[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kryteria komitetu to oryginalne i twórcze myślenie.O ile w ogóle istnieje jakiś komitet, pomyślałam.- Nie policzyłam jeszcze wszystkich regresji, ale już wyłaniają się pewne wzorce.- Wywołała arkusz kalkulacyjny.- Mediana przedziału czasowego między dwoma kolejnymi przydziałami grantu to 1,9, ale najmniejszy odstęp czasu między kolejnymi grantami wynosił 1,2, co oznacza, że teraz grant nie zostanie przyznany przed majem przyszłego roku.Nie oznaczało to niczego podobnego.Już miałam o tym powiedzieć, ale doktor Turnbull ciągnęła:- Rozdział grantu wykazuje cykliczność.Na przemian dostają go instytuty naukowe, laboratoria badawcze i prywatne korporacje.Teraz wypada kolej na korporację, co daje nam przewagę, i.- przeszła do innego arkusza -.istnieje wyraźna tendencja w kierunku uczonych na zachód od Missisipi, to też punkt dla nas.Oraz skłonność ku naukom biologicznym.Nie wyznaczyłam jeszcze szczegółowej dziedziny, ale do jutra powinnam opracować tę część sylwetki.Brzmiało to podejrzanie - nauka na zamówienie.Spojrzałam na Bennetta, by przekonać się, co o tym sądzi, ale patrzył z napięciem w ekran, jakby zapomniał o naszej obecności.Naturalnie, był tym zainteresowany.Gdyby dostał Grant Niebnitza, mógłby wrócić nad rzekę Loue i zajmować się chaosem, nie przejmując się formularzami, Flip i finansowaniem badań.Jednak nauka nie funkcjonuje w ten sposób.Nie można dać forów wybranemu odkryciu naukowemu, jakbyśmy mieli do czynienia z wyścigami koni.Nie pierwszy to raz ludzie ulegają złudnym przekonaniom, gdy w grę wchodzą pieniądze.Przykładem jest giełdowy szał w późnych latach dwudziestych.Albo holenderska mania na punkcie tulipanów w siedemnastym wieku.W 1634 roku skoczyła wartość cebulek odmian ładniejszych, rzadszych, bardziej wyszukanych i nagle wszyscy - kupcy, książęta, chłopi, bracia i siostry, mężowie i żony - kupowali i sprzedawali jak szaleni.Ceny rosły niebotycznie, spekulanci dorabiali się z dnia na dzień fortun, ludzie zastawiali swe tamy i drewniaki, by tylko kupić cebulki, za które należało czasami zapłacić równowartość dwunastoletnich dochodów.Wtem bez żadnego powodu rynek się załamał, a przypominało to dokładnie wydarzenia z dwudziestego dziewiątego października 1929 roku, tylko w tamtym czasie w Holandii nie było drapaczy chmur, z których mogliby wyskakiwać giełdowi spekulanci.Inne przykłady to listy-łańcuszki, piramidy finansowe i spekulacje działkami na Florydzie.- Kolejny czynnik, jaki należy wziąć pod uwagę, to nazwa grantu - mówiła Alicja.- “Niebnitz" może odnosić się albo do Ludwiga Niebnitza, zapomnianego osiemnastowiecznego botanika, albo do Karla Niebnitza von Duli, żyjącego w piętnastym wieku w Bawarii.Jeśli to Ludwig, wówczas zrozumiała jest przewaga tematyki biologicznej.Von Duli, bardziej sławny, był alchemikiem.- Muszę już iść.Jeśli mam przekształcić swoje badania nad maniami na poszukiwanie, jak zmienić ołów w złoto, to czeka mnie mnóstwo pracy.- Wstałam i wyszłam.Bennett towarzyszył mi na korytarz.- Dziękuję za formularze.- Musimy trzymać się razem przeciw potędze Flip - powiedziałam.- Czy zetknąłeś się już z jej asystentką?- Tak, jest znakomita.Ciekawe, co ją opętało, że podejmuje się takiej pracy.- “Niebnitz" może również być akronimem - stwierdziła Alicja, stając w drzwiach.-Wówczas.Pożegnałam się i poszłam do laboratorium.Zastałam tam Flip piszącą coś na moim komputerze.- Jak by mnie pani określiła? - spytała.Rozejrzałam się po gabinecie.Wzorowy porządek.Shirl sprzątnęła ze stołów i powkładała wszystkie wycinki prasowe do teczek.W kolejności alfabetycznej.Nonszalancka, pomyślałam.Niszczycielska.- Nieadekwatna - powiedziałam.- Brzmi ładnie - rzekła ucieszona.- Pisze się razem czy osobno?Doktor Spock (1945 - 65)Moda w wychowaniu dzieci, zainspirowana książką tego pediatry Dziecko.Opieka i wychowanie, a także rosnącym zainteresowaniem psychologią oraz rozpadem rodziny wielopokoleniowej.Zalecając podejście bardziej permisywne niż poprzednie książki poświęcone opiece nad dziećmi, Spock doradzał elastyczność w wyborze pór karmienia i luźniejszą kontrolę rozwoju dziecka.Radę tę wielu rodziców potraktowało jako wskazówkę, że dziecku należy na wszystko pozwalać.Moda ta zanikła, gdy dzieci wychowane metodą doktora Spocka stały się nastolatkami, zapuściły włosy do ramion i zaczęły wysadzać w powietrze gmachy rządowe.W środę poszłam na urodzinowe przyjęcie.Ustaliłam, że wyjdę z instytutu wcześniej, i wkładałam właśnie płaszcz, gdy powłócząc nogami, weszła Flip.Miała na sobie koronkowe body i dżinsy ozdobione taśmą klejącą.Wręczyła mi kawałek papieru.- Nie mam czasu na żadne petycje - powiedziałam.- To nie petycja - oznajmiła odrzucając pasmo z czoła.-To okólnik dotyczący formularzy o przyznanie finansowania.Okólnik przypominał, że formularze należy składać do dwudziestego trzeciego.Już o tym wiedziałam.- Powinna mi pani zwrócić formularz.Skinęłam głową i oddałam jej kartkę.- Zanieś to do laboratorium doktora O'Reilly'ego - powiedziałam, wkładając rękawiczki.Westchnęła.- Nigdy go tam nie można zastać.Przesiaduje w gabinecie doktor Turnbull.- Więc zanieś to do laboratorium doktor Turnbull.- Stale są razem.No wie pani, dostał bzika na jej punkcie.Nie, nie wiedziałam o tym, pomyślałam.- Zawsze siedzą razem przy komputerze.Nie wiem, co ona w nim widzi.On jest kompletny śwuk - oświadczyła Flip skubiąc taśmę klejącą na wierzchu dłoni.- Może ona coś z nim zrobi i go umodni.A jeśli jej się uda, pomyślałam z irytacją, to koniec z jego bezmodziem i nigdy nie zrozumiem, skąd się wzięła ta odporność.- Co to znaczy “wyrafinowany"? - zapytała Flip.- Subtelny - odparłam - ale to ciebie nie dotyczy.- I poszłam na przyjęcie.Ochłodziło się.Zwykle w październiku mamy jedną wielką burzę śnieżną i pogoda właśnie się do tego'przygotowywała.Dotarłam na miejsce.Gina niemal histeryzowała.- Nie uwierzysz, czego zachciało się Brittany, gdy jej powiedziałam, że nie dostanie Barneya - powiedziała, pokazując na dekoracje.Różowe, ale w odcieniu zupełnie nie postmodernistycznym.- Barbie! - krzyknęła Brittany.Miała na sobie suknię rusałki i włosy poowijane jasnoróżowymi tasiemkami.- Przyniosłaś mi prezent?Inne dziewczynki nosiły sukienki-fartuszki w stylu Poca-hontas, tylko jedna milutka blondyneczka o imieniu Peyton miała sukienkę z Królem Lwem i świecące adidasy.- Jesteś mężatką? - spytała mnie mama Peyton.- Nie - odrzekłam.Potrząsnęła głową.- Tylu facetów nie potrafi sobie obecnie poradzić z życiem uczuciowym.Peyton, jeszcze nie otwieramy prezentów.- A spotykasz się z kimś? - spytała mama Lindsay.- Brittany, prezenty otworzymy później! Najpierw w coś zagramy.Bethany, to są urodziny Brittany! - wołała Gina.Próbowała zorganizować zabawę z balonami, na których nadrukowano różowe Barbie, a potem dała spokój i pozwoliła Brittany obejrzeć prezenty.- Otwórzmy najpierw podarunki od Sandry - zaproponowała wręczając córce książkę.- Zostaw to, Caitlin, to są prezenty Brittany.Brittany zerwała papier z Ropuch i diamentów i obojętnie patrzyła na książkę.- Gdy byłam mała, bardzo lubiłam tę baśń - powiedziałam.- Opowiada o dziewczynce, która spotyka dobrą wróżkę, tylko tego nie wie, bo wróżka jest w przebraniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl