[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ostatnio mam nawet wrażenie, żejestem własnością wszystkich.- No tak.Mówiono mi, że pracuje pani bardzo ciężko i sumiennie.- Jestem czarownicą.- Istotnie - zgodził się baron.- Już pani o tym mówiła, wyraźnie,konsekwentnie i wielokrotnie.- Obie kościste dłonie wsparł na lasce i spojrzałponad nimi.- A więc to prawda? To, że jakieś siedem lat temu wzięła paniżelazną patelnię i wyruszyła do swego rodzaju krainy baśni, gdzie ocaliła panimojego syna przed królową elfów, kobietą bardzo niegodziwą, jak rozumiem?Tiffany się zawahała.- Czy chce pan, żeby tak było?Baron zachichotał i wyciągnął chudy palec.- Czy chcę, żeby tak było? Doprawdy! Dobre pytanie, panno Tiffany Obolała,która jest czarownicą.Niech pomyślę.Powiedzmy tyle.że chcę poznaćprawdę.- No więc ten fragment o patelni jest prawdą, przyznaję.No i Roland byłwtedy mocno sponiewierany, więc musiałam, wie pan, przejąć dowodzenie.Trochę.- Trochę? - powtórzył z uśmiechem starzec.- Nie takie nierozsądnie wielkie trochę - zapewniła pospiesznie Tiffany.- A czemu wtedy nikt mi o tym nie powiedział, jeśli wolno spytać?- Bo jest pan baronem - odparła krótko.- A chłopcy z mieczami ratujądziewczęta, tak się toczą opowieści.Tak opowieści działają.Nikt naprawdę niechciał myśleć, że mogło być na odwrót.- Nie było ci przykro?Nie odrywał od niej wzroku i zdawało się, że nawet nie mruga.Kłamstwo niemiało sensu.- Tak.Trochę.- Czy było to rozsądnie duże trochę?- Tak mi się zdaje, owszem.Ale potem wyjechałam, żeby zostać czarownicą, ito chyba przestało mieć znaczenie.Taka jest prawda, proszę pana.Ale ktowłaściwie panu powiedział?- Pani ojciec - odparł baron.- I jestem mu za to wdzięczny.Wczoraj mnieodwiedził, żeby złożyć wyrazy szacunku, wiedząc, że.widzi pani.umieram.Co jest, niestety, kolejną prawdą.I niech pani nawet nie myśli o robieniu muwymówek, czy jako młoda dama, czy czarownica, czy kto tam jeszcze.Obiecujepani?Tiffany wiedziała, że to długie podtrzymywanie kłamstwa bolało ojca.Onasama nigdy się tym specjalnie nie przejmowała, ale on tak.- Obiecuję.Baron milczał przez chwilę.- Wie pani, panno Tiffany Obolała, będąca, drogą regularnej powtarzalności,czarownicą, osiągnąłem już wiek, kiedy wzrok mam przyćmiony, ale umysłjakoś potrafi spojrzeć dalej, niż można by przypuszczać.Może nie jest jeszczeza późno, by spróbować coś naprawić.Pod moim łóżkiem stoi skrzynia okutamosiądzem.Proszę ją otworzyć.No, dalej! Proszę otworzyć teraz!Tiffany wyciągnęła skrzynię - tak ciężką, jakby była pełna ołowiu.- Znajdzie tam pani skórzane mieszki - odezwał się starzec.- Proszę wyjąćjeden.Zawiera piętnaście dolarów.- Zakaszlał.- Dziękuję za uratowanie syna.- Nie mogę przyjmować.- zaczęła Tiffany, lecz baron zastukał laską opodłogę.- Proszę się uciszyć i słuchać, panno Tiffany Obolała.Kiedy walczyła pani zkrólową elfów, nie była pani jeszcze czarownicą, a zatem tradycja zakazującaczarownicom przyjmowania pieniędzy nie ma tu zastosowania.- Oczymigotały mu jak szafiry.- Co do pani osobistej opieki nade mną, jak rozumiem,jest ona opłacana używaną czystą pościelą, używanym obuwiem i drewnem naopał.Mam nadzieję, że moja ochmistrzyni była hojna.Kazałem jej nieoszczędzać.- Co? Aha, tak, oczywiście, proszę pana.To była prawda.Czarownice żyły w świecie używanych ubrań, starychprześcieradeł (dobrych na opatrunki), butów, w których zostało jeszcze trochężycia, i oczywiście wszystkich rzeczy z drugiej ręki, z trzeciej ręki, z lewej doprawej ręki, z prawej do lewej i ogólnie z ręki do ręki.W takim świecie dostępdo resztek z funkcjonującego zamku był jak wręczenie klucza do mennicy.Codo pieniędzy.raz po raz obracała w dłoniach skórzany mieszek.Był bardzociężki.- A co pani z tym wszystkim robi, panno Tiffany Obolała?- Co? - spytała z roztargnieniem, wciąż patrząc na mieszek.- Och, no.wymieniam albo przekazuję ludziom, którzy są w potrzebie.nic takiego.- Panno Tiffany Obolała, nagle zaczęła pani wyrażać się mgliście.Sądzę, żeskupiła się pani na myśli, że piętnaście dolarów to niewiele, prawda, zaocalenie życia synowi barona.- Nie!- Przyjmę, że znaczy to „tak”, zgoda?- Przyjmie to pan za „nie”! Jestem pańską czarownicą! - zdyszana, spojrzałana niego z gniewem.- I próbuję utrzymać dość trudną kulę bólu, proszę pana.- Ach, wnuczka babci Obolałej.Pokornie proszę o wybaczenie, jak niekiedyją powinienem prosić.Ale mimo wszystko proszę uczynić mi tę przyjemność izaszczyt, i przyjąć tę sakiewkę, panno Tiffany Obolała, a jej zawartośćwykorzystać na moją pamiątkę tak, jak uzna pani za stosowne.Jestem pewien,że to więcej pieniędzy, niż pani kiedykolwiek widziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl