[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej głowa opadła w zgięcie jego łokcia, podniesiony do górypodbródek zaczął krwawić.Chłopak przesunął ją tak, żeby twarz dziewczyny oparła się na jegopiersi. Jest ranna  wycharczał. Myślę, że najrozsądniej byłoby się zmyć, szefie.I to raz-dwa. Zabieramy ją.Reed znów otworzył usta, ale odezwał się inny głos. O Boże.Lester i ci dwaj, których trzymał na muszce, odwrócili się i zobaczyli to, co Sean już widział rudą kelnerkę w świetle latarni na końcu uliczki. Co robicie z tą dziewczyną? Szpital  powiedział chłopak. Coście jej zrobili? On nic, kurwa, nie zrobił  warknął Reed. Wracaj do środka.Sean ruszył naprzód z dziewczyną na rękach.Podszedł do kelnerki i powtórzył: Szpital.Kelnerka otworzyła usta i pokręciła głową. Gdzie jest, kurwa, szpital?Odwróciła się, poprawiła włosy i wzięła się w garść.Wskazała papierosem na południe. Tędy, jakieś sześć kilometrów.Przejedziecie pod autostradą i zobaczycie znak.SiostryMiłosierdzia.Ale dajcie mi zadzwonić po karetkę, okej? Po prostu zanieście ją do środka.Chłopak pokuśtykał w stronę parkingu.Chwilę pózniej kelnerka pobiegła do drzwi.Kiedy Lester dotarł do chevroleta, jego plecak leżał na ziemi w śniegu, a Sean upychał nogidziewczyny w szoferce od strony pasażera.Reed podniósł swój plecak, wrzucił go na pakę razem z narzędziami i podszedł do samochodu od drugiej strony, żeby pomóc chłopakowi umieścićranną pośrodku siedzenia. Ja poprowadzę, szefie.Sean ułożył głowę dziewczyny na zagłówku, obciągnął jej spódniczkę, zamknął drzwi,podszedł do Lestera i utkwił w nim wzrok. W porządku, ty prowadzisz  powiedział Reed, przeszedł na drugą stronę i usiadł kołodziewczyny.Chłopak odpalił silnik i włączył wycieraczki.Zazgrzytały, ale nie ruszyły. Masz skrobaczkę, szefie?Sean przyłożył rękę do gardła. Pod twoim siedzeniem.Lester znalazł skrobaczkę, wysiadł i zaczął skrobać przednią szybę.W czerwonych drzwiachParadise Lounge stanęli kelnerka i wielki jasnowłosy barman.Przez chwilę obserwowalichłopaków, a potem barman ruszył przez parking.Reed odwrócił się do niego. Wszystko w porządku, proszę pana.Barman zatrzymał się nagle, jakby skończył mu się łańcuch. Policja już tu jedzie  oznajmił. Myślę, chłopaki, że najlepiej będzie, jeśli zostawicie tędziewczynę tutaj. Ja też tak myślę  powiedział Lester  ale to nie moje przedstawienie.Sięgnął do kieszeni, barman cofnął się o krok.Reed rzucił mu pęk kluczy, tamten złapał jei obejrzał. Co to? Kluczyki. Pierdolisz. Do tej półciężarówki za rogiem  wyjaśnił Lester i wrócił do chevroleta.Sean wrzucił bieg, wyjechał z parkingu, skręcił na drogę i przyspieszył na śniegu.Reed zerknął na niego, pózniej na dziewczynę  na jej rozciętą brodę, mokrą bordową nitkękrwi ściekającą po nagiej szyi, rozlewającą się w małą kałużę w dołku między obojczykamii biegnącą w dół po mostku, pod sweter i w ciemność.W szoferce robiło się coraz cieplej,zapachniało jej perfumami, alkoholem i żółcią. Nikomu nie powiem. O czym?  zapytał Sean. O tym tam.Chłopak patrzył na drogę.Sięgnął po papierosy, ale powstrzymał go palący ból w gardle. Gdzie jest ta broń?  zapytał. Schowałem.Dlaczego?Sean spojrzał na niego.Reed podniósł wzrok znad wystających spod spódniczki nagich ud.Zmierzyli się wzrokiem.Wycieraczki hałasowały.Chłopak znów patrzył przed siebie.  Naładowana? Co? Broń. Inaczej nie byłoby z niej większego pożytku, szefie. Przez cały czas ją miałeś. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi na drodze. Na przykład na psa. Proszę?Sean patrzył przed siebie. Po prostu tam stałeś i się gapiłeś.Przy tym psie.Lester przez dłuższy czas wpatrywał się w profil chłopaka. No dobra.A co by było, gdybym wtedy ot tak wyciągnął pistolet, szefie? Co byś pomyślał?Sean wpatrywał się w opadające w ciemności płatki śniegu. Ja pierdolę  powiedział Reed. Powinieneś się cieszyć, że wyciągnąłem tę spluwę wtedy,kiedy wyciągnąłem.Skądś dobiegło wycie syren.Lester wyglądał to przez jedno, to przez drugie okno, dopókidzwięk nie zaczął się oddalać.Jego wzrok znów opadł na uda dziewczyny.Blade ciało poruszałosię lekko w rytm kołysania samochodu.Czarny brzeg spódniczki. Co robisz?  zapytał chłopak. Nic. Nawet o tym nie myśl. O niczym, kurwa, nie myślałem, szefie.Jezu.Sądzisz, że zrobiłbym coś takiego?Sean wziął papierosa, przypalił i trzymał dym w ustach, walcząc z odruchem, żeby sięzaciągnąć. Za to można by się zastanawiać, co ty tam robiłeś, szefie.Czego szukałeś, że wpadłeśw takie tarapaty.Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, rozbłysły nagle czerwone i niebieskie światła i zawyłysyreny.Otoczyły ich radiowozy.Sean ostrożnie zjechał na pobocze pod wiaduktem.Szoferkę przecięły białe światła reflektorów, więc nie było widać, że włączyła się lampka podsufitem, i chłopak nie wiedział, że drzwi się otworzyły.Zorientował się dopiero, kiedy odwróciłsię do Reeda, żeby mu powiedzieć, że ma nic, kurwa, nie mówić.Lestera nie było, drzwi wciążkołysały się na zawiasach.Na zewnątrz rozbrzmiały krzyki, zakręciły się opony i częśćpulsujących czerwonych świateł odjechała.Policjanci wokół kucali za drzwiami radiowozów, celowali w niego i krzyczeli.Zerknął nasiedzenie pasażera i zobaczył skrobaczkę do szyb, na podłodze, tam gdzie Reed Lester jązostawił, a obok coś jeszcze, na wpół ukryte pod siedzeniem, pulsujące w czerwono-niebieskimświetle policyjnych kogutów.Wpatrywał się w to przez dłuższą chwilę.Potem spojrzał przedsiebie, podniósł dłonie i rozpostarł palce, jakby chciał pokazać liczbę dziesięć.W górze, zaradiowozami i kogutami, mniej niż sto metrów od miejsca, w którym Sean się zatrzymał, niebieski znak ze srebrnymi słowami SIOSTRY MIAOSIERDZIA świecił łagodnym blaskiemw sypiącym z nieba śniegu. 34Poczekaj, mówi on, a ona zatrzymuje się i czeka, aż ją dogoni.Nie słychać nic oprócz miękkiego kłapaniarakiet.Pózniej on zdejmuje plecak i wyciąga dwie plastikowe butelki z wodą.Otwierają je i piją, wodabulgocze, przedzierając się przez grudki lodu.Ona zamyka butelkę, rozpina kurtkę, chowa butelkę dokieszeni na piersi, a potem zapina suwak.On patrzy, jak to robi.Patrzy, dopóki nie skończy.Jest za zimna do picia, wyjaśnia ona.On znów podnosi swoją butelkę, a pózniej wkłada ją z powrotem do plecaka.Ona pyta, Co jeszcze tammasz?Batoniki musli i kilka snickersów.Jesteś głodna?Chyba wezmę snickersa.Co jeszcze?Nic więcej.Nic do jedzenia.Chusteczki?Co?Wziąłeś chusteczki?W sensie higieniczne?Tak.Wpatruje się w niego, w jego żółte szkła, dopóki on nie zrozumie.Mam tylko małą paczkę.Mogę pożyczyć?Oczywiście.Wsadza rękę do jednej kieszeni, potem do drugiej, w końcu znajduje.Ona wsuwa paczkę do kieszeni, razem ze snickersem, odwraca się i zaczyna iść tam, skąd przyszli, powłasnych śladach, na dół.Gdzie idziesz?Nie ogląda się.Wskazuje przed siebie, na przysadzisty samotny świerk, szeroki, gęsty, obsypanyśniegiem, jakby to były jego kwiaty i jedyny cel istnienia.Stawia fałszywy krok, chwieje się, łapierównowagę.Ostrożnie, mówi on, a ona pokazuje mu nad ramieniem podniesiony w górę kciuk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl