[ Pobierz całość w formacie PDF ] .— Tak, ale zrobicie to beze mnie.— To powiedział baron Mallandor.Myszka czuła zawroty i ból głowy, zbierało się jej na torsje, ale mogła znowu myśleć.Dziwne.Baron Mallandor przemówił takim tonem, jakby i on chciał wymiotować.— Nie mogę patrzeć na torturowanie dzieci, nawet jeśli są to estcarpiańskie wiedźmy.— Nasze doświadczenia nie wymagają twojej obecności.— Dobrze.— Baron odwrócił się, a potem spojrzał na gwardzistę, który trzymał Myszkę.— No, na co jeszcze czekasz, Willigu? Słyszałeś.Zanieś dziewczynę do celi.Rhydonie, każ posłać im dziś wieczorem resztki z mojego stołu.— Tak, panie — odrzekł Rhyden.Myszka dostrzegła przelotnie jego twarz i zrozumiała, że nawet nim wstrząsnęło to, czego był świadkiem.Willig.Tak miał na imię mężczyzna, który niósł ją teraz przez labirynt korytarzy do pokoju, gdzie czekały z niepokojem jej siostry.Był dobry.Tym razem niósł ją w ramionach, a nie pod pachą jak worek siana.Tak mógłby ją nieść tata.Kręte schody sprawiły, że zawroty i ból głowy stały się nie do zniesienia.Porwały ją mdłości, nie mogła nad nimi zapanować.Pomimo wszelkich wysiłków i wstydu, zwymiotowała na mundur Williga.Rozdział dziewiątyIUwięzieni Estcarpianie szybko ochłonęli, ocenili swoje położenie i oszacowali to, co im pozostawiono.Nie mogli tracić czasu na pobyt w celi więziennej, mimo że Eirran nie widziała możliwości ucieczki.Cela znajdowała się zbyt głęboko, a kraty i zabezpieczenia były zbyt mocne.— Zabrali nam broń, ale przynajmniej mamy nasze kolczugi — powiedział Loric.— Dodadzą nam ciężaru, kiedy Alizończycy będą nas wieszać — skomentował kwaśno Ranal.— Kto wie, czy Girvan nie kłamał nam przez cały czas i dziewczynek nie ma nie tylko w mieście Alizon, ale tym bardziej w tym zamku.Zdawał się dużo wiedzieć o planach Psów.Mógł nas sprowadzić na manowce.— One muszą gdzieś tu być — powiedział z uporem Yareth.— To najsilniejsza alizońska twierdza, najbezpieczniejsze miejsce, w którym mogli je uwięzić.To właśnie tutaj ich adepci chcieliby otworzyć Bramę do świata Kolderczyków, używając do tego porwanych dzieci.Mojej córki.Gwardziści siedzieli na słomie i opierali się plecami o kamienny mur.Eirran usadowiła się obok męża, rozkoszując się jego ciepłem i bliskością.Czkawka już jej nie dokuczała.Potarła policzek o jego rękaw.— Jenys — wyrzekła cicho.— Tak, masz racje — odpowiedział Hirl.— One są tutaj, założyłbym się o wszystko.Ale na co nam się zda ta wiedza, kiedy jesteśmy tutaj?— Zda się po to, byśmy zaczęli układać prawdziwe plany ucieczki — odrzekł Weldyn.Wszyscy podnieśli na niego wzrok.Aż do tej chwili nikt nawet nie wspomniał o ucieczce.Wydawało się, że uznali, że jest niemożliwa, tak jak uznała to Eirran.— Jakie plany? — zapytał Hirl.— Chciałbym je usłyszeć.Wepchnęli nas tu tak szybko, że nawet nie jestem pewien, gdzie się znajduję, a co dopiero, gdzie są dzieci.— Co do mnie, to przynajmniej wiem, gdzie jesteśmy — odparł Weldyn marszcząc brwi.— Zbyt dobrze.Przed laty znałem pewnego Sokolnika imieniem Ysher.Był moim towarzyszem, któremu bezgranicznie ufałem.Moim przyjacielem.Yareth odwrócił się i spojrzał na Weldyna.Pozostali mężczyźni skinęli ze zrozumieniem głowami.W Estcarpie dobrze wiedziano, że niektórych Sokolników często łączy bardzo mocna więź.Często bywało tak, że jeden z takich bliskich przyjaciół wyruszał na poszukiwania — człowieka lub czegoś innego — winnego śmierci najbliższego towarzysza, żeby go zabić lub zniszczyć.Weldyn mówiąc o Ysherze użył czasu przeszłego, oznaczało to więc, że sam niegdyś odbył taką wyprawę.Sokolnicy bardzo niechętnie opowiadali takie historie, więc wszyscy gwardziści słuchali bardzo uważnie tego, co członek znanego z małomówności plemienia postanowił im wyznać.Eirran również słuchała z zainteresowaniem, gdyż nagle zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej o tym dziwnym i drażliwym człowieku.— Działo się to na krótko przed Wielkim Poruszeniem — powiedział Weldyn — kiedy Sokolnicy połączyli swoje siły z estcarpiańską gwardią, pozostawiając Gniazdo i walcząc ramię w ramię ze wspólnym wrogiem.Ysher i Weldyn służyli na pomocy Estcarpu, bardzo blisko granicy z Alizonem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|