[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .W tejże chwili otworzyÅ‚y siÄ™ drzwi gabinetu Bonapartego i w szparze zarysowaÅ‚a siÄ™ jegogÅ‚owa.UjrzaÅ‚ paniÄ… de Montrevel. Pani de Montrevel rzekÅ‚ proszÄ™, proszÄ™!Pani de Montrevel przyÅ›pieszyÅ‚a kroku i weszÅ‚a do gabinetu. KazaÅ‚em pani czekać rzekÅ‚ Bonaparte, zamykajÄ…c drzwi za sobÄ… zupeÅ‚nie wbrewmojej woli; musiaÅ‚em zmyć gÅ‚owÄ™ Fouchému.Wszak pani wie, że jestem bardzo zadowolonyz Rolanda i że zamierzam mianować go lada dzieÅ„ generaÅ‚em.O której godzinie paniprzyjechaÅ‚a? Przed chwilÄ…, generale. SkÄ…d pani przybywa? Roland powiedziaÅ‚ mi, ale zapomniaÅ‚em. Z Bourgu. KtórÄ… drogÄ…?121 DrogÄ… z Szampanii. DrogÄ… z Szampanii! A wiÄ™c pani byÅ‚a w Châtillon, gdy?. Wczoraj rano o godzinie dziewiÄ…tej. W takim razie musiaÅ‚a pani coÅ› sÅ‚yszeć o przyaresztowaniu dyliżansu? Generale. Tak, przyaresztowano dyliżans o godzinie dziesiÄ…tej rano, miÄ™dzy Châtillon a Bar-sur-Seine. Generale, to byÅ‚ nasz dyliżans. Jak to nasz ? Tak. Pani jechaÅ‚a dyliżansem, który zatrzymano? Tak jest. A!.BÄ™dÄ™ zatem miaÅ‚ dokÅ‚adne szczegóły! ProszÄ™ mi wybaczyć, ale pani rozumie, żechciaÅ‚bym znać prawdÄ™.W kraju cywilizowanym, którego pierwszym urzÄ™dnikiem jestgeneraÅ‚ Bonaparte, nie powinno zatrzymywać siÄ™ bezkarnie dyliżansu na goÅ›ciÅ„cu, w biaÅ‚ydzieÅ„ albo. Generale, nie mogÄ™ powiedzieć nic wiÄ™cej nad to, że ci, którzy zatrzymali, byli konno izamaskowani. Ilu ich byÅ‚o? Czterech. Ilu byÅ‚o mężczyzn w dyliżansie? Czterech razem z konduktorem. I nie bronili siÄ™? Nie, generale. Raport policji donosi wszakże, że oddano dwa strzaÅ‚y z pistoletu. Tak, generale; ale te dwa strzaÅ‚y z pistoletu. To co? DaÅ‚ mój syn. Syn pani! Ależ pani syn jest w Wandei. Roland, tak; ale Edward jest ze mnÄ…. Edward! Kto to jest Edward? Brat Rolanda. MówiÅ‚ mi o nim; ależ to dziecko! Nie ma jeszcze dwunastu lat, generale. Dlaczego nie przyprowadziÅ‚a go pani? Jest ze mnÄ…. Gdzie? ZostawiÅ‚am go u pani Bonaparte.Bonaparte zadzwoniÅ‚, po czym wszedÅ‚ wozny. Powiedz Józefinie, żeby przyszÅ‚a z dzieckiem.ChodzÄ…c po gabinecie szeptaÅ‚: Czterech mężczyzn i dziecko daje im przykÅ‚ad odwagi! I ani jeden z tych bandytów niezostaÅ‚ zraniony? Nie byÅ‚o kul w pistoletach. Jak to, nie byÅ‚o kul? Nie; pistolety należaÅ‚y do konduktora, który byÅ‚ na tyle ostrożny, że nabiÅ‚ je tylkoprochem. Dobrze, dowiemy siÄ™ jego nazwiska.W tejże chwili drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y i ukazaÅ‚a siÄ™ pani Bonaparte, trzymajÄ…ca chÅ‚opca zarÄ™kÄ™.122 Chodz tutaj rzekÅ‚ Bonaparte do dziecka.Edward zbliżyÅ‚ siÄ™ bez wahania i zÅ‚ożyÅ‚ wojskowy ukÅ‚on. A wiÄ™c to ty strzelasz z pistoletu do zÅ‚odziei? Widzisz mamo, że to zÅ‚odzieje? przerwaÅ‚ chÅ‚opiec. Naturalnie, że to zÅ‚odzieje; niech mi kto zaprzeczy! SÅ‚owem, to ty strzelasz z pistoletu dozÅ‚odziei, gdy mężczyzni siÄ™ bojÄ…? Tak, to ja, generale; ale na nieszczęście, ten tchórz konduktor nabiÅ‚ swoje pistolety tylkoprochem; inaczej byÅ‚bym zabiÅ‚ przywódcÄ™. A wiÄ™c ty siÄ™ nie baÅ‚eÅ›? Ja? Nie odparÅ‚o dziecko ja siÄ™ nigdy nie bojÄ™. Powinna pani nosić imiÄ™ Kornelii rzekÅ‚ Bonaparte, zwracajÄ…c siÄ™ ku pani de Montrevel,opartej na ramieniu Józefiny.Po czym rzekÅ‚ do dziecka: To dobrze, zaopiekujemy siÄ™ tobÄ…; kim chcesz być? Najpierw żoÅ‚nierzem. Jak to, najpierw? Pózniej puÅ‚kownikiem, jak mój brat, i generaÅ‚em, jak mój ojciec. Nie bÄ™dzie to zatem moja wina, jeżeli nim nie zostaniesz rzekÅ‚ pierwszy konsul. Ani moja odparÅ‚o dziecko. Edwardzie! zawoÅ‚aÅ‚a pani de Montrevel przestraszona. Nie zechce pani chyba strofować go za to, że daÅ‚ dobrÄ… odpowiedz?WziÄ…Å‚ chÅ‚opca, podniósÅ‚ do wysokoÅ›ci swojej twarzy i ucaÅ‚owaÅ‚ go. Zje pani obiad z nami rzekÅ‚ a wieczorem Bourrienne, który byÅ‚ u pani w hotelu,zainstaluje paniÄ… przy ulicy de la Victoire, gdzie zostanie pani do powrotu Rolanda, któryposzuka pani mieszkania wedÅ‚ug wÅ‚asnego upodobania.Edward wstÄ…pi do szkoÅ‚y wojskowej,a ja wydam za mąż pani córkÄ™. Generale! To już uÅ‚ożone z Rolandem.ZwróciÅ‚ siÄ™ do Józefiny: Zabierz paniÄ… de Montrevel i postaraj siÄ™, żeby siÄ™ nie nudziÅ‚a.Po czym rzekÅ‚ do pani de Montrevel: Jeżeli przyjaciółka pani Bonaparte powiedziaÅ‚ te sÅ‚owa z naciskiem zechce wejść domodniarki, niech pani nie pozwoli; nie brak jej chyba kapeluszy: w ubiegÅ‚ym miesiÄ…cu kupiÅ‚atrzydzieÅ›ci osiem.I wymierzywszy lekki, przyjazny policzek Edwardowi, pożegnaÅ‚ obie kobiety ruchem rÄ™ki.123Syn mÅ‚ynarzaPowiedzieliÅ›my już, że w chwili, w której Morgan i jego towarzysze zatrzymywalidyliżans genewski miÄ™dzy Bar-sur-Seine i Châtillon, Roland wjeżdżaÅ‚ do Nantes.JeÅ›li chcemy znać wynik jego posÅ‚annictwa, nie należy Å›ledzić go krok w krok, poomacku, wÅ›ród tajemnicy, jakÄ… ksiÄ…dz Bernier otaczaÅ‚ swoje ambitne pragnienia, lecz dogonićgo w wiosce Muzillac, poÅ‚ożonej miÄ™dzy Ambon i Guernic, o dwie mile powyżej maÅ‚ejzatoki, do której wpada rzeka Vilaine.Tam znajdujemy siÄ™ w sercu Morbihanu, czyli w miejscu, gdzie zrodzili siÄ™ szuanie; wpobliżu Laval, na folwarku des Poiriers, zrodzili siÄ™ z Piotra Cotterau i Janiny Moyné czterejbracia szuanie.Jeden z ich pradziadów, drwal odludek, chÅ‚op posÄ™pny, trzymaÅ‚ siÄ™ z dala odinnych wieÅ›niaków, jak puchacz-chat-huant stroni od innych ptaków; stÄ…d wynikÅ‚oprzezwisko chouan.Przezwisko to staÅ‚o siÄ™ nazwÄ… caÅ‚ej partii; na prawym brzegu Loary mówiono szuanie,chcÄ…c okreÅ›lić BretoÅ„czyków, podobnie jak na brzegu lewym mówiono zbójcy, dla okreÅ›leniaWandejczyków.Nie nasza to sprawa opowiadać o Å›mierci i upadku tej bohaterskiej rodziny, dążyć zadwiema siostrami i jednym bratem na szafot, na pola bitwy, gdzie Jan i René, mÄ™czennicyswojej wiary, padajÄ… ranni lub nieżywi.Od czasu stracenia Perrine'y i Piotra, od Å›mierci Janaminęło wiele lat, a mÄ™ki sióstr i waleczne czyny braci przeszÅ‚y do legendy.Dzisiaj mamy do czynienia z ich spadkobiercami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|