[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Uważaj na Felessana, Piemurze! Niedaleko od niego jest spiżowy.— zawołała Mirrim, łapiąc w podnieceniu Piemura za ramię.— I dwa brunatne, i błękitny — dodała Menolly, niemal tak samo podekscytowana, i aż pochyliła się usiłując myślą skierować malutkiego spiżowego smoka do Felessana.— On zasługuje na spiżowego! Zasługuje!— Jeżeli ten smok go będzie chciał — powiedziała Mirrim sentencjonalnie.— Samo to, że jest synem Przywódców Weyru.— Zamknij się, Mirrim — powiedział Piemur z rozdrażnieniem zaciskając pięści, usiłując przyspieszyć Naznaczenie.Felessan zdawał sobie sprawę, że spiżowe smoczątko jest blisko, ale podobnie świadoma była tego garść innych kandydatów.Małe stworzonko, chwiejąc się niepewnie na swoich uginających się łapkach, wydawało się przez moment nie dostrzegać żadnego z nich.A potem klinowaty łebek opadł w dół i zarył się w piasku.Tego już było za wiele.Felessan łagodnie podniósł zwierzątko, zamarł nagle w bezruchu, a kiedy zachodziło Naznaczenie jego przyjaciele wyraźnie widzieli wyraz radosnego uniesienia na jego twarzy.Trąbienie Ramoth zdumiało wszystkich, tak że zapadła długa chwila ciszy; ale nic dziwnego, pomyślał Piemur, że F'lar i Lessa obejmują się na widok swego jedynego dziecka, które Naznaczyło spiżowego smoka!W chwilę później Piemur myślał, że to całe podniecenie skończyło się aż za szybko.Żałował, że wszystkie smoczęta Wylęgały się naraz i nie można było przedłużyć tego uczucia zawrotnego szczęścia.Ale było też nieco zawodu i smutku, bo jajom przedstawiano tylu kandydatów, że nie wszyscy mogli Naznaczyć.Tylko jeden mały, zielony smoczek nie Naznaczył i żałośnie pomiaukując szedł chwiejnie od jednego kandydata do drugiego; patrzył każdemu z nich w twarz, najwyraźniej szukał właściwego chłopca.Mała smoczyca doszła aż do ławek, pomimo usiłowań pozostałych kandydatów, żeby zwrócić na siebie jej uwagę i zatrzymać ją na terenie Wylęgarni.— Co właściwie jest z tymi chłopakami? — zapytała Mirrim zaniepokojona, widząc żałosne wędrówki zielonego smoczątka.Wstała i apodyktycznym gestem kazała chłopakom zebrać się wokół malutkiej zielonej.I w tym momencie stworzenie zaczęło nucić natarczywie i ruszyło prosto w kierunku stopni prowadzących do ławek.— Co ją opętało? — powiedziała Mirrim.Rozejrzała się oskarżycielsko, jak gdyby któryś z kandydatów mógł ukrywać się wśród gości.— Ona chce kogoś, kogo nie ma na Terenie — odezwał się głos z tłumu.— Zrobi sobie krzywdę — powiedziała Mirrim poruszona i przepchnęła się obok trójki ludzi siedzących pomiędzy nią a schodami.— Poobija sobie skrzydła o schody.Malutka zielona smoczyca naprawdę silnie się uderzyła, ześlizgnęła się z najniższego stopnia i tak mocno huknęła pyszczkiem o kamień, że aż skrzeknęła z bólu, a odpowiedziało jej dzikie trąbienie Ramoth, która ruszyła przez piasek.— Słuchaj no, głuptasie, chłopcy, o których ci chodzi, są na piasku.Odwróć się i wracaj do nich — mówiła Mirrim, przepychając się w dół po schodach do małej zielonej smoczycy.Zatrzymała się, kiedy jej jaszczurki ogniste zaczęły trąbić w ekstazie jak szalone.Wpatrywała się przez moment w błazeństwa swoich przyjaciół, a potem z niedowierzającym wyrazem twarzy popatrzyła w dół na zielone smoczątko, które z determinacją atakowało przeszkodę w postaci schodów.— Ja nie mogę! — wykrzyknęła Mirrim tak spanikowana, że sama pośliznęła się na schodach i zjechała o trzy w dół, zanim wymachując rękami znalazła jakieś oparcie.— Ja me mogę! — Mirrim rozejrzała się, szukając potwierdzenia.— Ja nie miałam Naznaczyć.Ja nie jestem kandydatką.Ona nie może mnie chcieć! Konsternacja na jej twarzy i w głosie zniknęła pod falą przerażenia.— Jeżeli to ciebie ona chce, Mirrim, to zejdź do niej, zanim zrobi sobie krzywdę! — powiedział F'lar, który zszedł już do nich, a Lessa obok niego.— Ale ja nie miałam.— Wydaje się, że miałaś, Mirrim — powiedziała Lessa, a na jej twarzy odbiło się rozbawienie i rezygnacja.— Smok się nigdy nie myli! Idź! I pospiesz się, dziewczyno.Ona sobie ociera brodę do kości, żeby się do ciebie dostać!Rzucając jedno ostatnie spłoszone spojrzenie na Przywódców Weyru, Mirrim na wpół ześliznęła się z pozostałych schodów i podłożyła malutkiej zielonej smoczyczce ręce pod brodę, amortyzując następne uderzenie o kamień stopnia.— Och, ty moje niemądre kochanie! I skąd ci się to wzięło, żeby mnie wybrać?— powiedziała Mirrim pełnym miłości głosem i obejmując zielone smoczątko ramionami, zaczęła uspokajać jego zrozpaczone piski.— Ona ma na imię Path! — Duma w głosie Mirrim spowodowała, że Piemur odwrócił się w zażenowaniu i zazdrości.Przez jeden króciutki moment Piemur pomyślał, że może to jego szukał malutki zielony smok.Z ust wyrwało mu się przeciągłe westchnienie, a ktoś położył mu na ramieniu rękę.Opanowując wyraz twarzy odwrócił się i zobaczył Menolly, która go obserwowała z głęboką litością i zrozumieniem w oczach.— Całe Obroty temu obiecałam ci, że będziesz miał jaszczurkę ognistą, Piemurze.I nie zapomniałam o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl