[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Rząd run pod spodem głosił: “Posiłki i noclegi”.Valder skierował się w tamtą Stronę.Sporo ludzi, większość ze zmarszczonymi czołami, stała wokół drzwi do gospody.Nie przeszkadzali jednak, gdy Valder przecisnął się między nimi.Przestąpił próg, wszedł do mrocznego wnętrza i znieruchomiał.Gospoda była niemal tak zatłoczona jak ulica.Główna sala tuż za drzwiami miała ponad dwadzieścia stóp szerokości, ale wolna pozostała tylko wąska ścieżka, prowadząca od drzwi do kominka i dalej, wzdłuż rzędu beczek do przeciwległego kąta, gdzie były schody i dwoje drzwi do innych pomieszczeń.Poza tym podłogę całkowicie pokrywały koce, zastępujące wszystkie zwykłe meble w gospodzie.Koce były ułożone równo, w prostokątach szerokości dwóch stóp i długości sześciu, a na każdym siedział, leżał albo stał mężczyzna lub kobieta z bagażem ułożonym na jednym końcu legowiska.Niektórzy mieli tylko zapasową tunikę, inni duże nieporęczne toboły.Praktycznie wszyscy nosili zieleń i brąz ethsharyjskiej armii.Zdziwiony i zakłopotany, podążył ścieżką obok paleniska i zatrzymał się przy pierwszej beczce.Zza drzwi na tyłach wyszedł oberżysta.- Czym mogę służyć? - zapytał.- E.Na razie kufel piwa.- To będą cztery sztuki srebra - ostrzegł gospodarz.Valder patrzył na niego zdumiony.Szok sprawił, że na moment zapomniał o legowiskach na podłodze.-Co?- Cztery sztuki srebra, powiedziałem.Zostało nam tylko pół antałka, a przez najbliższy tydzień nie będzie dostawy.- W takim razie rezygnuję.A woda?- Miedziaka za kufel.I nie mam wydać ze srebrnika.- To szaleństwo! Sprzedajesz piwo za cenę dobrego wina z południa, a wodę w cenie najlepszego piwa!- To prawda, panie.Rzeczywiście sprzedaję.Tyle wytrzyma rynek i byłbym głupcem, nie biorąc tego, co mogę, póki ci biedacy wciąż mają swój żołd do wydania.- To rozbój!- Nie, drogi panie.To uczciwy handel.Bramy i place targowe są tak zatłoczone, drogi pełne, a statki zajęte przez pasażerów, że nie docierają tu żadne dostawy.Mamy niezłą studnię na tyłach, ale nie jest bezdenna i można z niej wyciągnąć tylko ograniczoną ilość wody.Słyszałem, że tawerny bliżej bramy przyjmują już tylko złoto.- A pokoje? - wszystkie zajęte, panie, i podłogi także.Jestem człowiekiem uczciwym i nie będę cię oszukiwał.Nie mam takiego miejsca, żebyś nie blokował mi drogi.Na górze śpią po czterech na łóżku i po sześciu na każdym kawałku podłogi.Koc i miejsce na dole kosztowałoby cię jedną sztukę srebra, gdyby mi jakieś zostało.- To szaleństwo.Skąd biorą się ci ludzie?- Owszem, szaleństwo, panie.Z tym nie będę się spierał.Wydaje się, że cała armia Ethsharu trafiła pod Zachodnią Bramę.Nigdy czegoś takiego nie widziałem.Wszystko z powodu końca wojny; jestem pewien, że już nigdy nie zobaczymy czegoś podobnego.Jeśli ceny znowu spadną, pod koniec roku wycofam się z interesu jako człowiek bogaty.Ale kto może wiedzieć, co się stanie z cenami, kiedy już raz zaczęły się zmieniać? Armia już ich nie ustala, więc muszę żądać tyle, ile mogę.- Mam pieniądze, oberżysto, ale niech mnie demony porwą do północnego piekła, jeśli zapłacę sztukę srebra za wodę.- Wystarczy miedziak.- Tego też nie zamierzam zapłacić.Oberżysta wzruszył ramionami.- Jak chcesz.I bez ciebie, panie, mam dość klientów.- Czy jest jeszcze w tym mieście jakieś miejsce, gdzie wciąż uczciwie ustalają ceny?- Nie mam pojęcia.Może jest gdzieś jeszcze jakiś dureń.Jeśli tak, to z pewnością osuszył już wszystkie swoje beczki.- Jeszcze się przekonamy.- Zanim skończył mówić, wiedział, że jego słowa zabrzmiały głupio.Odwrócił się i - demonstrując zły humor - przeszedł do wyjścia wprost przez szachownicę koców, nie zwracając uwagi na gniewne protesty tych, których nadepnął.rozdział 20Valder przekonał się ze zdumieniem, że sytuacja jest właśnie taka, jak opisywał właściciel “Przepełnionego Pucharu”.Każdy krok w stronę rynku przy Bramie Zachodniej łączył się z kolejnym skokiem cen.Gospody i tawerny przylegające do rynku faktycznie nie przyjmowały mniej niż sztukę złota, nawet za wodę, nie mówiąc o chlebie, serze czy piwie.Valder ocenił, że cały jego żołd, który uważał za wystarczający, aby przeżyć spokojnie dwa lata lub więcej, ledwie mu wystarczy na dobry obiad i noc w pokoju w oberży “Na Barbakanie”, która, co dziwne, nie mieściła się w barbakanie, a nawet do niego nie przylegała.Barbakan był podstawą jednej z dwóch wież i wciąż obsadzali go żołnierze, podobnie jak obie wieżyce i mur.Tawerny i oberże stały po przeciwnej stronie placu, a “Na Barbakanie” tkwiła w samym środku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|