[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Dziwne - powiedziała.- Dobrze, zaraz zobaczę.Tak.Dobrze, powiem mu.Odłożyła słuchawkę, przelazła przez Wiktora i zapaliła nocną lampkę.- Co się stało? - sennie zapytał Wiktor.- Nic.Śpij, ja zaraz wrócę.Przez przymrużone powieki patrzył, jak zbiera rozrzuconą bieliznę i jej twarz była taka poważna, że się zaniepokoił.Szybko ubrała się i wyszła, po drodze już obciągając sukienkę.Roscheper zasłabł, pomyślał nasłuchując.Zachlał się, stary baran.W ogromnym budynku było cicho i Wiktor wyraźnie słyszał kroki Diany na korytarzu, ale poszła nie na prawo jak oczekiwał, tylko na lewo.Potem skrzypnęły drzwi i kroki ucichły.Odwrócił się na bok i spróbował z powrotem zasnąć, ale sen nie przychodził.Zrozumiał, że czeka na Dianę i nie zaśnie, póki ona nie wróci.Usiadł i zapalił.Guz na karku znowu zaczął pulsować i Wiktor się skrzywił.Diana nie wracała.Nie wiadomo dlaczego przypomniał sobie tancerza z orlim profilem.A ten co maź tym wspólnego? - pomyślał Wiktor.Artysta, który gra innego artystę, który gra trzeciego.Aha, więc to o to chodzi, tamten wyszedł właśnie z lewej strony, stamtąd dokąd poszła Diana.Doszedł do podestu i przeistoczył się w chłystka.Najpierw grał lwa salonowego, a potem zaczął grać nonszalanckiego dandysa.Wiktor znowu zaczął nadsłuchiwać.Zdumiewająco cicho, wszyscy śpią.ktoś chrapie.Potem znowu skrzypnęły drzwi i zaczęły zbliżać się kroki.Weszła Diana i twarz miała nadal bardzo poważną.Nic się nie skończyło, przeciwnie.Diana podeszła do telefonu i wykręciła numer.- Nie ma go - powiedziała.- Nie, nie, wyszedł.Ja też.- Nic nie szkodzi, co też pan.Dobrej nocy.Odłożyła słuchawkę, chwilę stała patrząc w ciemność za oknem a potem usiadła na łóżku obok Wiktora.W ręku trzymała okrągłą latarkę.Wiktor zapalił papierosa i podał jej.Paliła w milczeniu myśląc o czymś ze skupieniem, a potem zapytała.- Kiedy zasnąłeś?- Nie wiem, trudno powiedzieć.- Ale już pomnie?- Tak.Odwróciła się do niego.- Nic nie słyszałeś? Jakiejś awantury, bójki?- Nie - powiedział Wiktor.- Moim zdaniem wszystko było bardzo spokojnie.Najpierw śpiewali, potem Roscheper z kumplami odlewał się pod naszym oknem, a potem zasnąłem.Zresztą zamierzali już jechać do domów.Diana wyrzuciła papierosa za okno i wstała.- Ubieraj się - powiedziała.Wiktor uśmiechnął się i wyciągnął rękę po slipy.Słucham i jestem posłuszny, pomyślał.To świetna rzecz - posłuszeństwo.Tylko nie trzeba o nic pytać.Zapytał:- Pojedziemy, czy pójdziemy?- Co.Najpierw pójdziemy, a potem się zobaczy.- Ktoś zginął?- Zdaje się.- Roscheper?Nagle poczuł na sobie jej spojrzenie.Patrzyła na niego z powątpiewaniem.Trochę już żałowała, że zabiera go ze sobą.Pytała siebie - a kto to właściwie taki, żeby go ze sobą zabierać?- Jestem gotów - powiedział Wiktor.Ciągle jeszcze nie była pewna; w zadumie bawiła się latarką.- No dobra.w takim razie chodźmy - powiedziała, nie ruszając się z miejsca.- Może oderwać nogę od krzesła? - zaproponował Wiktor - albo powiedzmy od łóżka.Diana ocknęła się.-.Nie.Noga jest do niczego.- Wysunęła szufladę biurka i wyjęła ogromny, czarny pistolet.- Masz - powiedziała.Wiktor w pierwszej chwili przeraził się, ale okazało się, że to małokalibrowy sportowy pistolet i do tego bez magazynka.- Daj mi naboje - powiedział.Popatrzyła na niego nic nie rozumiejąc, potem spojrzała na pistolet i powiedziała.- Nie.Naboje nie będą ci potrzebne.Idziemy.Wiktor wzruszył ramionami i wsunął pistolet do kieszeni.Zeszli do westybulu i wyszli przed dom.Mgła zrzedła, siąpił wątły deszczyk.Samochodów przed domem nie było.Diana skręciła w alejkę między krzakami i zaświeciła latarką.Idiotyczna sytuacja, pomyślał Wiktor.Okropnie chciałbym zapytać, o co chodzi, a zapytać nie wolno.Dobrze byłoby wymyśleć jak zapytać.Jakoś tak podchwytliwie.Nie zapytać - tylko ot tak sobie rzucić uwagę z pytaniem w podtekście.Może trzeba będzie się bić? Nie chce mi się.Dzisiaj mi się nie chce.Walnę kolbą.Od razu między oczy.a jak tam mój guz? Guz był na miejscu i pobolewał.Dziwne jednakże są obowiązki siostry miłosierdzia w tym sanatorium
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|