bolt spotkał go kilkakrotnie i zdołał wyrobić sobie onim dobre zdanie.W przeciwieństwie do wielu wysokich rangą ofi-cerów policji, Evans naprawdę dbał o swoich podwładnych i byłgotów stanąć w ich obronie.Biorąc pod uwagę bieżącą sytuację,bardzo dobrze się składało.Komisarz wstał i podał rękę szefowi.Uścisk nadinspektora byłniemal bolesny, a jego dłoń całkowicie sucha. Witaj, Mike rzekł Evans, patrząc mu prosto w oczy. Trzy-masz się jakoś? Daję radę.Niezbyt przyjemnie znalezć się po niewłaściwejstronie stołu w pokoju przesłuchań.Bolt napił się kawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|