[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ile to razy Lorka przestrzelił mu opony, gdy wyskoczył z chaty i gonił za rozklekotaną furgonetką dosamej Osławy! Dwie piękne dziury po nabojach do tej pory zdobiły karoserię i bardzo dobrze siękomponowały ( Tak, pani Gawlińska: komponowały! ) z rdzą, która mu już całe progi zeżarła.Ile to razymecenas o mały włos jego samego nie zastrzelił, a nie zastrzelił tylko dlatego, że nie miał oka ani pewnejręki na kacu.Gawlińska przezornie przypomniała Zenkowi, że jak nic ze dwie szyby pójdą (jak nie trzy!), niechwięc zawczasu swojego ciotecznego brata szklarza uprzedzi.Impreza się odbyła, ale wszystkie okna całe.Nie mówiąc o krzesłach.Czy o talerzach, na poprzednichimieninach w drobny mak potłuczonych.Lorka nie gonił za Jaszczukiem z dubeltówką skoro świt, bo raz, że Zenek nie jest już takim ostatnimchamem, żeby skoro świt na dołach podskakiwać i trąbić wściekle, a dwa, że za zaliczkę na WzgórzeWilków, otrzymaną od Natalii, kupił sobie nową używaną furgonetkę, bardzo zadbaną. Ale mi impreza! podsumowała Cześka poprzedni wieczór, gdy z samego rana zeszła na dół, byoszacować straty. Jakbym wiedziała, to wcale bym nie przyjeżdżała. Rozejrzała się po Magnolii,popatrzyła w okna. Jakoś tak się tu dziwnie porobiło, już mi się nie podoba.Jedno, co jej się podobało, to arie Beli Marko, którymi tamta bez opamiętania witała nowy dzień.Chyba że wyjechała, a wyjeżdżała teraz, ku radości Daniela, coraz częściej.Cześka Gawlińska byłarannym ptaszkiem, więc jej te koncerty nie przeszkadzały.Tuż po piętnastym wróciła do Marcela.%7łegnając się przed wyjazdem z przyjaciółkami, rozejrzała sięze smutkiem dookoła i powiedziała: Jedna myśl kołacze mi się po głowie, odkąd tu przyjechałam& I z nią wyjeżdżam. Jaka znowu myśl? spytała Doris, przyglądając się Czesi podejrzliwie.Wiedziała bardzo dobrze, żetamta nigdy żadnymi myślami za bardzo sobie głowy nie nabijała. A taka, Doris, że gdybyś miała dobrego męża, tobyś tu nie przyjechała.Gdybyś tu nie przyjechała, janie poznałabym Marcela.Gdyby Marlena& Gdyby Marlena nie umarła, do głowy by mi nie przyszło,żeby do niego pojechać.Gdybym do niego nie pojechała, Dana już dawno by tu nie było.Gdzie indzieji całkiem inaczej potoczyłaby się jego historia&Daniel siedział na schodach przed Magnolią i patrzył na cztery kobiety: Czesię, Doris, Małgośkęi Olgę, którymi jeszcze niemal rok temu razem z tą piątą, co już jej nie ma, pulsowało to miejsce.Poprzedniego wieczora rozmawiali o przyszłości Magnolii, Czesia jednak nic nie zdecydowała.Dostała ją od Filipa Spalskiego, więc jakżeby mogła teraz sprzedać.Niech na razie będzie, jak jest.Niech sobie Daniel prowadzi pub jej to pasuje.Nie zniosłaby myśli, że w Magnolii nic się nie dzieje.%7łe stoi zamknięta na cztery spusty, samotna.Niech tu wszyscy przychodzą, jak przychodzili.A zwłaszczaTuśka.Ta wjechała rowerem na podwórko, rzuciła go na klomb z nierozpoznawalnymi już, spalonymi słońcemkwiatkami i zdyszana podbiegła do Czesi. Zagadałam się z Sebastianem przy figurce zaczęła szybko aż tu patrzę, że ta godzina, no to narower i pędzę, dobrze, że panią jeszcze zastałam. Co ci Czesia powiedziała! warknęła na nią Małgośka. Pół godziny temu, jak koło wasprzejeżdżałam, obwieszałaś całe sznury praniem przed chałupą.Po co wymyślasz, jak nie trzeba? Już niemusisz przed nami niczego udawać. Dlaczego już? zainteresowała się tamta.Małgośka ją zignorowała.Czesia wzięła Tuśkę w ramiona i tuląc dziewczynę, szepnęła jej do ucha: Odwiedzaj Marlenę, jak tylko będziesz mogła, ona o tobie do końca myślała. Odwiedzam wydusiła Tuśka. I przy okazji Filipa. O, to już po dwunastej! zawołała Czesia, widząc na wysokości bramy Luizę, zmierzającą na stację. Jadę! Dość tego żegnania.Ruszyła.Popatrzyły za nią, postały jeszcze chwilę, a potem każda odeszła w swoją stronę.Tuśkausiadła na schodach obok Daniela i siedzieli tak w milczeniu, dopóki nie zjawiła się Lucyna, żebynastawić obiad. Za godzinę przyjdą dziewczyny odezwała się Tuśka, nie patrząc na niego to gdzieś się za czymśzakręć, nie pałętaj im się pod nogami, żeby miały czas wszystko doprawić. Tak robię odparł Daniel. Dziś chyba nie przyjdę. Od razu zmieniła temat. Umówiłam się na wieczór z Sebastianem.Daniel zajrzał jej w oczy. Co ci mówiła Cześka? Ale poważnie! Minęliśmy się koło figurki, jak tu pędziłam.Zawołał za mną, żebyśmy się spotkalipózniej nad Osławą. I z lekkim zamyślonym uśmiechem dodała: Jak Luiza z Rudolfem.* * *Aurelia paliła papierosa za papierosem i ze złością spoglądała to na Inez, to na Rajmunda.Oboje tępymwzrokiem wpatrywali się w parkan.W jedno miejsce, ściśle mówiąc dokładnie naprzeciwko ławki,nad hamakiem wiszącym między strzelistymi jesionami.Była za kwadrans piąta. Jest piąta odezwała się Aurelia piętnaście minut pózniej. To zacznij wreszcie główkować rzuciła jakby od niechcenia Inez. Najwyższa pora. Ja?! Wykombinowałaś z tym telefonem, to teraz kombinuj dalej. A do kogo mam zadzwonić? Do ojca na Bora-Bora?! Ciotka Balbina odpada.Nikogo więcej niemam.Spojrzały na Rajmunda. Odczepcie się! warknął. Nie mam rodziny ani przyjaciół, a znajomi będą udawali, że mnie nieznają.Ile razy będę to powtarzać? A ta& ta herbaciarka? podsunęła Inez.Parsknął śmiechem.Nie chciało mu się już tłumaczyć, że to nieśmiała, łagodna i trochę naiwnadziewczyna, która cieszy się swoją małą herbaciarnią, wierząc, że świat jest piękny.I niech tak zostanie. Ewentualnie odezwał się smętnym głosem mógłbym zadzwonić do Meli Kwiatkowskiej, cholernejkretynki, która zmarnowała mi życie& Daj już spokój z tą Melą! przerwała ostro Aurelia. Dziesięć razy przychodziła cię odwiedzić&Pod dziesięcioma różnymi postaciami. Bo jest kopnięta na punkcie przebieranek.W ogóle jest kopnięta.Ale wiedziałaby, co robić.Już onaby coś wymyśliła. A mnie już się nie chce tego słuchać jęknęła pisarka. To wyjmij notes z kontaktami i zacznij szukać.Ty, celebrytka, znasz pewnie tysiące ludzi.Nie wierzę,że nie masz do kogo się zwrócić. Sama w to nie wierzę.Wstała i zaczęła się przechadzać tam i z powrotem.Nie spuszczali z niej wzroku, wierząc, że mimowszystko coś wymyśli.Na litość boską! Stała bywalczyni telewizji śniadaniowych, snobistycznychprzyjęć, pożądany gość bankietów z okazji durnych plebiscytów na naj& Raz nawet usiadła po stronieekspertów i komentatorów w Sprawie dla reportera.Jedna z najbardziej rozpoznawalnych autorek. Na litość boską, Aurelia! Odwal się, Rajmund, bo myślę. Myśl.Było wpół do siódmej, gdy wreszcie coś wymyśliła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|