[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Że też mi to do tej pory nie przyszło do głowy!W tej sytuacji istotnie musiał dojść do wniosku, że mój poziom moralny przekracza wszelkie dopuszczalne granice.Cóż, Bóg z nim.Miał prawo tak myśleć, nie mam do niego pretensji.No, jedno przynajmniej zrozumiałam.Reszta pewno na wieki przepadnie w mrokach niewiedzy.Następnego dnia zaczęłam remont mieszkania.Zaczęłam go od skuwania tynków i zainteresowanie minionym, zdawałoby się, problemem w znacznym stopniu znikło w tumanach kurzu.Trzech facetów waliło w ściany, a ja się modliłam do Opatrzności o cierpliwość sąsiadów.Wyszłam z łazienki, bo mnie rozpacz ogarniała na widok człowieka, siedzącego z butami w wannie i sypiącego do niej całe góry gruzu, i tylko dzięki temu usłyszałam telefon.W łazience bym go nie usłyszała.Zamknęłam drzwi od pokoju i podniosłam słuchawkę.— Czy mogę mówić z panią Joanną Chmielewską? — usłyszałam nieznany głos.— Jestem, słucham.— Dzwonię do pani z polecenia mojego przyjaciela, a pani znajomego.Nie miałam ani odrobiny wątpliwości, o kogo tu chodzi, ale uprzejmie spytałam:— Może pan zechce sprecyzować, którego znajomego, bo ja mam bardzo dużo znajomych.— Tego, który utrzymywał z panią kontakty telefoniczne i, jak rozumiem, znajomość państwa poza te kontakty nie wyszła.— Czy nie zechciałby pan uprzejmie wymienić nazwiska tego pana?— Wolałbym na razie nie.Mam polecenie przekazać pewną wiadomość, ale nie telefonicznie, tylko osobiście.Byłbym pani wdzięczny, gdyby zechciała pani określić czas i miejsce, w którym mógłbym panią spotkać.— Zważywszy, że pan dzwoni do mnie, bez wątpienia wie pan, z kim pan rozmawia.Czy byłby pan taki uprzejmy sam się także przedstawić?— Uczynię to z największą przyjemnością, ale.osobiście.— Cóż, skoro pan tak chce.zaczynam się powoli przyzwyczajać do tych tajemnic, które mnie otaczają z przyczyny pańskiego przyjaciela.— Zdaje się, że tajemnice to pani wprowadza.— Co takiego? — (Boże, następny oszalał!) — Pozwoli pan, że będę innego zdania.— Proszę pani, ja znam tę całą historię i orientuję się, że to zamieszanie powoduje pani.Zresztą, to się zapewne wyjaśni przy osobistej rozmowie.Gdzie i kiedy wobec tego będzie pani najwygodniej się spotkać? Dziś już chyba za późno?Mimo woli spojrzałam na zegarek.Było wpół do dziesiątej.— Mam nadzieję, że nie będzie się pan domagał spotkania o dwunastej piętnaście — powiedziałam jadowicie.— O dwunastej piętnaście? Dlaczego? — W jego głosie słychać było wyraźne zdumienie i niemal oburzenie.A, to jednak nie tak dokładnie zna tę całą historię.— Nic, drobiazg — odparłam uprzejmie.— Myślałam, że przyjaciel zaraził pana swoimi metodami.Może być jutro.zaraz, chwileczkę.Jest takie miejsce, w którym z konieczności bywam codziennie o tej samej godzinie.Po prostu wychodzę z pracy.Nie zamierzam nigdzie latać nadprogramowo dla przyjemności tych szaleńców.— Może być jutro o siedemnastej w kawiarni na rogu Marszałkowskiej i Królewskiej.Koło sklepu z plastykami.— Proszę uprzejmie.Jutro o siedemnastej.— Zaraz, chwileczkę.Jak pan będzie wyglądał?— Ja panią poznam.Ale, jeśli pani sobie życzy.Wysoki, czarny, w szarym ubraniu.Dusza mi się gwałtownie wzdrygnęła.Iluż ich jest, u diabła, takich samych? Wysokich, czarnych i w szarym ubraniu?—.i w okularach.— Ach, pan nosi okulary?.— Zasadniczo nie noszę, ale wyjątkowo włożę.— Żeby mnie uczcić?— Może raczej jako znak rozpoznawczy.— To bardzo miło z pana strony.Wobec tego do jutra.Czekam z utęsknieniem.— Aha, jeszcze jedno.Zechce pani przyjąć.— rzeczowy głos w telefonie napełnił się nagle jadowitą słodyczą i zabrzmiał szczególnie dobitnie —.serdeczne pozdrowienia od pani.— i wymienił nazwisko.Znów mnie zastrzelił.Co to za nowa szopka? Nazwisko znane, ale bez związku ze mną.— A kto to jest ta pani? — spytałam ze zdumieniem, którego nie zamierzałam ukrywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|