[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To co innego.To jest teatr.— Dlaczego oni tak krzyczą i tak się denerwują? — zapytał Andrzej po chwili na głos.— Jak cię trzepnę, przedszkolaku zakichany, to polecisz — syknął czarny z czupryną.— Mamuś, to może byśmy już poszli? — zaproponował Andrzej bardzo cicho.— Siedź jak dorosły — szepnęła matka.— Mówiłaś, że to jest teatr dla dzieci — oburzył się Andrzej.— No patrz, przecież bardzo dobrze grają — szepnęła matka Janka.— Bardzo dobrze gra ten struś — zgodził się Andrzej.— Ojej, firanka im się popsuła!— Wcale im się nie popsuła, tylko ją specjalnie zaciągnęli.— No, to już koniec.— Nie, to koniec pierwszego aktu.— Aktu?— Części.— To już nie będzie aktu?— O, uważaj, widzisz, teraz będzie coś dla ciebie.Sztuki! — uradowała się matka Janka.Z małej rurki wyskoczyło kilkadziesiąt kolorowych chustek, z cylindra niezliczone bukiety kwiatów, z małego pudełka dwie żywe świnki morskie, z nosa monety, zza rękawa karty, z butonierki piłki pingpongowe.— Świetnie gra — westchnął Andrzej, gdy kurtyna opadła.— Jeszcze lepiej od tego strusia.Właściwie trudno powiedzieć, który lepszy.— Zaczynasz być bywalcem teatralnym — stwierdziła matka Janka.— Chcesz cukierka?— No — zgodził się Andrzej.— Co zaczynam być?— Czym — odezwał się czarny z czupryną.— Może pan pozwoli cukierka? — spytała matka Janka.— Chętnie — powiedział czarny i sięgnął zgrabnie nad głową Andrzeja.— Jestem trzeci raz.Dobre przedstawienie — dodał.— I ten kacyk, i jak się topią, i ta panienka, co tańczy.Tylko niepotrzebne te baby, co śpiewają.Me wiem, dlaczego w teatrze muszą być zawsze baby, co śpiewają.— Jakby ten facet chciał — stwierdził Andrzej żując krówkę — jakby chciał, to by je zamienił w morskie świnki.— Tylko że on nie chce mieć przykrości — stwierdził czarny.— O, uważaj, już się znów zaczyna, teraz idzie ten numer ze zwierzętami i jarzynami.Ukazała się kolorowa dekoracja przedstawiająca domek wiejski w otoczeniu grządek warzywnych.Na sali rozległ się szmer zachwytu, potem oklaski.Andrzej klaskał jak opętany.— Ten czarodziej to bardzo dobrze zrobił — stwierdził.— Samo by im tak szybko nie wyrosło i w ogóle na deskach i zima.Szkoda mrugać.—— To jest dekoracja — zaperzyła się matka Janka.— Dekoracji nie widziałeś?— Pewnie, że nie widziałem.Gdzie miałem widzieć? — oburzył się Andrzej półgłosem.— A zwierzęta, co śpiewają, mama widziała? Lipa, tam w środku siedzą dorośli i ryczą.Widzę przez dziurę w głowie.Musi im być cholernie gorąco.Ja bym nie wytrzymał.Czy im za to płacą?— Pewnie — stwierdził czarny z czupryną.— A coś ty myślał, że oni by się tak codziennie za darmo wygłupiali?— Codziennie??? — Andrzej szeroko wybałuszył oczy.— Mama, on chyba buja!— Szszszszsz… — syknęła matka Janka.— Codziennie.W domu Janek z ojcem czekali, bardzo źli, na powrót Andrzeja z teatru.— Opowiem wam wszystko — powiedział Andrzej wspaniałomyślnie, zaraz od progu.— Zresztą możecie tam iść, bo oni to robią codziennie.Jeden czarodziej im czaruje dekoracje.Potem dorosłe facety przebierają się za różne zwierzęta i skaczą, i krzyczą, i machają łapami, zupełnie jak w przedszkolu.A dzieciaki, rozumiecie, siedzą spokojnie w krzesłach i patrzą się.Jak im się chce, to się śmieją, a jak nie, to nie, a jak im się chce, to klaszczą, a jak nie, to nie.I tym dorosłym dzieciaki za to płacą i różne kobiety śpiewają i trzymają chustki w rękach, i facety w spodniach jak rurki latają i coś mówią, i okropnie hałasują.A dzieciaki siedzą cicho i jak się który odezwie, to zaraz wszystkie inne szszszsz…— To kiedy my tam pójdziemy z tatą? — dopytywał się Janek z niecierpliwością przestępując z nogi na nogę.— Tata by tam nie wytrzymał — powiedział Andrzej Jankowi na ucho.— Przez całe dwie godziny to tylko tym ze sceny wolno gadać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl