[ Pobierz całość w formacie PDF ] .A głowa rodziny zasiada we władzach układu centralnego, żeby Rada przypadkiem nie weszła klanowi w drogę.Jego sposób mówienia dodawał całemu sprawozdaniu realności.Sassinak spytała o pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.- Czy coś ich wiąże z Paradenami?- Jasne.Ale nie są to związki krwi.Bardzo uważają na mieszane małżeństwa i inne rzeczy trafiające do komputera, mimo że mają ludzi w centrum danych.Powiedzmy, że ród Paradenów chce założyć gdzieś kolonię, ale są na końcu listy.Okazuje się, że inne zgłoszenia się gubią, albo coś jest z nimi nie tak.Skargi na placówki Paradenów też jakoś łatwo znikają.- Czy inne rodziny też w tym tkwią? - Sassinak spostrzegła porozumiewawcze spojrzenia.Czekała.W końcu dowodząca przytaknęła.- Owszem.Choć nie wszystkie wielkie rody.Chińczycy trzymają się od nich z daleka, nie jest im do niczego potrzebne.Za to kilka mniejszych rodzin, głównie tych zajmujących się transportami, bierze udział w spisku.A kiedy raz się w to wejdzie, trzeba iść na całość.Parchandri nie lubią tchórzy.Dzieją się różne rzeczy.- Wzięła głęboki oddech.- Ale pytasz o kwestie, o których nie wszystko wiem.Mówisz, że byłaś w niewoli, a Flota cię ocaliła, więc do nich dołączyłaś.- Zgadza się.- A czy słyszałaś kiedyś w niewoli o.pewnej grupie? O ludziach, którzy wiedzieli to i owo? Sassinak skinęła głową.- Samizdat - powiedziała bardzo cicho.Napięta twarz przywódczyni rozluźniła się.- Zaryzykuję.- Szeroka, silna ręka uchwyciła jej dłoń w mocnym uścisku.- Jestem Coris.A moja żona świeciła ci w oczy.- Odsłonił zęby w uśmiechu.- Dałaś się nabrać?- Nabrać?- Tym wszystkim szmatom.Staramy się ukryć naszą tożsamość.W policyjnych raportach opisywano mnie zwykle jako “lekko otyłą kobietę w średnim wieku, średniego wzrostu".- Zaczął wyciągać spod kombinezonu kłęby szmat, stając się coraz szczuplejszy i coraz bardziej męski.Spod peruki, podobnej do tych, które Sassinak widziała w sklepie, wyjrzała lekka łysina.- Nie zwracają uwagi na kobiety plączące się po tunelach.Choć ty, komandor Floty, możesz przyprawić ich o apopleksję.- Mam taką nadzieję - odrzekła Sassinak.Nie była pewna, co sądzić o kimś, kto tak radośnie udawał, że jest przeciwnej płci.- Ale jestem.cokolwiek zdezorientowana.Coris zatrząsł się ze śmiechu.- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.Siadajcie i skosztujcie specjałów tutejszej kuchni i dobrego wina, to pogadamy.Zaprowadził oboje do wolnej sterty koców.Usiedli.Sassinak z ulgą wyciągnęła obolałe nogi.“Specjały tutejszej kuchni" okazały się prawie pozbawioną smaku kremową papką.- Prosto z przetwórni - wyjaśnił ktoś.- Znacznie łatwiej to dostać, zanim dodadzą aromatów i zagęszczaczy.Paskudne, ale pożywne.“Wino" było wodą zaczerpniętą z głównego wodociągu, letnią, lecz zdatną do picia.- Opowiedz nam swoją wersję wydarzeń - poprosił Cor.Sassinak przełknęła ostatnią porcję papki i przepłukała gardło wodą.Obdarte postacie leżące wokół w swobodnych pozachprzyglądały jej się z uwagą.- A jeśli nas szukają? - spytała.- Czy nie powinniśmy?.Machnął lekceważąco ręką.- Jasne, że szukają, ale nie mijali jeszcze żadnego z naszych czujników, a poza tym wystawiamy warty.Śmiało.Sassinak złożyła krótkie sprawozdanie z wydarzeń, które miały miejsce od chwili, gdy odebrała wiadomość od Coromella.Postępowała wbrew wszelkim przepisom, ale uznała to za konieczne.Na wypadek gdyby zginęła na planecie, nie żeby miała taki zamiar, ktoś musiał znać prawdę.Słuchali uważnie, nie przerywając, póki nie usłyszeli ojej wizycie w domu publicznym.- Poszłaś do Vanlis?! - Ich głosy wyrażały zarazem zaskoczenie i gniew.- Nie wiedziałam, co to za miejsce - przyznała Sassinak, starając się, by nie zabrzmiało to nazbyt krytycznie.- To były po prostu najbliższe drzwi, a ona bardzo nam pomogła.Opowiedziała o dziwnej reakcji kobiety na imię “Fleur".Czuła wzrastające napięcie otaczających ją ludzi.Nikt się jednak nie odezwał, więc ciągnęła swą opowieść aż do chwili “pochwycenia" ich przez gospodarzy.- Oj, będą kłopoty - mruknął pod nosem Coris, który stracił gdzieś całą swoją pyszałkowatość.- Przykro mi.Naprawdę było jej przykro, choć nieapetyczne pożywienie, woda i krótki odpoczynek zrobiły swoje.Spojrzała na Aygara, który w zamyśleniu skubał plaster na twarzy.Rana chyba przestała go już boleć.- Jesteś jak nić zszywająca z sobą fragmenty, których, mieliśmy nadzieję, oni nigdy nie skojarzą - cicho powiedziała Jemi.Żona Corisa była szczupłą blondynką.Wyglądała starzej niż Sassinak i Coris, ale mógł to być skutek rozlicznych zmartwień.- Sklep Eklaryka.Vanlis.Fleur.Samizdat.To nie są głupcy.Połączą wszystko w całość, gdy tylko będą mieli czas się zastanowić.Mam nadzieję, że Vanlis ostrzegła Fleur.W przeciwnym razie.Nie musiała kończyć.Sassinak zadrżała.Czuła, jak ich zainteresowanie przemienia się w strach i wrogość.Naraziła ich kruchy los na niebezpieczeństwo.To było takie głupie! Przecież przeczuwała kłopoty! Wiedziała, że nie należy pędzić w nieznane na spotkanie admirała, skoro jego podwładni twierdzili, iż udał się na polowanie.Przez jej głupotę zginą teraz oboje, a z nimi ci ludzie, którzy już wystarczająco dużo wycierpieli.A jej okręt? Wizja Zaid-Dayana zawieszonego na orbicie, wielkiego i potężnego, sprawiła, że łzy stanęły jej w oczach.NIE!Nie miała zamiaru tu zginąć, nie zamierzała pozwolić Parchandrim i Paradenom na ich nędzne knowania.Była komandorem Floty, do ciężkiego diabła, i najwyższy czas zacząć się odpowiednio zachowywać! Dobrze znane uczucie pewności podziałało na nią otrzeźwiająco.Jej umysł rozjaśnił się jak ciemny statek, na którym jedno po drugim zapalają się światła.Raport o stanie statku: zasoby, personel, wyposażenie, pozycja wroga.Nie czuła zmiany; dopiero dziwny wyraz na zwróconych ku niej twarzach uświadomił jej, co się stało.Wpatrywali się w nią, jak gdyby zamiast poplamionego kombinezonu miała na sobie swój biały mundur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|