[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden Slanter okazywał wyraźnie niezrozumiały brak wdzięczności za dobre życzenia.Nie żegnały ich żadne dźwięki fanfar.Rada Starszych i inni wodzowie, zarówno karły, jak i przybysze, którzy brali udział w zgromadzeniu ubiegłej nocy, pozostali podzieleni w swoich odczuciach co do słuszności tego przedsięwzięcia.Prawdę mówiąc, większość uważała, że wyprawa jest od samego początku skazana na niepowodzenie.Decyzja jednak została podjęta i cała kompania wyruszyła w drogę.Wyruszyli sami, bez eskorty, pomimo zawziętych sprzeciwów elfów myśliwych, którzy towarzyszyli Edainowi od miasta Arborlon i czuli się odpowiedzialni za bezpieczeństwo swojego księcia.Co prawda stanowili tylko symboliczne wsparcie, ponieważ Ander Elessedil zorganizował ich w pośpiechu na wieść, że Browork potrzebuje pomocy, i wysłał jako potwierdzenie swoich zobowiązań wobec karłów, zanim zdoła zgromadzić większe siły.Edain Elessedil został wysłany w miejsce swego ojca, ale nie spodziewano się, że choćby zobaczy prawdziwą bitwę, dopóki armie gnomów nie przedrą się do Culhaven.Absolutnie też się nie spodziewano, że wystąpi z propozycją wzięcia udziału w wyprawie do serca wrogiego kraju.Lecz skoro książę miał prawo podjęcia takiej decyzji, elfom nie pozostało nic innego, jak również nalegać na wzięcie udziału w wyprawie.Także pomiędzy karłami i ludźmi z pogranicza znaleźli się ochotnicy, ale wszyscy spotkali się z odmową.To Garet Jax powziął taką decyzję, lecz inni, w tym nawet Slanter, poparli go, uznając sześcioosobową grupę za wystarczającą.Im mniej osób, tym większa szansa na to, że szybko i niepostrzeżenie przemkną się przez lasy Anaru.Poza Jairem, wszyscy byli zawodowcami przeszkolonymi w umiejętności przeżycia w najcięższych warunkach, a i chłopiec z Yale miał do ochrony swą magię, o czym zresztą nieustannie im przypominał.Nawet Edain Elessedil kształcił się pod kierunkiem członków królewskiej straży przybocznej, zanim doszedł do wieku męskiego.Wszyscy zatem byli zgodni co do tego, że im mniej liczna będzie ich grupa, tym lepiej.Wyruszyli więc w sześciu, na piechotę, ponieważ gąszcz uniemożliwiał jazdę konną.Kierowali się z osady karłów na wschód, w stronę ciemnego lasu, podążając z biegiem Srebrnej Rzeki.Browork patrzył za nimi, dopóki nie zniknęli pomiędzy drzewami, po czym ociągając się, powrócił do Culhaven i czekających tam na niego obowiązków.Był chłodny jesienny dzień.Niebo jaśniało słonecznym blaskiem, a powietrze było ostre i przejrzyste.Drzewa mieniły się wszystkimi odcieniami czerwieni, złota i brązu, a opadające liście tworzyły szeleszczący, miękki dywan pod ich stopami.Czas mijał szybko.Niemal nie zauważyli, jak minęło popołudnie i wieczór rozpostarł nad Anarem płachty szarości i fioletu, a słońce zniknęło powoli za horyzontem.Wędrowcy rozłożyli obóz przy Srebrnej Rzece, w niewielkim jesionowym zagajniku, osłoniętym od wschodu wystającymi skałami.Po obiedzie Garet Jax zwołał wszystkich na naradę.- To nasza trasa - zaczął Elb Foraker, klękając pośrodku, aby odgarnąć opadłe liście, i rysując na gołej ziemi linie ułamanym patykiem.- Srebrna Rzeka płynie tędy.- Zaznaczył jej bieg.- My jesteśmy tutaj.Jakieś cztery dni na wschód znajduje się forteca karłów w Capaal, która osłania śluzy i zapory na Cillidellan.Dalej na północ Srebrna Rzeka płynie przez Wysokie Szczyty i więzienia gnomów w Dun Fee Aran.Jeszcze dalej na pomoc leży Ravenshorn i Graymark.- Spojrzał po otaczających go twarzach.- Jeśli się da, musimy iść cały czas z biegiem rzeki aż do Graymark.Jeśli zostaniemy zmuszeni do zboczenia z tej trasy, droga przez Anar będzie bardzo ciężka.To dzikie tereny.- Przerwał na chwilę.- Ziemie na pomoc i wschód od Capaal są zajęte przez armie gnomów.Kiedy się tam znajdziemy, będziemy musieli zachować wielką ostrożność.- Są jakieś pytania? - Garet Jax spojrzał w górę.Drwiące prychnięcie Slantera przerwało ciszę.- To nie będzie takie proste, jak mówisz - burknął.- Po to właśnie wzięliśmy ciebie.- Mistrz Broni wzruszył ramionami.- Kiedy wyjdziemy z Capaal, ty będziesz wybierał drogę.Slanter splunął pogardliwie na rysunek.- Jeśli w ogóle dojdziemy tak daleko.Grupa rozeszła się i każdy zaczął szykować sobie posłanie na noc.Po chwili wahania Jair ruszył za Slanterem.Dogonił gnoma na drugim końcu polany.- Slanter! - zawołał.Gnom odwrócił się, ale kiedy zobaczył, kto go woła, natychmiast odwrócił wzrok.Jair zrobił kilka kroków i stanął przed gnomem.- Slanter, chcę ci tylko powiedzieć, że to nie był mój pomysł, żebyś jechał z nami.- To był twój pomysł.- Oczy Slantera spoglądały twardo.- Nie zmuszałbym do pójścia nikogo, kto nie chciałby iść, nawet ciebie.Ale cieszę się, że tu jesteś.Chcę, żebyś to wiedział- To bardzo pocieszające - zakpił gnom.- Nie zapomnij przypomnieć o tym wędrowcom, kiedy wszyscy znajdziemy się w ich lochach.- Slanter, nie bądź taki.Nie.- Zostaw mnie w spokoju.- Gnom przerwał mu gwałtownie.- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.Nie chcę mieć nic wspólnego z żadnym z tych tam.- Spojrzał za siebie i w jego oczach pojawiła się dzika zawziętość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl