[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszyscy mamy nadzieję wrócić do domu w którymś momencie.Niestety dla Tedajest na to za pózno - dodał nieco twardszym tonem.Zauważyła to, bez wątpienia.- Ja nie próbuję stchórzyć.Tylko że to.Sean jeszcze raz odwrócił się do niej.- Wcale mi nie wyglądasz na tchórza, Megan.Wsiadłaś do samolotu i jesteś tutaj.Widziałaś, co się stało z naszym samochodem, a nie zawróciłaś i nie uciekłaś.Na to trzebaodwagi.Megan nie spieszyła się z odpowiedzią.- No tak.szczerze mówiąc, niewiele brakowało, żebym zwiała.Ale chcę pomóc.- Wiem.- Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl: - Czy Hilary była w kancelariiprzez cały dzień?- Nie, zanim ja wróciłam z sądu, ona wyszła zorientować się w sprawach związanychz pogrzebem pana Bergina.Ale przez ten czas, kiedy byłam tam sama, nikt nie przyszedł.Sean usiadł z powrotem prosto.- Nie jestem pewien, kiedy będą gotowi wydać ciało.- Wciąż nie mogę uwierzyć, że on nie żyje.Obejrzał się za siebie i zobaczył łzy spływające po jej twarzy.Sięgnął nad oparciem,żeby dotknąć jej ręki.- Megan, wszystko będzie dobrze.- Nie możesz tego obiecać.- Nie, ale możemy zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby tak się stało.Szybko wytarła mokrą twarz.- Jestem spokojna.Już w porządku.Nie będzie więcej żadnych łez. Słysząc to, Michelle powiedziała:- Prawo nie zabrania przeżywać żałoby.- Widząc, jak tu wyglądają sprawy, jestem pewna, że nie mamy na to czasu.Sean i Michelle wymienili spojrzenia, które mówiły, że każde z nich jest podwrażeniem.- No więc jaki jest plan działania? - spytała Megan.- Wracamy do Martha s Inn, jemy jakąś kolację, parzymy duży dzbanek kawy izabieramy się do przeglądania tych papierów - zarządził Sean.Byli w drodze od godziny, kiedy zadzwonił telefon Michelle.Dzwonił Eric Dobkin.Michelle wysłuchała go, po czym wyłączyła telefon.- Chce porozmawiać.Ma dla nas jakąś informację.Może podrzucę ciebie i Megan dopensjonatu, a potem pojadę się z nim spotkać, co? Oszczędzimy na czasie, rozdzielając się.- Po tym, co się stało po południu, nie jestem pewien, czy rozdzielanie się jest dobrympomysłem.- Poradzę sobie.- Wiem.Martwię się o siebie i Megan.- Znam taekwondo - pochwaliła się Megan.- Mam zielony pas.- To miło - powiedział Sean, próbując zachować powagę.- Tylko jeżeli tamcizastosują tę samą metodę co poprzednio, nie będą na tyle blisko, żebyś mogła załatwić ichtym swoim taekwondo.- Och.Sean przyglądał się uważnie Michelle.- Dobra, spotkaj się z Dobkinem.I tak przez te prawne sprawy przebrniemy szybciejsami z Megan.Potem opowiemy sobie nawzajem, co uzyskaliśmy.Gdzie się z nim spotkasz?- U niego w domu.Podał mi adres.- W porządku, ale bądz maksymalnie czujna.Dobrze?- Zawsze jestem, Sean.Myślałam, że już się o tym przekonałeś.13Dom Erica Dobkina znajdował się w takim miejscu, że GPS zrezygnował z jegozlokalizowania w odległości pół mili.Michelle zadzwoniła do policjanta i resztę drogiprzejechała według instrukcji udzielonych przez telefon.Po wyjechaniu zza zakrętu ujrzałaświatła domu, a także zaparkowany na podjezdzie stosunkowo nowy model pikapu dodge a. Obok stał stary chrysler minivan.Zajrzała do vana i zobaczyła trzy foteliki dziecięceprzypięte do tylnego siedzenia.- Wow - powiedziała sama do siebie.- Założę się, że nikt w tym domu się niewysypia.Dom zbudowany był z sosnowych bali i pokryty cedrowym gontem.Drzwi miał zsurowego dębu.Mały ogródek kwiatowy wokół domu dawno już stracił swój letni blask.Zapukała.Z zewnątrz dobiegł odgłos lekkich kroków.Nie Dobkina.Być może jegożony.Michelle przyglądała się domowi, wyobrażając sobie jego wnętrze.Pokój od frontu.Trzy sypialnie po bokach centralnie położonego holu.Kuchniaprawdopodobnie na tyłach.Brak garażu, co jak na Maine wydawało się trochę szalone.Sporałazienka.Dom wyglądał solidnie, bale ściśle do siebie przylegały.Otworzyły się drzwi.Niewysoka kobieta trzymała na biodrze dziecko.Wielkość ikształt jej brzucha wskazywały wyraznie, że spodziewa się następnego.I to niedługo.- Jestem Sally.Ty musisz być Michelle - powiedziała łagodnym głosem, w którympobrzmiewało zmęczenie.- To jest Adam.Nasz najstarszy.Właśnie skończył trzy lata.Chłopczyk wpatrywał się w Michelle, trzymając palec w buzi.- Macie troje dzieci?- Skąd wiesz?- Foteliki w vanie.- Jesteś dobrym obserwatorem.Eric mówił, że ty i twój partner znacie się na swojejrobocie.Tak, trzech małych chłopców.- Poklepała się po brzuchu.- I czwarty w drodze.Rokpo roku.- Nie traciliście czasu - powiedziała Michelle, wchodząc do środka i rozsuwajączamek kurtki.- Chcesz się czegoś napić? Eric coś tam kończy robić w pokoiku.Michelle rozejrzała się.W pokoiku? Musiał się znajdować gdzieś z tyłu, tak żeprzeoczyła go w swoich wyliczeniach.- Nie, dziękuję - odpowiedziała po chwili.Sally zniknęła, za to zaraz pojawił się Dobkin.Ubrany był w dżinsy, białą bawełnianąkoszulę i pomarańczowy bezrękawnik narciarski.Na jego blond włosach wciąż widniałodcisk czapki policyjnej.- Chłodno dziś - powiedziała Michelle.Spojrzał na nią rozbawiony. - Chłodno?- Owszem, jak na południowe standardy.Naprawdę mieszkacie na końcu świata.Pokazał zęby w uśmiechu.- Zaledwie pięć mil stąd mamy sygnalizację świetlną.Powinnaś zobaczyć, gdziemieszkają niektórzy.To dopiero jest koniec świata.- Wierzę ci na słowo.- Twój partner jest zajęty?- Stara się ogarnąć całość.Doceniam, że zadzwoniłeś.Wiem, że to nie takie proste.Jesteś jakby między młotem a kowadłem.- Chodz dalej.Poprowadził ją obok kuchni, gdzie Sally karmiła Adama i drugie dziecko, na okodwuletnie, tak śpiące, że niemal wpadało buzią w talerz z jedzeniem.Najmłodsze musi jużbyć w łóżku, domyśliła się Michelle.Weszli do malutkiego pokoju, którego umeblowanie stanowiło stare, odrapane,stalowoszare biurko, półka z desek opartych na betonowych klockach i porysowana, dębowaszafka z dwiema szufladami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl