[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Królowali na estradzie przez czternaście lat był to ich wspólny sukces.Kiedy umarł jego partner - mimo że zerwali znajomość, Lamar poczuł się uboższy.Zerwanie miało ten skutek, że Lamar spotkał się z olśniewającą Rochelle tylko raz i to przypadkiem, podczas jakiejś kolacji charytatywnej; stolik Lamara i jego żony, Tammy, sąsiadował ze stolikiem, przy którym siedział Buddy i jego żona, przypadająca na dany rok.Posłużył się tym określeniem - wśród wybuchów wesołości w kilku skeczach.Wykorzystał tę okazję, by zrobić Buddy'emu małe świństewko: podczas gdy świeżo zaślubiony małżonek opróżniał pęcherz z szampana, Lamar przysiadł się bezczelnie do stolika Rochelle.Spotkanie było krótkie - Lamar wrócił do swojego stolika natychmiast, gdy się zorientował, że Buddy go wypatrzył - ale widocznie zrobił na Rochelle wrażenie, ponieważ zadzwoniła do niego osobiście, zapraszając go na przyjęcie w Coney Eye.Przekonał Tammy, że nudziłaby się na takiej imprezie, i przyjechał dzień wcześniej, by pobyć z wdową sam na sam.- Cudownie wyglądasz - powiedział, przekraczając próg domu Buddy'ego Vance'a.Mogło być gorzej - odparła.Ta odpowiedź nie miała specjalnego znaczenia, dopóki nie poinformowała Lamara, godzinę później, że przyjęcie na cześć Buddy'ego zarządził sam solenizant.- Chodzi ci o to, że on wiedział, że umrze? - spytał Lamar.- Nie, chodzi o to, że on tu wrócił.Gdyby Lamar w tym momencie pił, prawdopodobnie odegrałby numer z krztuszeniem się i parskaniem, ale cieszył się, że tego nie zrobił, kiedy zrozumiał, że mówiła najzupełniej poważnie.- To znaczy.przyszedł jego duch?- To chyba odpowiednie słowo.Naprawdę nie znam się na tym.Nie jestem wierząca, więc nie bardzo wiem, jak to wytłumaczyć.- Nosisz krzyżyk zauważył Lamar.- Należał do mojej matki.Nigdy przedtem go nie nosiłam.- Więc dlaczego nosisz go teraz? Obawiasz się czegoś?Sączyła wódkę, którą sama nalała.Było za wcześnie na koktajle, ale alkohol Ją pokrzepiał.- Może trochę - przyznała.- Gdzie Buddy jest teraz? - zapytał Lamar; był z siebie dumny, że potrafi zachować poważną minę.- To znaczy.czy jest w domu?- Nie wiem.Przyszedł do mnie w środku nocy, powiedział, że chce, żebym urządziła stypę, i odszedł.- Jak tylko dostał czek do ręki?- To nie jest temat do żartów.- Przepraszam, masz rację.Powiedział, że chce, żeby wszyscy tu przyszli, by uczcić tę okazję.A więc zdrówko powiedział Lamar, unosząc kieliszek.W twoje ręce, Buddy, gdziekolwiek jesteś.Skol.Gdy wychylił toast, przeprosił ją na chwilę i poszedł do łazienki.Ciekawa kobitka, myślał.Oczywiście głupia z niej gęś i - jak mówią faszeruje się każdym chemicznym świństwem, jakie jej wpadnie w ręce, ale sam też nie był święty.W zaciszu wyłożonej czarnym marmurem łazienki, gdzie rzędy masek na ścianach patrzyły na niego spode łba, przygotował sobie kilka niuchów kokainy, a gdy już nawąchał się do błogiego nasycenia, wrócił myślami do pięknej kobiety w pokoju na dole.Będzie ją miał i tyle.Najchętniej w łóżku Buddy'ego; później wytrze się jego ręcznikami.Odszedł od swojego głupawo uśmiechniętego odbicia i wyszedł na podest.Gdzie właściwie jest sypialnia Buddy'ego, zastanawiał się.Czy miała sufit wyłożony lustrami jak tamten burdel w Tucson, do którego chodzili kiedyś we dwóch, dawno temu, a Buddy, chowając tego swojego węża - boa, powiedział: pewnego dnia.Jimmy, będę miał taką łazienkę.Lamar otworzył z pół tuzina drzwi, zanim znalazł główną sypialnię.I ona, jak wszystkie tamte pokoje, była ozdobiona rekwizytami wesołego miasteczka.Na suficie nie było lustra.Ale łóżko było bardzo duże.Wystarczająco szerokie, by pomieścić trzy osoby; trójka była ulubioną liczbą Buddy'ego.Lamar miał już wrócić na dół, gdy usłyszał szum wody w przyległej łazience.- Rochelle, to ty?Ale w łazience było ciemno.Pewnie ktoś po prostu zostawił nie dokręcony kran.Lamar uchylił drzwi szerzej.Z głębi łazienki dobiegł glos Buddy'ego:- Proszę nie zapalać światła.Gdyby w organizmie Lamara nie było koki, uciekłby z tego domu, zanim by duch zdążył powiedzieć coś więcej, ale narkotyk zwolnił jego reakcje na tyle, że Buddy zdążył zapewnić partnera, że nie ma się czego bać.- Mówiła, że tu byłeś - powiedział Lamar ledwie dosłyszalnie.- Nie uwierzyłeś jej?- Nie.- Kim jesteś?- Jak to, kim jestem? Jestem Jimmy.Jimmy Lamar.- Oczywiście.Wejdź.Musimy porozmawiać.- Nie.zostanę tutaj.- Nie słyszę, co mówisz.- Zakręć wodę.- Musi lecieć, kiedy sikam.- To ty sikasz?- Tylko wtedy, kiedy piję.- Ty pijesz?- Masz mi to za złe? Pomyśl, ona siedzi tam na dole, a ja nie mogę jej tknąć.- Tak, to fatalne.- Będziesz musiał zrobić to za mnie.Jimmy.- Ale co?- Przelecieć ją.Nie jesteś chyba pedałem?- Przecież wiesz, że nie.- Oczywiście.- Tyle bab razem zaliczyliśmy.- Byliśmy kumplami.- Najlepszymi.Słuchaj, Jesteś naprawdę kochany, że odstępujesz mi Rochelle.- Jest twoja.A w zamian za to.- Co?- Bądź znów moim przyjacielem.- Buddy, brakowało mi ciebie.- A mnie ciebie.Jimmy.- Miałaś rację - powiedział Lamar po powrocie na dół.- Buddy rzeczywiście tu jest.- Widziałeś go?- Nie, ale rozmawiał ze mną.Chce, żebyśmy byli przyjaciółmi - on i ja.A także ty i ja.Bliskimi przyjaciółmi.- Więc będziemy.- Dla Buddy'ego.- Dla Buddy'ego.Na piętrze dżaff ponownie rozważył ten nowy element gry i uznał, że jest dobry.Początkowo zamierzał udawać Buddy'ego - co było dziecinnie łatwe, po tym jak wchłonął jego myśli - tylko przed Rochelle.Zjawił się tu pod tą postacią dwa dni temu i zastał ją w łóżku, pijaną.Bez trudu wmówił jej, że jest duchem jej męża; jedyną trudnością było powstrzymanie się przed egzekwowaniem praw małżeńskich.Teraz, kiedy partner Buddy'ego uległ temu samemu złudzeniu, miał w domu dwóch agentów, którzy przydadzą mu się, gdy napłyną goście.Po wydarzeniach minionej nocy cieszył się, że starczyło mu przezorności, by zorganizować to przyjęcie.Machinacje Fletchera zaskoczyły go.Podczas aktu samounicestwienia jego wrogowi udało się wszczepić w umysł stu albo i dwustu osób okruchy własnej snotwórczej duszy.Nawet w tej chwili tamci ludzie widzieli w marzeniach osoby, które ubóstwiali; i materializowali je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|