[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto wiadomy osobnik może tu wrócić.Szczerość młodej damy nie ulega wątpliwości, jest zrozpaczona i sama nic niewie.On, Marcin, będzie tu zatem czuwał, oczekując powrotu jaśnie panny Justy-ny. To już rozumiem dokładnie, skąd się wziął związek panny Antoinettez Kacperskimi  stwierdziłam z satysfakcją. Nie jestem pewna, czy on sięz nią przypadkiem nie ożenił, coś mi się majaczy na tym tle, ale bardzo niewyraz-nie. Jak już słuchałaś gadania babci, trzeba było słuchać porządnie!  rozzło-ściła się Krystyna. Ja słuchałam jak wściekła, ale babcia mąciła.Zdaje się, że to było jeszczeprzed jej urodzeniem i nie miała wspomnień osobistych.Jakieś strzępki się po niejplątały.Albo może nie lubiła akurat o tym mówić.Nic ci na to nie poradzę. Może jeszcze jakiś list się znajdzie.Listów jednakże więcej nie było, ale i tak uciechę miałyśmy nieziemską.Re-alizując mój antywłamaniowy pomysł, wzbudziłyśmy lekkie zgorszenie i cichąnaganę usługującego personelu, panienki przestawiły sobie noc i dzień, w dzieńspały, śniadanie jadły po południu, nie wiadomo było, co robić z obiadem.Po no-cach paliły się światła w połowie zamku, co by na to nieboszczka pani hrabinapowiedziała.Widząc wyrazny rozkwit potępienia i korzystając z powrotu kamerdynera,który zdumiewająco szybko odzyskał zdrowie, zebrałyśmy służbę w ogromnymholu i wyjaśniłyśmy sprawę uczciwie.Rzeczy po naszych przodkach trzeba razwreszcie uporządkować, jeśli robimy to w nocy, świecąc przy tym gdzie popad-nie, z pewnością żaden złodziej nie przyjdzie się włamywać.Poświęcamy się.W dzień musimy to odespać, bo inaczej padniemy trupem, i taki obiad, na przy-kład, możemy jeść o jedenastej wieczorem.Albo można zostawić nam zimną ko-lację, którą spożyjemy o pierwszej w nocy.A lepszego sposobu zabezpieczeniadóbr nikt chyba nie zdoła wymyślić.W mgnieniu oka nagana przeistoczyła się w uznanie i zachwyt, jaśnie panienkiokazały się nie takie głupie, jak na to wyglądało.Zyskałyśmy aktywną pomoc,służba podzieliła się obowiązkami, Gaston działał póznym wieczorem, a kucharkaz pokojówką od wczesnego poranka.Włamywacze stracili wszelkie szansę.Zdecydowałyśmy się robić sobie od razu spis prawdziwie cennych zabytkówi do garderoby prababki Karoliny dotarłyśmy dopiero po dziesięciu dniach.92 * * * Słuchaj  powiedziała akurat o północy Krystyna, nagle rozpłomieniona. To znaczy nie słuchaj, tylko popatrz! Czy ja dobrze widzę? Pudła na kapelusze!Popatrzyłam.Rzeczywiście, cała szafa w garderobie była tym zawalona, wiel-kie okrągłe bałwany, część stała także na szafie.Uświadomiłam sobie, że pierw-szy raz trafiamy na takie bogactwo nakryć głowy, do tej pory pojawiały się tylkoczepeczki i ozdobne stroiki, balowe i wieczorowe, a prawdziwych kapeluszy niebyło.Nie miałam kiedy dziwić się temu, bo inne atrakcje odzieżowe waliły Niaga-rą i same pantofle do przymierzania zajęły nam jedną całą noc.Widocznie nastąpiłtu jakiś podział na asortymenty.Krystyna dostała istnego szału. Kapelusze! Nareszcie! Popatrzmy na te osławione kapelusze, niech ja razwreszcie sprawdzę, jak one to nosiły, że im wiatr nie zdzierał z głowy! Może będąogrody warzywne i ptaszarnie, młyńskie koła i bocianie gniazda! Chronologiczniechcę, historycznie, mów, które z jakich czasów! Wariatka  powiedziałam z przekonaniem i sięgnęłam na najwyższą pół-kę.Krystyna wlazła na krzesło i zaczęła ściągać te z góry.Dostarczyłam jej dodatkowych emocji wstępnych, suponując, że widzimy ma-gazyn.To jest druga garderoba prababci, ukryta za pierwszą, niejako podręczną,może się tu znajdować generalny skład nakryć głowy wszystkich przodkiń odpokoleń.Krystyna omal nie zleciała z krzesła, chwyciłam pudło, wypadające jejz rąk.Uroczyście, acz niecierpliwie, zaczęłyśmy to otwierać.Zmiłuj się Panie, a cóż te baby na głowach nosiły! Niby to wszystko było namwiadomo, ale nie ma jak kontakt bezpośredni.Nie rozczarowało nas nic, przeciw-nie, głos odbierało od wstrząsów, największe wrażenie robił kapelusz, na którymze stada małych ptaszków wyrastały olbrzymie strusie pióra, kompletne ogony.Nie umywała się do niego nawet strzecha słomiana i cała winorośl z potężnymigronami.Ogrody kwiatowe, papużki-nierozłączki, koronki, upierzenie wszelkie-go autoramentu, gałązki uwite w formie gniazdka, owoce swojskie i egzotyczne,rajskie ptaki i pawie, nie mówiąc już o kokardach i wstążkach, którymi po roz-winięciu, dałoby się zapewne opasać kulę ziemską w okolicy równika, wszystkozapierało dech w piersiach.Woale usłały całą podłogę.Rzecz jasna były też teprzerażające rury od piecyka, sterczące pół metra przed twarzą i krochmalone fal-banki, wiązane pod brodą.Istna orgia!Mierzyłyśmy to, oczywiście, luster w garderobie nie brakowało.Do zamkumógł się wedrzeć w tym momencie pułk włamywaczy i siekierą porąbać posadzki,nie zwróciłybyśmy na nich najmniejszej uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl