[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Aniołowie i diabły były gotowe na każde jego skinienie, a on zajmował się magią, wzniecał burze i je uspokajał oraz ratował rozbitków.Na chwilę przerwała, po czym dodała z powątpiewaniem:– Chociaż ja tam nie wierzę, żeby to była córka.Święty był biskupem, a biskupi nie mają córek.Może była zakonnicą.Czy to możliwe, że sir Gale źle zrozumiał tę historię?– Bardzo prawdopodobne – zgodziłam się.– Czy córka miała na imię Miranda?– Tak! I to właśnie po tej świętej niewieście pochodzącej stąd, z Korfu, dostałam imię! A więc panienka też zna tę historię?– W pewnym sensie.– Z niejaką obawą zastanawiałam się, jakie dziwne i przezabawne pomieszanie mogą spowodować szekspirowskie teorie sir Juliana.– W naszej angielskiej legendzie nazywamy go Prospero.Był to czarodziej, nie biskup, książę mediolański z Włoch.Tak więc sama widzisz, że to tylko.– Mieszkał w jaskini za lipowym zagajnikiem koło urwiska.– Machnęła w kierunku północnym, dzięki czemu rozpoznałam arbitralne umiejscowienie owej sceny z opowiadania sir Juliana.– I tam odprawiał magiczne sztuki, a gdy się postarzał, zwrócił się ku Bogu, zatopił swoje księgi i swą czarodziejską pałeczkę.– Ależ, Mirando.– zaczęłam, lecz szybko przerwałam.To nie był dobry moment, by wykazywać rozbieżności pomiędzy „Burzą” a legendą, otaczającą biskupa Cypru, który zdążył znaleźć się w niebie tysiąc lat wcześniej, nim jego ciało przywędrowało na tę wyspę.Miałam nadzieję, że będzie można wyjaśnić, w jaki sposób legendy nawarstwiają się wokół tej postaci niczym kryształy ałunu na nitce.– Tak? – powtórzyłam.Przechyliła się przez oparcie krzesła.– Adoni mówi, że pan Max robi z tej historii sztukę, taką jak.jak.– gorączkowo szukała porównania, aż, jako typowa Greczynka znalazła najlepsze – jak „Edyp” – taka sztuka o starożytnych bogach, wystawiana w Atenach.Pytałam sir Gale’a o tę sztukę, a kiedy przedstawił mi całą historię, powiedziałam mu, że księża też powinni ją poznać, ponieważ ja jej nigdy nie słyszałam, a papas w naszej wiosce też nie, a powinien, żeby mógł spytać o to biskupa.Dlaczego się panienka uśmiecha?– Och, nic takiego.Pomyślałam sobie, że naprawdę nie ma sensu się przejmować.W końcu to Grecy wymyślili pojęcie cynizmu i każdy Grek rodzi się obdarzony dociekliwym umysłem, zupełnie jak lis węchem.– Mów dalej, co na to odparł sir Julian?– Roześmiał się i powiedział, że ta historia o czarodzieju i jego księgach jest nieprawdziwa, albo może tylko odrobinę prawdziwa, i że zmieniła się w ciągu wieków, a poeta, który ją opisał, dodał do niej różne rzeczy z innych opowieści i z własnej głowy, żeby ją upiększyć.– Spojrzała na mnie przejęta.– To się zdarza.Mój ojciec chrzestny powiedział, że to tak samo jak z historią Odyseusza.to inna przypowieść z naszej wyspy, przerabialiśmy ją w szkole, ale panienka pewnie nie zna.– Znam tę historię.Spojrzała zdumiona.– Zna panienka? Czy wszyscy Anglicy są tacy wykształceni?Zaśmiałam się.– To bardzo znana historia.My też ją przerabiamy w szkole.Przez chwilę zdumiona wpatrywała się we mnie.To dopiero sława.– Uczymy się waszych antycznych mitów – dodałam.– Opowieść sir Juliana o czarodzieju, podobnie jak legenda o Odyseuszu, może mieć w sobie odrobinę prawdy, ale mówiąc szczerze, chyba niewiele.I nie sądzę, aby chciał, żebyś tak dosłownie uwierzyła w każde jego słowo.Ta historia, na której podstawie pan Max tworzy muzykę filmową, to po prostu wymysł poety i prawdopodobnie nie ma nic wspólnego ze świętym Spiridionem.Chyba sama widzisz, że ta część legendy, w której mowa o księżniczce i jaskini, nie może być prawdziwa.– Ależ jest!– Posłuchaj, Mirando, kiedy przywieziono tu szczątki świętego w 1489 roku, nie żył już od.– Wiem o tym! Ale coś w historii sir Gale’a jest prawdą i trzeba o tym opowiedzieć księżom.Możemy to udowodnić razem z Adonisem! Mówię panience, że dzisiaj znaleźliśmy dowód!– Dowód na to, że „Burza” opowiada o prawdziwej historii?Tym razem to ja spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.Jakoś po napięciu narastającym w opowieści Mirandy ta rewelacyjna konkluzja wydawała się zupełnie bez związku z tematem.– Nic nie wiem o żadnej burzy, ale dzisiaj coś odkryliśmy, w jaskini za lipowym zagajnikiem.Jest tam korytarz, dalej jaskinia, bardzo głęboka, a w niej woda, i tam właśnie Święty zatopił swoje księgi.– Jeszcze bardziej przechyliła się przez oparcie.– Właśnie to Adoni dzisiaj odkrył, zaprowadził mnie tam i wszystko pokazał.Są tam w wodzie, widać je wyraźnie, dokładnie w tym miejscu, gdzie wskazywał sir Gale.czarodziejskie księgi Świętego!Głos jej podnosił się, aż nastąpiła pełna dramatyzmu przerwa, której mogła dziewczynie pozazdrościć sama Edith Evans.Twarz Mirandy promieniała, pełna jednocześnie podziwu i grozy.Przez pół minuty potrafiłam jedynie siedzieć i wpatrywać się w nią bezmyślnie, myśląc o tym, jak w łagodny sposób wyjaśnić ten problem, nie rozwiewając przy tym zbyt okrutnie jej złudzeń.Przecież był z nią Adoni, pomyślałam zdenerwowana, co na Boga sobie wyobrażał, pozwalając na wymyślanie takich bajek? Z pewnością nie podzielał jej pobożnych życzeń w tej kwestii, a od niego przyjęłaby wyjaśnienie, podczas gdy ode mnie.Adoni.Jego imię przebiło się przez gmatwaninę moich myśli jak igła przez muślin.Cokolwiek robił Adoni, zazwyczaj miało sens.Wyprostowałam się raptownie i spytałam:– Adoni znalazł to.w jaskini znajdującej się w ścianie urwiska? Gdzie jest do niej wejście?– Po drugiej stronie cypla, w pół drogi na szczyt urwiska, nad hangarem.– Aha.Czy można je dostrzec z zatoki.to znaczy naszej zatoki?Potrząsnęła głową.– Trzeba przebyć ścieżką aż połowę drogi do willi Rotha.A wejście jest nad ścieżką, w skałach za krzakami.– Rozumiem.– Serce znowu zaczęło mi gwałtownie bić.– A kiedy Adoni zobaczył, że to ty, co powiedział? Spróbuj sobie dokładnie przypomnieć.– Mówiłam panience, najpierw był zły i chciał mnie przegonić, bo nie powinniśmy tam chodzić.Jednak potem nagle stanął i powiedział, że muszę wejść do jaskini i zobaczyć, co znalazł, i zaprowadził mnie tam, to był taki stromy korytarzyk, bardzo długi, biegnący w dół.Szczęściem Adoni miał latarkę, a tam było sucho.Na końcu korytarz rozszerzał się w wielką jaskinię pełną wody, bardzo głębokiej, ale przezroczystej.A pod skalnym występem, przykryte kamieniami, zobaczyliśmy księgi.– Chwileczkę.Dlaczego przypuszczasz, że to były księgi?– Bo wyglądały jak księgi – odparła rozsądnie Miranda.– Bardzo stare książki, kolorowe.Widać było ich brzegi, wystawały spod kamyczków.I były pokryte pismem.– Pismem?Kiwnęła głową.– Tak, w obcym języku.Widziałam też obrazki i znaki magiczne.– Ależ, moja kochana, książki? W morskiej wodzie? W ciągu kilku godzin zamieniłyby się w papkę!Miranda odparła z prostotą:– Zapomina panienka, że to były święte księgi.One nie niszczeją.Pozostawiłam ten temat.– Czy Adoni nie próbował wydobyć ksiąg?– Woda była zbyt głęboka i bardzo zimna, a poza tym wił się w niej węgorz.– Zadrżała.– I Adoni ostrzegł, że nie wolno ich ruszać, ma powiedzieć o tym sir Gale’owi i panu Maxowi i wtedy oni też tam przyjdą.Ponieważ jestem świadkiem ich odnalezienia, nikomu nie wolno mi o tym mówić prócz panienki.Położyłam dłonie płasko na stole.Czułam w koniuszkach palców mocno pulsującą krew.– Mówił, że można mi to wyjawić?– Tak.– Mirando, powiedziałaś przedtem, że Adoni określił te księgi jako „dowód”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|