[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .MogÅ‚abym na niego nawrzeszczeć i zasÅ‚użyć sobie u niego na tytuÅ‚dziewczyny z Gallagher.Josh to zupeÅ‚nie co innego.- WÅ‚aÅ›nie szliÅ›my siÄ™ z tobÄ… spotkać - mówiÅ‚ Dillon, podchodzÄ…c corazbliżej.- NaprawdÄ™? - spytaÅ‚am z udawanym skrÄ™powaniem.- Ale.- SpojrzaÅ‚amw przestrzeÅ„ miÄ™dzy nimi.- Nie wiecie przecież, gdzie mieszkam.- OczywiÅ›cie, że wiemy - zaprzeczyÅ‚ Dillon.- WidziaÅ‚em ciÄ™ w sobotÄ™,jak wracaÅ‚aÅ› do szkoÅ‚y.Z przyjaciółkami.- Ale.ja uczÄ™ siÄ™ w domu.NagrodÄ™ dla najlepszej nastoletniej aktorki otrzymuje.Cammie Morgan!- Nie wiem o co ci chodzi - dodaÅ‚am.Uliczna latarnia nad nami migaÅ‚a bez przerwy i w tym uÅ‚amku sekundy,kiedy otoczyÅ‚a nas ciemność, Dillon podszedÅ‚ jeszcze bliżej.- No dobra, odpuść, burżujko.WidziaÅ‚em ciÄ™! Za jego plecami JoshwestchnÄ…Å‚ tylko:- Dillon.238- To miasto nie jest twojÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ…! I nic mnie to nie obchodzi, co twójtatuÅ›.- Dillon - powtórzyÅ‚ Josh, tym razem gÅ‚oÅ›niej.Nie mogÅ‚am już nie patrzeć na Josha, a wÅ‚aÅ›ciwie nie mogÅ‚am przestać naniego patrzeć.- Przepraszam - wyszeptaÅ‚am.To byÅ‚o przyznanie siÄ™ do winy, na które Dillon tak bardzo czekaÅ‚.NiewiedziaÅ‚ tylko, że samo przewinienie nie do koÅ„ca siÄ™ zgadzaÅ‚o.- NaprawdÄ™ przepraszam.Ja naprawdÄ™.- Cammie.- Josh jakby próbowaÅ‚ mnie rozpoznać.-Cammie, czy to.Przytaknęłam, nie mogÄ…c spojrzeć mu w oczy przez napÅ‚ywajÄ…ce Å‚zy.- A widzisz! - wykrzykiwaÅ‚ Dillon.- MówiÅ‚em.- Dillon! - uciÄ…Å‚ Josh - po prostu.spadaj stÄ…d!- Ale.- zaczÄ…Å‚, lecz Josh stanÄ…Å‚ przede mnÄ…, żeby odgrodzić mnie odDilÅ‚ona, a tak naprawdÄ™ odebraÅ‚ mi najlepszÄ… okazjÄ™ do wydÅ‚ubania muoczu.(A wydÅ‚ubywanie oczu naprawdÄ™ bÄ™dzie na koÅ„cowym egzaminie zsamoobrony).- Po prostu znikaj, Dillon.- Josh go odepchnÄ…Å‚.Mimo to D'Man radoÅ›niedodaÅ‚:- Do zobaczenia.MiaÅ‚am ochotÄ™ walnąć go, kopnąć, żeby jak najbardziej bolaÅ‚o, alepomyÅ›laÅ‚am, że i tak żadne kopniaki nie sprawiÄ…, że bÄ™dzie cierpiaÅ‚ takjak ja.Nawet w Akademii Gallagher nie uczÄ…, jak Å‚amać serca.Gdy Dillon odchodziÅ‚, ja przypomniaÅ‚am sobie o tych wszystkichkÅ‚amstwach, które przygotowaÅ‚am dla Josha, i przez chwilÄ™ pomyÅ›laÅ‚am,że nie mogÄ™ tego zrobić, nie mogÄ™ go skrzywdzić - ani teraz, ani nigdy.Ale gdy tylko Dillon zniknÄ…Å‚, Josh odwróciÅ‚ siÄ™ i krzyknÄ…Å‚:- To prawda?!234- Josh, ja.PodszedÅ‚ bliżej, a jego gÅ‚os staÅ‚ siÄ™ bardziej stanowczy:- JesteÅ› jednÄ… z nich? JednÄ… z nich?- Josh.Dziewczyna z Gallagher.Przez caÅ‚e moje życie to okreÅ›lenie byÅ‚oszanowane i niemal czczone, ale w ustach Josha brzmiaÅ‚o jak obraza.Wtej krótkiej chwili przestaÅ‚ nagle być chÅ‚opakiem z moich marzeÅ„ i staÅ‚ siÄ™jednym z aptecznej hordy Dillona - knuÅ‚ przeciwko Annie i osÄ…dzaÅ‚ mnie,wiÄ™c burknęłam:- A jeÅ›li tak, to co?- Hm! - PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… i popatrzyÅ‚ w ciemność.- Powinienem siÄ™domyÅ›lić.KopnÄ…Å‚ w ziemiÄ™, co robiÅ‚ już nieraz, a potem odezwaÅ‚ siÄ™, jakby mówiÅ‚do siebie:- Domowa szkoÅ‚a.- SpojrzaÅ‚ na mnie.- A kim ja dla ciebie byÅ‚em?JakimÅ› dowcipem? Kto z miejscowego zrobi debila? Czy.- Josh.- Nie, naprawdÄ™ chcÄ™ wiedzieć.A może tydzieÅ„ dziaÅ‚alnoÅ›cicharytatywnej? Albo miesiÄ…c randkowania z chÅ‚opcem na posyÅ‚ki? Czy.- Josh!- A może po prostu ci siÄ™ nudziÅ‚o?- Tak! - krzyknęłam w koÅ„cu, żeby już to uciąć.- Dobrze, w porzÄ…dku.NudziÅ‚o mi siÄ™ i chciaÅ‚am sprawdzić, czy mi siÄ™ upiecze, może być?Pan Solomon miaÅ‚ racjÄ™: najgorszÄ… torturÄ… jest patrzeć, jak cierpi ktoÅ›,kogo kochamy.CofnÄ…Å‚ siÄ™ i ledwo byÅ‚o go sÅ‚ychać, kiedy powiedziaÅ‚:- Może być.Oboje zabrnÄ™liÅ›my zbyt daleko i powiedzieliÅ›my zbyt dużo, alewiedzieliÅ›my też, że sÄ… powody, dla których235dziewczyny z Gallagher nie umawiajÄ… siÄ™ z chÅ‚opakami z Roseville.Tyleże on nie wiedziaÅ‚, że te powody sÄ… tajne.- PosÅ‚uchaj, ja jutro wyjeżdżam.- Nie mogÅ‚am pozwolić, by wdrapywaÅ‚siÄ™ na mur, ani dziÅ› wieczorem, ani kiedy indziej.- ChciaÅ‚am siÄ™pożegnać.- SiÄ™gnęłam do kieszeni po kolczyki, które bÅ‚yszczaÅ‚y w mojejdÅ‚oni jak gwiazdki z nieba.- Chyba powinieneÅ› je wziąć.- Nie.- OdsunÄ…Å‚ mojÄ… rÄ™kÄ™.- Należą do ciebie.- Nie.- Wcisnęłam mu je.- Wez, daj je DeeDee.WyglÄ…daÅ‚ nazdumionego.- MyÅ›lÄ™, że by jej siÄ™ spodobaÅ‚y - dodaÅ‚am.- Dobrze, w porzÄ…dku.- Z wymuszonym uÅ›miechem schowaÅ‚ kolczyki dokieszeni.- Trzymaj siÄ™! - ZrobiÅ‚am jeden krok i zrozumiaÅ‚am, że należymy dodwóch różnych Å›wiatów.- PamiÄ™tasz wolnÄ… wolÄ™?- No i? - ByÅ‚ zdziwiony, że o tym pamiÄ™taÅ‚am.- Powodzenia.Wolna wola.UżyÅ‚am swojej, żeby odejść, wrócić do życia, które byÅ‚o miprzeznaczone i które wybraÅ‚am.Z daleka od chÅ‚opaka, który dokÅ‚adnieuÅ›wiadomiÅ‚ mi, co traciÅ‚am.MiaÅ‚am nadziejÄ™, że nie odprowadzaÅ‚ mniewzrokiem.WyobrażaÅ‚am sobie, że byÅ‚ już za rogiem i nawet trochÄ™ mnienienawidziÅ‚, dziÄ™ki czemu budowaÅ‚ coÅ› na ksztaÅ‚t mostu nad przepaÅ›ciążalu.SzÅ‚am przez noc, nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie.Gdybym to zrobiÅ‚a, to pewnie zauważyÅ‚abym furgonetkÄ™.RozdziaÅ‚ 27Na chodniku rozlegÅ‚ siÄ™ pisk opon, poczuÅ‚am zapach spalonej gumy,usÅ‚yszaÅ‚am woÅ‚anie i zgrzyt metalu o metal - to pewnie byÅ‚y drzwi.Mojeoczy i usta zakryÅ‚y czyjeÅ› rÄ™ce, tak jak kiedyÅ›, gdy na innej ulicy inna pararÄ…k pojawiÅ‚a siÄ™ nagle znikÄ…d.WÅ‚Ä…czyÅ‚ mi siÄ™ autopilot i po sekundzienapastnik leżaÅ‚ już u moich stóp, ale to nie byÅ‚ Josh.Nie tym razem.OplotÅ‚y mnie inne rÄ™ce, a wszÄ™dzie dookoÅ‚a aż roiÅ‚o siÄ™ od pięści.Kopnęłam, trafiÅ‚am i usÅ‚yszaÅ‚am znajome: O kurczÄ™, to bolaÅ‚o".Jednak zanim dotarÅ‚o do mnie, co usÅ‚yszaÅ‚am, leżaÅ‚am już na brzuchu wfurgonetce, a jakiÅ› ktoÅ› wydaÅ‚ rozkaz:- jedz!LeżaÅ‚am tak bez ruchu, wkurzona, bo chociaż pan Solomon od tygodnidawaÅ‚ nam sygnaÅ‚y, że koÅ„cowy egzamin z tajnych bÄ™dzie praktyczny, tonie zdawaÅ‚am sobie sprawy, jak dosÅ‚ownie powinno siÄ™ brać jego sÅ‚owa,aż do czasu, gdy pan Smith zawiÄ…zaÅ‚ mi oczy i skrÄ™powaÅ‚ rÄ™ce.- Przepraszam pana, panie Moscowitz - wyjÄ…kaÅ‚am z poczuciem winy, żetak solidnie go kopnęłam.To byÅ‚a dopiero jego druga misja, a ja już przywaliÅ‚am mu w bebechy.Aw dodatku jestem pewna, że to typ osiÅ‚ka.242OddychaÅ‚ chrapliwie, a potem powiedziaÅ‚:- Nie szkodzi.Nic mi.nie bÄ™dzie.- Harvey.- ostrzegÅ‚ pan Solomon.- A tak.Siedzieć cicho - rozkazaÅ‚ pan Moscowitz, dzgajÄ…c mnie delikatniew żebra.OdniosÅ‚am wrażenie, że doskonale siÄ™ bawiÅ‚.Ponieważ to byÅ‚ test, wiedziaÅ‚am, że powinnam zachowywać siÄ™ tak, jakmnie uczono: leżaÅ‚am na podÅ‚odze furgonetki, odliczajÄ…c sekundy(dziewięćset osiemdziesiÄ…t siedem, dokÅ‚adnie mówiÄ…c), rejestrujÄ…c, jakskrÄ™caliÅ›my w prawo, potem dwa razy w lewo, zawracaliÅ›my i przeje-chaliÅ›my przez progi zwalniajÄ…ce, które przekonaÅ‚y mnie, żepojechaliÅ›my okrężnÄ… drogÄ… przez parking Piggly Wiggly.Gdy furgonetka skrÄ™ciÅ‚a na poÅ‚udnie, mogÅ‚am zaÅ‚ożyć siÄ™ o swój drugisemestr tajnych (co chyba wÅ‚aÅ›nie rzucaÅ‚am na szalÄ™), że jechaliÅ›my wkierunku kompleksu przemysÅ‚owego na poÅ‚udniowym koÅ„cu miasta.Drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ i trzasnęły.Wysiedli jacyÅ› ludzie.KtoÅ› postawiÅ‚mnie na żwirowym parkingu, a potem dwie silne pary rÄ…k zaciÄ…gnęłymnie nå betonowÄ… podÅ‚ogÄ™.ZanotowaÅ‚am sztuczne Å›wiatÅ‚o i gÅ‚uchobrzmiÄ…ce echo dużej pustej przestrzeni.- Posadzcie jÄ… i zwiążcie - rozkazaÅ‚ pan Solomon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|