[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kolejny niebieski błysk przeniósł nas z powrotem na zewnątrz.Riatha leżała na ziemi z dzieckiem odpoczywającym na jej brzuchu, a my klęczeliśmy obok niej.Szybko zawinęłam maleństwo w swój płaszcz i umieściłam je w zgięciu ręki Riathy.Jej twarz błyszczała w świetle księżyca.Popatrzyła na brata.— Dziękuję, kuzynie, mój przyjacielu.Dziękuję za życie mego dziecka.— Rzeczywiście, to naprawdę twoje dziecko — powiedział Godron, wychodząc z cienia wraz ze swymi ohydnymi służącymi.Lenil zerwał się na równe nogi, lecz dwie spośród bestii chwyciły go za ręce i trzymały mocno, jakby chcąc zmusić go do oglądania tego, co nastąpi dalej.Godron spojrzał na mnie.— A, Czarownica.— Przestraszyłam się, że znów użyje prętu, ale zamiast tego nakreślił przede mną znak w powietrzu.Zrozumiałam, że chciał mnie w ten sposób unieruchomić.Tyle że jego znaki zawiodły.Mimo to udawałam, że nie mogę się ruszyć.— To kwilące stworzenie zupełnie nie jest mi potrzebne — roześmiał się Godron, patrząc z pogardą na swoje własne dziecko.Wyciągnął miecz, dotknął kciukiem jego ostrza i wyjąwszy noworodka z rąk Riathy, zamierzył się mieczem, by odciąć niemowlęciu głowę!Sztylet leżał u stóp Riathy, gdzie upuścił go Lenil, gdy pochwyciły go bestie.Powodowana raczej paniką niż czymkolwiek innym, złapałam go i rzuciłam.Wszedł prosto, zagłębiając się po rękojeść w gardle Godrona, który wydał okrzyk stopniowo przechodzący w rzężenie.Dziecko wyśliznęło się z jego rąk.Skoczyłam po nie, ale Riatha, mimo że dopiero co urodziła, okazała się szybsza i złapała je w swoje ramiona.Bestie trzymające Lenila zwolniły uścisk, zawyły, po czym stanęły na czterech łapach i zmieniwszy się w owłosione zwierzęta, którymi w rzeczywistości były, odbiegły w ciemność.Lenil objął Riathę, przyciskając usta do jej włosów.Stojąc nad leżącym twarzą do ziemi Godronem, napawałam się dziełem, którego dokonałam, przy okazji patrząc, czy nie ma mojej torby podróżnej.Nie miał.— Nie byłeś zbyt miłą osobą — powiedziałam, stawiając stopę na jego piersi, by wyjąć nóż.Schyliłam się i wytarłam ostrze o bryczesy Godrona.Potem podniosłam sztylet do góry, by w świetle księżyca lepiej mu się przyjrzeć.Po raz kolejny zobaczyłam matową rączkę i porysowane ostrze.A przecież jeszcze niedawno wypływała z niego Moc.Lenil stanął obok mnie i złapał za jeden z nadgarstków Godrona.— Pomóż mi zawlec tę padlinę do lasu.Chwyciłam Godrona za drugi nadgarstek i przeciągnęliśmy ciało na skraj polanki.Pchnęliśmy je w krzaki, ku radości nocnych stworzeń.Rozbiliśmy obóz przy monolitach.Tym razem nie zaciągaliśmy warty — naszymi strażnikami były wielkie kamienie.Budziliśmy się tylko wtedy, gdy noworodek dopominał się od swojej matki pożywienia.Poranek był chłodny.Wstałam o świcie i przeszukałam okolicę.Skoro mojej torby nie miał Godron, mogła ją mieć któraś z jego bestii.Znalazłam nowego konia Godrona, ale do siodła nie była przytroczona żadna sakwa.— Znalazłaś ją? — zapytał Lenil, gdy przyszłam z koniem na polanę.Potrząsnęłam głową.Lenil podszedł i objął mnie.Łzy wypełniły mi oczy, a gardło miałam tak ściśnięte, że nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa.— Poszukamy jej wracając — pocieszał mnie.Ale żadna podróżna torba nie została porzucona na poboczu.W końcu doszliśmy do drogi, która prowadziła do ich rodzinnego domu i zatrzymaliśmy się, by odpocząć i nakarmić konie.Usiadłam obok Riathy w momencie, gdy przykładała córeczkę, do piersi.— Jak ją nazwiesz? — zapytałam.— O, będziemy musieli z rym poczekać — odparła uśmiechając się do mnie promiennie.— Ona jest kimś wyjątkowym.A ja.czuję się, jakby mój Talent ożył.— To cudownie — powiedziałam z uśmiechem, wiedząc, jak ważne to było dla niej — wręcz nieodzowne w tym świecie.Wyciągnęłam sztylet.— W takim razie powinnaś mieć to.Z jej ust wydobyło się westchnienie.Sięgnęła po niego i powiedziała:— Ale ja nie mogę przyjąć tak wartościowego przedmiotu.— Jest wartościowy tylko dla kogoś, kto ma Talent.Ja byłam jego właścicielką zaledwie chwilę, nie wiedząc nic o jego Mocy.Dołączył do nas Lenil.— Zapewne to właśnie wyczułem, gdy wspomagałaś nas w walce na drodze.— Wziął nóż, żeby mu się przyjrzeć.— Czy jesteś pewna, że chcesz się go pozbyć?Skinęłam głową.— Jest stworzony dla kogoś takiego jak Riatha.nie dla mnie.Lenil wręczył swojej siostrze sztylet.Położyła go na brzuszku dziecka.Natychmiast jego uchwyt rozbłysnął niebieskim światłem.Riatha spojrzała na mnie.— Lub dla kogoś takiego jak ona — powiedziała.— Widzisz? — rzekłam do niej, uśmiechając się.— A nie mówiłam? Lenil spojrzał na mnie spod oka.— Czasami twoja mowa jest dziwna.Czuję, że musisz pochodzić z bardzo daleka.Podniosłam źdźbło trawy i przeciągnęłam między palcami.— Weszłam do tego świata przez Bramę, żeby przeprowadzić badania.Mój klucz do powrotu znajdował się w torbie podróżnej.— Wstałam i odeszłam, wpatrując siew zalesione pagórki, nie wiedząc, co robić.Mogłam dalej wałęsać się po okolicy, ale jaki to miało sens bez Wykrywacza Bram? Wcześniej czy później coś mnie uwolni z tego niebezpiecznego świata.— Varelo? — Raz jeszcze objęły mnie mocne ramiona Lenila.Riatha podeszła z drugiej strony, trzymając śpiące dziecko.— Odważnie przyszłaś nam z pomocą — powiedziała.— Twój sztylet umożliwił nam wejście do Kamieni Sharnonu, dzięki czemu moja córka mogła się narodzić ze Światła.Później zabiłaś tego, który chciał unicestwić własne dziecko.Zrobiłaś to wszystko zamiast szukać swej torby i dlatego teraz nie możesz wrócić do domu.— Chcielibyśmy włączyć cię do naszej rodziny — podjął Lenil.— Złożyć ci przysięgę miecza i tarczy oraz krwi i chleba.Ty złożyłaś ją już poprzez swoje czyny.Chodź z nami do naszego domostwa i bądź nam krewną.Popatrzyłam na nich z ogromną ulgą i wdzięcznością.— Dziękuję wam.Wspólne przeżycia sprawiły, że już teraz jesteście mi bliscy.Nie sądzę, bym gdziekolwiek w Galaktyce mogła znaleźć lepszą rodzinę.Uśmiechnęli się do mnie, a później do siebie.— Więc ustalone — powiedział Lenil z satysfakcją i odszedł, by przyprowadzić konie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|