[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt się nie odezwał i w komnacie zapadła głucha cisza.W końcu Bromosel wstał i zwrócił się do Konwentyklu.- Teraz wiele się wyjaśniło - rzekł.- Pewnej nocy w Minas Troney miałem sen o siedmiu krowach, które zjadły siedem buszli ziarna, a kiedy skończyły, weszły na czerwoną wieżę i zwy­miotowały trzykrotnie, śpiewając: “Niechaj lecą me słowa nad gumna, jestem krową i jestem z tego dumna".A potem zakapturzona postać w bieli i z wagą wystąpiła naprzód i przeczytała ze świstka papieru:Pięć jedenastych wzrostu, jedna dziewiąta twej wagi Na stronie osiem - osiem niechybnie wyciągniesz nogi.- Kiepsko - rzekł Orion.- No cóż - stwierdził Stomper.- Chyba pora wyłożyć: karty na stół.- To mówiąc, opróżnił kieszenie swego wyblakłego, workowatego stroju.Kiedy skończył, leżał przed nim pokaźny stos różnych dziwnych przedmiotów, między innymi złamany miecz, złote ramię, zrobiony z płatka śniegu przycisk do papieru, Święty Graal, Złote Runo, Całun Turyński, kawałek drzewa z Krzyża Pańskiego i szklany pantofelek.- Arrowroot, syn Arrowshirta, dziedzic Barbisola i król Minas Troney, do waszych usług - oznajmił dość głośno Stomper.Bromosel zerknął na następną stronę i skrzywił się.- Jeszcze co najmniej jeden rozdział - jęknął.- A więc Pierścień należy do ciebie! - zawołał Frito i po­spiesznie rzucił go do kapelusza Arrowroota.- No, niezupełnie - rzekł Arrowroot, kołysząc zawieszo­nym na długim łańcuszku pierścionkiem.- Ponieważ ma magiczną moc, powinien należeć do kogoś znającego się na numerach typu abrakadabra, stoliczku nakryj się.Na przykład do czarodzieja.- Z tymi słowami zręcznie nasadził Pierścień na koniec laski Goodgulfa.- Ach, tak, oczywiście - powiedział pospiesznie Goodgulf.- A właściwie i tak, i nie.A może po prostu nie.Każdy głupi wie, że to typowy przypadek habeas corpus albo tibia fibia, ponieważ chociaż ten bzdet został zrobiony przez czarodzieja - dokładnie mówiąc, przez Sorheda - takie gadżety zostały wymyślone przez elfy, a on właściwie tylko korzystał z licencji.Orion wziął Pierścień do ręki, jakby miał do czynienia z roz­wścieczoną tarantulą.- Nie - stwierdził poważnie - nie mogę przyjąć takiego daru, gdyż powiedziano: “Kto znalazł, niech się raduje, zgubił niech opłakuje".I ocierając niewidoczną łzę, zarzucił łań­cuch na szyję Dilda.- A także “Nie budźcie licha, jeśli chce sobie pospać" - rzekł Dildo i wsunął go do kieszeni Frita.- Zatem postanowione - zaintonował Orion.- Frito Bug­ger zatrzyma Pierścień.- Bugger? - powtórzył Legolam.- Bugger? To dziwne.Jakiś paskudny mały błazen imieniem Goddam węszył na czwo­rakach po Spawasie, szukając chochlika zwanego pan Bugger.To było trochę niezwykłe.- Istotnie - dodał Gimlet.- W zeszłym miesiącu banda czarnych gigantów jadących na ogromnych świniach przejechała przez góry w poszukiwaniu chochlika nazywanego Bugger.Wte­dy nie zastanowiło mnie to.- Rzeczywiście, kiepsko - orzekł Orion.- Jest tylko kwe­stią czasu, zanim dotrą tutaj - stwierdził, zarzucając szal na głowę i wykonując gest, jakby rzucał coś na pastwę stada wilków - a jako neutralny kraj, nie mamy innego wyjścia.Frito zadrżał.- Pierścień i jego posiadacz muszą natychmiast odejść - przytaknął Goodgulf - tylko dokąd? I kto go będzie strzegł?- Elfy - rzekł Gimlet.- Krasnoludy - powiedział Legolam.- Czarodzieje - mruknął Arrowroot.- Lud Twodoru - stwierdził Goodgulf.- A więc pozostaje nam jedynie Fordor - podsumował Orion.- Jednak tam nie poszedłby nawet umysłowo chory troll.- Ani krasnolud - potwierdził Legolam.Nagle Frito zauważył, że oczy wszystkich są zwrócone na niego.- Czy nie moglibyśmy po prostu wrzucić go do kanału burzowego albo zastawić go i połknąć kwit? - zapytał.- Niestety - odparł ponuro Goodgulf - to nie jest takie łatwe.- Ale dlaczego?- Dlatego - wyjaśnił Goodgulf.- I ten tego - dorzucił Orion.- Jednak nie lękaj się, drogi chochliku - ciągnął - nie wyruszysz sam.- Dobry stary Gimlet pójdzie z tobą - powiedział Legolam.- I nieustraszony Legolam - powiedział Gimlet.- I szlachetny król Arrowroot - powiedział Bromosel.- I wierny Bromosel - powiedział Arrowroot.- I Moxie, Pepsi oraz Spam - powiedział Dildo.- I Goodgulf Szarozęby - dodał Orion.- Istotnie - rzekł Goodgulf, przeszywając go spojrzeniem.Gdyby wzrok mógł zabijać, starego elfa wyniesiono by z sali nogami do przodu.- Niechaj tak będzie.Wyruszycie, kiedy wróżby będą pomyślne - orzekł Orion, zerkając do kieszonkowego horoskopu.- A o ile się nie mylę, będą niezwykle dobre za około pół godziny.Frito jęknął.- Wolałbym nigdy się nie narodzić.- Nie mów tak, drogi Frito - zawołał Orion.- To była szczęśliwa chwila dla nas wszystkich.Pożegnalny prezent Dilda.Jednak paczka zawierała tylko krótki miecz ze szwajcarskiej stali, kuloodporną kamizelkę z dziurami wyżartymi przez mole oraz kilka zaczytanych powieści o takich tytułach, jak Elfia żądza czy Dziewczyna goblina.- Żegnaj, Frito - powiedział Dildo, bardzo przekonująco odgrywając atak epilepsji.- Teraz wszystko zależy od ciebie (westchnienie, jęk), o, pochowajcie mnie pod tym zielonym jawo­rem, ooo.Ooch.- Żegnaj , Dildo - odparł Frito i po raz ostatni pomachawszy mu ręką, wrócił do pozostałych.Gdy tylko zniknął mu z oczu, Dildo zwinnie zerwał się na równe nogi i pomknął do sali, pod­śpiewując sobie:Siedzę ja sobie, dłubiąc w nosie i myśląc o różnych sprawach.O krasnalach gryzących paznokcie i elfich brzydkich zabawach.Siedzę ja sobie, dłubiąc w nosie i śnią sny bardzo egzotyczne.O smokach ubranych w gumowe stroje i trollach noszących majtki śliczne.- No cóż, teraz chyba pożegnamy się - rzekł Dildo, biorąc Frita na bok, kiedy opuścili salę posiedzeń.- Czy też raczej powiemy sobie “do widzenia"? Nie, sądzę, że “pożegnanie" będzie odpowiedniejszym słowem.- Żegnaj, Dildo - powiedział Frito, tłumiąc szloch.- Szkoda, że nie idziesz z nami.- No tak.Jednak jestem już za stary na takie rzeczy - stwierdził stary chochlik, udając całkowity paraliż dolnej połowy ciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl