[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepopisywał się klejnotami czy ozdobami, jak robił to Hardduju, jego zielony kilt odznaczał się czystością ielegancją.Głębokie zmarszczki na jego twarzy sprawiały, że wydawał się zwietrzały i wysuszony. Chociaż o stopień niższy od Walliego, nie był jednak słabeuszem i znajdował się w znacznie lepszejformie niż jego zwierzchnik.Uniósł miecz w geście pozdrowienia, a Wallie mu odpowiedział.Obaj przez długą chwilę mierzyli sięwzrokiem, a bystre oczy Tarru błysnęły na widok rękojeści z szafirem, by następnie pomknąć w dół, dosplamionych krwią sandałów.Honor nie był tu naruszony, skoro sekundant Hardduju zaakceptowałpojedynek jako uczciwą walkę, ale pokusa ze strony tego miecza była zbyt wielka, tak właśnie, jakprzepowiedział półbóg.Zabij kalekę i zdobądz majątek - to z pewnością wydawało się warte ryzyka.Chciwość zwyciężyła Tarru zrobił gest wyzwania.- Teraz! - ryknął Wallie i dobyte miecze błysnęły.Nnanji i jeden z Piątych zajęli pozycjesekundantów.Tarru ciął sekstą, Wallie odparował, ale powstrzymał swą ripostę, tuż zanim zabił przeciwnika.Znówwybuch furii? Tarru odparował o wiele za pózno i spróbował pchnięcia, bardzo powolnego pchnięcia.Wallie odbił je bez trudu.Widząc, że nie grozi mu niebezpieczeństwo, rozluznił się i tylko parował teniewiarygodnie łatwe ciosy, igrał z napastnikiem, nie wysilając się.Tarru tańczył w przód i do tyłu.Wallie obracał się powoli, by pozostać zwrócony do niego twarzą,sekundanci krążyli wokół jak planety.Zebrał się tłum, drugi Piąty bez przerwy odpędzał, krzykiemzebranych.Buty dudniły po kamieniach i wznosiły kurz.Stal dzwięczała.Cięcie.odparowanie.sztych.Tarru dyszał ciężko, a pod płynącym z nieba żarem jego twarz rozpłomieniała się.Wallie odkrył cudowne uczucie bycia największym szermierzem na Zwiecie.Nawet nie musiałprzestawiać pokiereszowanych stóp, a jego ramię poruszało się bez najmniejszego wysiłku.Tarru byłprawidłowym Szóstym - tak podpowiadało Shonsu doświadczenie - ale dla siódmego stopnia nieistniały ograniczenia od góry i Shonsu równie dobrze mógł być według tej skali ósmym albodziewiątym.Całkowicie zdeklasował starszego mężczyznę.Nie ośmielił się rozglądać, ale wiedział, żepomiędzy zgromadzonymi widzami byli szermierze i zaciekawiło go, jak czuje się Tarru.Wyraznie byłjuż zmęczony, bardziej rzęził niż oddychał.To on wyzwał przeciwnika na pojedynek, a teraz robiłwrażenie wręcz żałosne.Jakie uczucie pokona jego chciwość , gniew? strach? upokorzenie?Nareszcie Tarru cofnął się i stanął zasapany.To był jego koniec, spoglądał na przeciwnika szklistymwzrokiem.Wallie ziewnął dyskretnie.Z tłumu doleciało kilka śmieszków i jeden słaby gwizd.- Remis? - zawołał sekundant Tarru.To była ładna próba, ale chyba nie wierzył, że się powiedzie.Zgodnie z regułami Wallie nie mógł się odzywać i nie ośmielał się oderwać spojrzenia od przeciwnika,ale wykonał krótkie skinienie głową.Nnanji otrzymał fatalnie wyrazne instrukcje.Przy śmiertelnym wyzwaniu nie doprowadzenie doprzelewu krwi było prawie nie do pomyślenia.Czy chłopak zrozumie?- Remis przyjęty! - głos Nnanjiego skrzeczał z podniecenia.Wallie odetchnął z ulgą, rzucił sekundantowi aprobujący uśmiech i wsunął do pochwy miecz.Przezchwilę jeszcze Tarru był zbyt zadyszany, żeby się poruszyć, potem podszedł do rytualnego uścisku.Nie przepraszał, nie składał gratulacji i ukrył wielki wstyd, który z pewnością odczuwał.Dokonał tylkoformalnej prezentacji swojego sekundanta.- Czy mogę przedstawić walecznemu władcy Shonsu mojego podopiecznego, mistrza Trasdingjiego,piątego stopnia?Wallie przyjął jego pozdrowienie i powiedział niewinnie:- Wierzę, że spotkałeś mojego sekundanta, czcigodny Tarru, czyż nie? Oto czeladnik Nnanji,drugiego stopnia, mój lennik.Tarru popatrzył groznie, a Trasingji zakrztusił się.Drugi związany krwawą przysięgą? Nnanji pusząc sięwygłosił pozdrowienie.Prawdopodobnie mogli spędzić cały dzień na tej rozpalonej przez słońce patelni, wypowiadającuwagi w stylu chińskich mandarynów, ale Wallie był wyczerpany i uznał te rytuały za absurdalne.- Czy dopilnujesz , żeby z całym należnym szacunkiem zajęto się szczątkami szlachetnegoHardduju? - zapytał, a Tarru skłonił się.- Ja osobiście potrzebuję chyba uwagi ze strony uzdrawiacza.Czy byłbyś tak łaskaw i skierował mnie do jakiegoś miejsca, w którym mógłbym odpocząć?Tarru znów się skłonił, ciągle jeszcze dysząc ciężko.- Koszary naszej straży świątynnej zapewnią tylko najmizerniejszą kwaterę dla tak znakomitegowojownika, ale jeśli wielki władca łaskawie raczy przyjąć naszą nędzną gościnność, będziemy wnajwyższym stopniu zaszczyceni.Wallie przypomniał sobie sutrę "O Gościnności", wyciągniętą ze swego nowego pamięciowegobanku danych i uznał, że legowisko lwów może być najbezpieczniejszym miejscem.- Jesteś bardzo uprzejmy.Muszę tylko szybko zaofiarować swe usługi Bogini i natychmiastprzybędę.Tarru zaczął gestykulować.Wallie po raz pierwszy uświadomił sobie, że tłum składa się wyłącznie zszermierzy.Było ich tu co najmniej trzydziestu.Westchnął.Formalności musiały zostać dokonane.Tarru przedstawił kolejnego podopiecznego.Potem ten podopieczny i Trasingji przedstawili swoichpodopiecznych w czymś w rodzaju łańcucha następstwa wieku.Pojawiło się dwóch kolejnych Piątych ici również zostali przedstawieni, a potem oni przedstawili swoich młodszych.Wallie automatycznie wykonywał gesty, a imiona prześlizgiwały się przez niego, tworząc mgłę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl