[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniał sobie naraz jakieś rozproszone strzępy zdarzeń i uczuć. Czuwałeś dzisiaj w nocy nade mną? Bo coś sobie przypominam. Byłem przy tobie, byłem. drgnął nagle i rzucił się gwałtownie w tył, bo oto znowu uj-rzał samego siebie stojącego naprzeciw. Co ci się stało? Nic.nic.Powiedz mi, gdzie ja jestem?  wyszeptał trwożnie, śledząc to drugie swojeja, również pochylone nad Zenonem i szepczące mu do ucha. No, tutaj, przy mnie.Nic nie rozumiem. zaniepokoił się jego wzburzeniem. Wez mnie za rękę.mocno trzymaj.silniej. Jęknął żałośnie, padając na krzesło; zzamkniętymi oczyma, na pół przytomny, długo siedział bez ruchu, w najstraszniejszej trwo-dze, że skoro otworzy oczy, znowu siebie ujrzy. Czy sami jesteśmy? .zapytał ledwie dosłyszalnie. Ależ najzupełniej, nikt nie wszedł. Przejrzyj mieszkanie, proszę cię. strach dygotał mu w głosie. Zapewniam cię, że prócz nas nie ma nikogo więcej.Otworzył wtedy oczy i ze strachem przyczajonym rozglądał się dokoła. Strasznie czuję się zmęczony i senny  rzekł po chwili. Co ci się stało? Zdawało mi się przez chwilę, że ktoś wszedł tutaj  wstrząsnął się nerwowo, rozglądającsię po pokoju  ale, jeśli będziesz mógł, jedz dzisiaj do Bartelet Court, tam czekają na ciebie zupragnieniem. Z pewnością pojadę; wczoraj nie mogłem przyjechać za tobą, pózno, było i.65  Wczoraj! trzy dni temu byłem.przypomnij sobie.przypomnij. powtórzył mocno,uderzając w niego stalowymi oczyma. Trzy dni.więc ja cały ten czas byłem bezprzytomny.Nie mogłem wtedy pojechać doBetsy, bo.tak, wiem już.pamiętam.Zerwał się, olśniony przypomnieniami, mrok się w nim rozdarł, że nagle ujrzał to wszyst-ko, co przeżył i widział. Pamiętasz teraz?  pytał cicho, chcąc mu wydrzeć tajemnice. Wszystko, wszystko. Opowiedz kolejno, mniej się zmęczysz. podsunął mu podstępnie, nie zdejmując z nie-go oczu hipnotyzujących. Nie, nie mogę, nie. bronił się zajadle, bo naraz zabrzmiało mu, jakby tuż nad uszami: Bądz bez trwogi, milcz. Jeśli to tajemnica, nie żądam jej.ale jeszcze ci raz powiem, że się strzeż Daisy, ona sta-nie się twoim nieszczęściem  szepnął groznie. To będzie, co przyjdzie.Niechaj się stanie, co się stać ma.Nie w mojej mocy odwró-cić przeznaczone  odparł z nieoczekiwaną stanowczością. Daruj, ale musiałem spełnić swój przyjacielski obowiązek. Nie żal, ale wdzięczność mam tylko dla twoich ostrzeżeń. I niczego się nie lękasz?  zapytał jeszcze. Nie wiem; zadaje mi się, że zamarła we mnie sama możność obawy.Joe uścisnął mu rękę i odszedł w milczeniu. Niechaj się stanie, co ma się stać  szepnął sam do siebie z jakąś cichą i zupełną deter-minacją.Nie bronił się już i nie wydzierał przeznaczeniu, poczuł nagle w głębiach swej istno-ści, jakby w rdzeniu duszy, że musi być posłuszny, więc pochylił się kornie przed n i e z n an y m i czekał na wyrok bez drżenia.Pamiętał teraz wszystko i w najdrobniejszych szczegółach, lecz się nie dziwił niczemu niprzerażał, ni chciał zrozumieć otaczające go tajemnice.Nawet mu na myśl nie przychodziło pytanie: dlaczego? kto?Zdawał się trwać jak człowiek zabity w bitwie, ściśnięty w szeregi i porwany wichurą ży-wych, który idzie razem ze wszystkimi, patrzy, spostrzega, coś czyni bezwiednie, coś nawetmyśli automatycznie, a gdy się rozerwą szeregi, pada martwy.Czuł się tylko dziwnie słaby fizycznie i tak roztkliwiony, że odczytując listy Betsy, rozpła-kał się nad jej troskliwością. Biedne dziecko  rozmyślał o niej ze współczuciem bardzo silnym, nie wiedząc sam,dlaczego się nad nią lituje.Niedługo to jednak trwało, ustępując miejsca niewytłumaczonemu niepokojowi i zdener-wowaniu; nie potrafił myśleć o niczym i nie był wstanie zająć się czymkolwiek; zrywał się cochwila z miejsca, bo zdawało mu się, że go ktoś woła w przestrzeni, że musi gdzieś biec.cośrobić.z kimś się spotkać.Przypomniał sobie jakieś pilne sprawy i zapomniał o wszystkim,bo ten nawołujący głos brzmiał w nim coraz wyrazniej.Ale kto wołał i gdzie, nie mógł zro-zumieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl