[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprócz wysp w skład flotylli wcho­dziło około trzydziestu łodzi z dwu- i trzyosobowymi załogami.Nie łudziłem się ani przez chwilę, że nasza setka, uzbrojona w noże i ościenie, będzie stanowić poważną siłę; zaledwie garstka dimarchów Abdiesusa zrobiłaby z nas sieczkę.Jednak ci ludzie obdarzyli mnie zaufaniem, ja zaś przekonałem się, iż żadne uczucie nie może równać się z tym, jakie wypełnia pierś, kiedy prowadzi się oddział do walki.W jeziorze migotało jedynie zielone, rozproszone światło, odbite od niezliczonych liści oddalonego od nas o pięćdziesiąt tysięcy mil Lasu Luny.Ten widok przywodził na myśl stal, wypolerowaną i staran­nie naoliwioną.Wiatr co prawda gnał przed sobą fale, ale był zbyt słaby, żeby oderwać od ich szczytów drobinki wody i ponieść je dalej jako białą pianę.Po pewnym czasie księżyc skrył się za chmurą, mnie zaś ogarnął niepokój, czy aby ludzie jeziora nie stracą orientacji w ciemności.Bardzo szybko jednak okazało się, iż brak światła nie sprawia im żadnej różnicy i choć łodzie i wyspy płynęły zbite w ciasną gromadę, ani razu nie zaobserwowałem sytuacji grożącej zderzeniem.Taka podróż odbywająca się w zupełnej ciemności, wraz z całym archipelagiem, w całkowitej ciszy zakłócanej jedynie szeptem wiatru i mlaskaniem wioseł zanurzających się w wodzie z regularnością zegara, bez odczuwania prędkości, a jedynie przy delikatnym kołysaniu gruntu pod nogami, mogłaby działać uspokajająco, a nawet usypiająco, tym bardziej że byłem zmęczony, choć udało mi się nieco zdrzemnąć przed wyruszeniem w drogę; jednak chłód nocnego powietrza i myśl o cze­kającym nas zadaniu nie pozwoliły mi ani na chwilę zmrużyć oka.Żaden z wyspiarzy nie potrafił udzielić mi szczegółowych informacji na temat zamku, który już niebawem mieliśmy zdobywać.Na pewno składał się on z głównego budynku i muru, ale nie miałem pojęcia, czy ów główny budynek jest prawdziwą warowną wieżą, tak wysoką, że z jej blanków widać mur i okolicę.Nie wiedziałem także, czy na terenie fortecy wznoszą się jeszcze inne budowle (na przykład barbakan), czy na murze znajdują się baszty lub wieżyczki ani ilu obrońców może się tam pomieścić.Zamek wzniesiono w ciągu dwóch lub trzech lat, korzys­tając wyłącznie z miejscowej siły roboczej, należało się więc spodziewać, że nie jest tak potężny jak, na przykład, Zamek Acies.Jednak nawet warownia czterokrotnie mniejsza i słabiej ufortyfikowana byłaby dla nas nie do zdobycia.Coraz wyraźniej uświadamiałem sobie, jaki marny był ze mnie materiał na dowódcę takiej wyprawy.Nie tylko nigdy nie brałem udziału w bitwie, ale nawet żadnej nie widziałem, choćby z daleka.Skromną wiedzę o umocnieniach obronnych zawdzięczałem wychowa­niu na terenie Cytadeli oraz niezbyt uważnym obserwacjom poczynio­nym w trakcie pobytu w Thraksie, natomiast moje informacje o takty­ce - o ile w ogóle można było je za takowe uznać - wzięły się wyłącznie z pobieżnych lektur.Przypomniałem sobie, jak będąc chłopcem bawiłem się z innymi uczniami w nekropolii, tocząc zażarte bitwy za pomocą drewnianych mieczy, i niewiele brakowało, by chwyciły mnie auten­tyczne mdłości.Nie dlatego, żebym obawiał się o swoje życie; po prostu nagle pojąłem, iż najmniejszy błąd z mojej strony może stać się przy­czyną śmierci tych niewinnych, naiwnych ludzi, którzy uczynili mnie swoim przywódcą.Wkrótce potem księżyc pojawił się znowu na niebie, przecięty ukośną kreską ułożoną z czarnych sylwetek lecących bocianów.Na horyzoncie dostrzegłem pas jeszcze głębszej czerni; był to brzeg.Kolejna chmura zasłoniła wielką, zieloną tarczę, a ja poczułem na twarzy pierwszą kroplę deszczu.Nie wiedzieć czemu bardzo podniosło mnie to na duchu - być może w mojej podświadomości pojawiło się wspo­mnienie deszczowej nocy, kiedy stawiłem czoło alzabo, albo lodowatego strumienia wypływającego z wejścia do kopalni zamieszkanej przez małpoludy.Bez względu na przypadkowe skojarzenia deszcz istotnie mógł okazać się nam bardzo pomocny.Nie mieliśmy łuków, nasi przeciwnicy natomiast z pewnością nimi dysponowali, ale z łuku o mokrej cięciwie nie da się strzelać celnie na dużą odległość.Wykluczone stało się także użycie grzmiących pocisków, z których działaniem zapoznałem się w łodzi hetmana.Poza tym, podczas deszczu łatwiej podkraść się niepostrzeżenie pod same mury, ja zaś już dawno doszedłem do wnios­ku, iż jedynie działając z zaskoczenia możemy marzyć o osiągnięciu sukcesu.Byłem głęboko pogrążony w myślach, kiedy księżyc ponownie wyjrzał zza chmur.Przekonałem się, że płyniemy wzdłuż urwistego brzegu ciągnącego się po naszej prawej stronie.Z przodu dostrzegłem jeszcze wyższy cypel wysunięty daleko w jezioro, przeszedłem więc na przód wyspy, aby zapytać pełniącego tam straż człowieka, czy właśnie na tej skale wybudowano zamek.Mężczyzna pokręcił głową.- Ominiemy ją.Tak też uczyniliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl