[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .WstaÅ‚ po cichu i w pantoflachpodreptaÅ‚ do drzwi.Gdy Scrooge poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ na klamce, jakiÅ› obcy gÅ‚os kazaÅ‚ mu wejść.UsÅ‚uchaÅ‚.ByÅ‚ to jego wÅ‚asny pokój.To nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci.Ale zaszÅ‚a w nim dziwna zmiana!Zciany i sufit byÅ‚y przystrojone zielonymi gaÅ‚Ä™ziami, a caÅ‚y pokój wyglÄ…daÅ‚ jak altana,ozdobiona mnóstwem purpurowych jagód.LiÅ›cie bluszczu, jemioÅ‚y i Å›wierku odbijaÅ‚y Å›wiatÅ‚o i26wyglÄ…daÅ‚y jak mnóstwo maÅ‚ych zwierciadeÅ‚ek.Na kominie pÅ‚onÄ…Å‚ tak silny ogieÅ„, jakiego tenkomin od wielu lat nie znaÅ‚.Na podÅ‚odze byÅ‚ urzÄ…dzony wielki bufet z indyków, gÄ™si, kaczek, dziczyzny, dużych kawałówpieczeni, prosiÄ…t, dÅ‚ugich wianków kieÅ‚bas, ciast i budyniów, beczuÅ‚ek z ostrygami, pieczonychkasztanów, różnych jabÅ‚ek, soczystych pomaraÅ„czy, apetycznych gruszek, olbrzymich placków inaczyÅ„ z wrzÄ…cym ponczem.NapeÅ‚niaÅ‚o to pokój przedziwnym zapachem.PoÅ›rodku bufeturozparÅ‚ siÄ™ wygodnie olbrzym o wspaniaÅ‚ym wyglÄ…dzie i wesoÅ‚ym obliczu.W rÄ™ku trzymaÅ‚pÅ‚onÄ…cÄ… pochodniÄ™ w ksztaÅ‚cie rogu obfitoÅ›ci; uniósÅ‚ jÄ… wysoko, aby oÅ›wiecić Scrooge a wchwili, gdy ten ostrożnie zaglÄ…daÅ‚ do pokoju. Wejdz! zawoÅ‚aÅ‚ ów duch. Wejdz, przyjacielu, musimy siÄ™ poznać.Scrooge wszedÅ‚ niebez trwogi i pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ przed duchem.Nie byÅ‚ to już Å›miaÅ‚y, niczego siÄ™ nie obawiajÄ…cy,dawny Scrooge; chociaż oczy ducha miaÅ‚y wyraz pogodny, on unikaÅ‚ ich spojrzenia. Jestem duchem tegorocznego Bożego Narodzenia przemówiÅ‚o widmo przypatrz mi siÄ™dobrze.Scrooge lÄ™kliwie podniósÅ‚ oczy i spojrzaÅ‚ na ducha z szacunkiem.ByÅ‚ on przybrany w rodzaj ciemnozielonej opoÅ„czy, obramowanej biaÅ‚ym futrem.Szerokiepiersi byÅ‚y odsÅ‚oniÄ™te.Także nogi, wyglÄ…dajÄ…ce spod szerokich faÅ‚d opoÅ„czy, byÅ‚y bose, nagÅ‚owie zaÅ› miaÅ‚ wieniec z liÅ›ci dÄ™bowych, wÅ›ród których tu i ówdzie przebÅ‚yskiwaÅ‚y sopelkilodu.Jego ciemne wÅ‚osy spadaÅ‚y w luznych lokach na barki.Pogodne oblicze, bÅ‚yszczÄ…ce oczy,rubaszny gÅ‚os, swobodne zachowanie siÄ™ wszystko mówiÅ‚o o otwartoÅ›ci i wesoÅ‚ymusposobieniu.Przy jego boku wisiaÅ‚a u pasa stara pochwa, na poÅ‚y zjedzona przez rdzÄ™, bezmiecza. Nie widziaÅ‚eÅ› dotychczas nikogo podobnego do mnie? - zapytaÅ‚ duch. Nigdy - potwierdziÅ‚ Scrooge. Nie spotkaÅ‚eÅ› na drodze swego życia mÅ‚odszych czÅ‚onków mojej rodziny? Mam na myÅ›limoich starszych braci? pytaÅ‚ duch dalej. Nie sÄ…dzÄ™ odparÅ‚ Scrooge. A nawet jestem pewien, że nie.Dużo masz braci, duchu? PrzeszÅ‚o dziewiÄ™ciuset odpowiedziaÅ‚. PrzerażajÄ…co liczna rodzina, szczególnie dla tego, kto musi troszczyć siÄ™ o jej utrzymanie mruknÄ…Å‚ Scrooge.Tegoroczny duch powstaÅ‚. Duchu rzekÅ‚ Scrooge pokornie prowadz mnie, dokÄ…d chcesz.Wczorajszej nocywyprowadzono mnie przemocÄ… i dano lekcjÄ™, która teraz zaczyna dziaÅ‚ać.DziÅ› jestem gotów iśćza tobÄ… i nie omieszkam skwapliwie z twych nauk skorzystać. Dotknij rÄ™kÄ… mojej szaty odezwaÅ‚ siÄ™ duch.Scrooge chwyciÅ‚ jÄ… z caÅ‚ej siÅ‚y.Zielone gaÅ‚Ä™zie, czerwone jagody, indyki, gÄ™si, pieczenie, prosiÄ™ta, kieÅ‚basy, pasztety,budynie, owoce i poncz znikÅ‚y w jednej chwili.ZnikÅ‚ także pokój, ogieÅ„, czerwony blask, nocnapora, i Scrooge z duchem znalezli siÄ™ na ulicach miasta.ByÅ‚ to ranek pierwszego dnia Bożego Narodzenia.Z chodników i z dachów zmiatano Å›nieg,który rozsypujÄ…c siÄ™ w powietrzu tworzyÅ‚ Å›nieżycÄ™, ku niemaÅ‚ej uciesze bawiÄ…cych siÄ™ na ulicydzieci.Zciany domów, a zwÅ‚aszcza ich okna, wydawaÅ‚y siÄ™ czarne, nie tylko w porównaniu z biaÅ‚ymcaÅ‚unem Å›niegu na dachach, ale i z brudnym Å›niegiem na jezdniach, w którym ciężkie koÅ‚awozów i pojazdów wyoraÅ‚y gÅ‚Ä™bokie bruzdy.KrzyżowaÅ‚y siÄ™ one w najrozmaitszych kierunkachtworzÄ…c istny labirynt wÄ…skich kanałów w brunatnym, zakrzepÅ‚ym bÅ‚ocie i przemienionej w lódwodzie.27Niebo byÅ‚o pochmurne, nawet najkrótsze ulice ginęły w gÄ™stej mgle, która opadaÅ‚a na ulice wpostaci szronu.W caÅ‚ym otoczeniu nie byÅ‚o nic wesoÅ‚ego a jednak unosiÅ‚o siÄ™ w powietrzu coÅ›uroczystego i radosnego; nawet najpiÄ™kniejsza letnia pogoda i promienie sÅ‚oÅ„ca nie zdoÅ‚aÅ‚ybywytworzyć podobnego nastroju.Również robotnicy zmiatajÄ…cy Å›nieg z dachów byli pogodni.NawoÅ‚ywali siÄ™ wzajem zdachów, od czasu do czasu rzucali jeden w drugiego kulÄ… Å›niegowÄ… poczciwszy to pociskaniżeli niejedno słówko i zanosili siÄ™ Å›miechem zarówno trafiajÄ…c do celu, jak w raziechybienia.Niektóre sklepy spożywcze byÅ‚y otwarte, natomiast owocarnie imponowaÅ‚y bogactwem.Widać byÅ‚o ogromne, pÄ™kate kosze kasztanów, przypominajÄ…ce swojÄ… wypukÅ‚oÅ›ciÄ… brzuchystarych smakoszów.Ustawiono je w drzwiach sklepów i wydawaÅ‚o siÄ™, że lada chwila wypadnÄ…na ulicÄ™.Czerwonawe, przysadziste główki hiszpaÅ„skiego czosnku zdawaÅ‚y siÄ™ spoglÄ…daćwyzywajÄ…co na skromnie snujÄ…ce siÄ™ dziewczÄ™ta.One zaÅ› tylko spod oka spoglÄ…daÅ‚y na wiszÄ…cewszÄ™dzie girlandy uwite z gaÅ‚Ä…zek Å›wierku.Dalej piÄ™trzyÅ‚y siÄ™ apetyczne piramidy jabÅ‚ek igruszek.Ówdzie uÅ‚ożono stosy winogron, budzÄ…cych Å›linkÄ™ w ustach.Dalej umieszczono caÅ‚estosy ciemnych, puszkiem okrytych orzechów, przypominajÄ…cych swoim aromatem zapomnianeprzechadzki po lasach.Tutaj pieczone, suszone i Å›wieże jabÅ‚ka norfolskie, przeÅ›liczniewyglÄ…dajÄ…ce na tle cytryn i pomaraÅ„cz zdawaÅ‚y siÄ™ wrÄ™cz napraszać, aby je zawiniÄ™to w papier izabrano do domu na deser.ZÅ‚ote i srebrne rybki, chociaż zimnokrwiste, teraz wystawione wmaÅ‚ych, szklanych akwariach, wÅ›ród bogactwa owoców, jakby odgadywaÅ‚y, że dzieje siÄ™ coÅ›niezwykÅ‚ego, gdyż z wielkim wzburzeniem przepÅ‚ywaÅ‚y tam i z powrotem swoje siedziby.A sklepy kolonialne.Co tam za skarby! Chociaż drzwi do niektórych sklepów byÅ‚y tylko dopoÅ‚owy uchylone, to przez szpary można byÅ‚o podziwiać ich zasoby.ZwracaÅ‚y tam uwagÄ™ nietylko wesoÅ‚e szczÄ™kania talerzy wag; nie tylko furkot sznurków, szybko odwijanych z żelaznychkółek, aby nimi zrÄ™cznie owinąć paczki zakupionych towarów; nie tylko nieustanny brzÄ™kblaszanych szufelek, nabierajÄ…cych kawÄ™ lub herbatÄ™; nie tylko dzwiÄ™k wydawany przezróżnorodne paczki, rzucane na kontuar, które zjawiaÅ‚y siÄ™ i znikaÅ‚y, jak kule w rÄ™kach żonglera.Nade wszystko zwracaÅ‚ uwagÄ™ zmieszany aromat kawy i herbaty, tak przyjemny dlapowonienia.PiÄ™knie pachniaÅ‚y stosy czerwonych, dużych rodzynków i Å›nieżnobiaÅ‚ych migdałów;góry cynamonu i innych aromatycznych korzeni; owoce smażone w cukrze, których sam widokÅ‚askotaÅ‚ podniebienie; festony miÄ™sistego i soczystego winogrona; koszyki peÅ‚ne skromniezarumienionych Å›liwek francuskich.SÅ‚owem wszystkie te przeróżne smaczne rzeczy,przedstawiane w najponÄ™tniejszych postaciach.GłównÄ… uwagÄ™ zwracali kupujÄ…cy, jakby niecierpliwie pragnÄ…cy wypeÅ‚nić dziÅ› od dawnawymyÅ›lony plan.TÅ‚oczyli siÄ™ w drzwiach, uderzajÄ…c jeden drugiego koszykami i paczkami,zapominajÄ…c na kontuarze część zakupów i szybko wracajÄ…c po nie; popeÅ‚niajÄ…c wiele pomyÅ‚ek iprzeoczeÅ„ z niezwyczajnÄ… dobrodusznoÅ›ciÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|