[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby odszedł w tej chwili, ni-gdy nie dowiedzieliby się, że jednak żyje i na pewno nie odczuliby żadnego braku.W końcu on sam wyrzekł się tego domu, uparcie odrzucając zaproszenia wuja nakolejne święta rodzinne.Wtedy za bardzo jeszcze bolało.Długo zwlekał, bijąc sięz myślami, czy powinien burzyć spokój ludzi, którzy zdążyli go już opłakać i od-sunąć w bezpieczne rejony pamięci.W końcu wziął głęboki oddech, jak ktoś, ktoma skoczyć w przepaść, i skierował się ku drzwiom.Za jego pamięci nigdy niezamykano ich przed zgaszeniem wieczornych świateł.W sieni było ciemno, leczzza zasłony padał blask i słychać było śpiew.Chłopięcy dyszkant wyciągał wy-sokie nuty piosenki  o żabie, co tańczyć nie chciała, bo krzywe nogi miała przyakompaniamencie zduszonych chichocików i parsknięć.Myszka rozsunął kotary,stanął w progu.Dyszkancik załamał się i sfałszował okropnie, po czym zaległaniemal namacalna cisza. Nie jestem zjawą, jeśli o to chodzi  powiedział chłopiec niewyraznie,szczękając nieco zębami.Pan domu, nie wierząc własnym oczom, wstał zza stołu i dotknął przybysza.Ciało pod jego ręką było jak najbardziej materialne.Przyglądał się Myszce długąchwilę, a potem bez słowa przygarnął siostrzeńca do piersi.* * *Jeszcze tej samej nocy Myszka powziął smutną decyzję, że nie zostanie długow jabłoniowym Dworze.Raczej bardzo krótko.Widać było, że jego powrót oka-zał się okropnym wstrząsem dla mieszkańców.Cieszyli się niezbyt szczerze.Wuji ciotka wymieniali zakłopotane spojrzenia, gdy myśleli, że on tego nie widzi.Kuzyni zadawali nieprzemyślane pytania, nie dbając szczególnie o otrzymywaneodpowiedzi.Unikali dotykania go, jakby był zarazliwie chory.Oczywiście ciotkazajęła się nim troskliwie, biadając przesadnie, by przytłumić choć trochę napię-cie:  na pewno jesteś głodny.z tak daleka.Matko Zwiata, jaki jesteś chudy,Jodełko.ale urosłeś. Ostatnie słowa nie miały zupełnie sensu.Wujenka naj-wyrazniej zdała sobie z tego sprawę, bo zagryzła wargi i zamilkła na dłużej. Nie urosłem, ciociu  powiedział Myszka spokojnie.Był zmęczony.Nie kłopoczcie się noclegiem dla mnie.Dajcie mi derkę, będę spał w sadzie.130 Protest rodziny był czysto grzecznościowy.Noc spędził pod gołym niebem,wśród miękkiego, przyjaznego mroku i zapachu dojrzałych jabłek.Zniło mu sięcoś miłego  rozmawiał z kimś, ale z kim i o czym, zapomniał natychmiast,gdy tylko sen odpłynął, przepłoszony blaskiem poranka.Zostało tylko krzepiącewrażenie, że wydarzyło się coś przyjemnego.Wuj, chcąc zawołać Myszkę na śniadanie, znalazł go w przydomowym żalni-ku.Chłopiec otworzył podwoje, za którymi ciągnęły się długie półki zastawioneurnami zawierającymi prochy wszystkich kolejnych zmarłych ze dworu.Więk-szość miała tradycyjny kształt dzbana z nakreślonym na widocznym miejscu imie-niem.Jeden indywidualista jeszcze za życia zamówił sobie urnę w postaci dużegojabłka z ogonkiem i listkiem.Kiedyś Myszka zastanawiał się, jaki był ten właśniez jego przodków.Pewnie wesoły kpiarz, pewnie by się lubili.Urna Jabłonki by-ła taka jak ona sama za życia  jasne, wysmukłe naczynie.Prócz znaku imienia,ceramikę ozdobiono delikatnym malunkiem gałązek jabłoni z różowymi kwiata-mi. Nadal mam wyrzuty sumienia, że to nie ja zapaliłem dla niej stos  po-wiedział Myszka, gdy wuj stanął u jego boku. Niepotrzebnie, Jodłowy.Zupełnie niepotrzebnie.Trudno przecież wyma-gać takich rzeczy od dzieciaka z gorączką, bredzącego w malignie. Ale nie byłem nawet na pogrzebie i to mnie martwi.Przyszedłem się poże-gnać. Pożegnać? Myślałem, że zostajesz na dobre.Myszka potrząsnął głową. Ułożyliście sobie sprawy beze mnie.Ja tu już nie pasuję.Czy zresztą kie-dykolwiek pasowałem? Ja  mag i bękart do tego.Wuj klepnął go lekko w tył głowy w zamarkowanym geście skarcenia. Za takie gadanie możesz oberwać, Los świadkiem.Czy kiedykolwiek zlecię traktowałem? Jesteś wszystkim, co mi zostało po siostrze.Myszka wciąż patrzył na dzbanek malowany w kwiaty jabłoni. Czy znałeś mojego ojca, wuju? Dlaczego mama nic nie chciała mi o nimpowiedzieć? Nigdy go nie widziałem.Miała zostać hafciarką w Lenenji  to sam wiesz,wróciła przy nadziei, potem urodziłeś się ty.I to wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl