[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Do zobaczenia.Odłożyła słuchawkę z rozpromienioną twarzą.— Ukatrupić — powiedział stanowczo Kierowca.— Pójść do niej i ukatrupić.— Dokoła niego zebrali się wszyscy członkowie bandy.Kasjer spojrzał na mówiącego z odrazą.— Nie rozumiem, dlaczego został pan kierowcą, a nie na przykład rzeźnikiem — wykrzyknął i zwracając się do stojącego obok Eleganta dodał: — Choć jako kierowca też ma dosyć okazji…Elegant zareagował na to uniesieniem brwi i powiedział do siebie:— Jeżeli ładna, to szkoda zabijać.— Panowie, nie możemy narażać się na dodatkowe niebezpieczeństwo — odezwał się Intelektualista.— Musimy ją usunąć, ale nie „ukatrupić”, a upozorować samobójstwo.Uśpić i odkręcić gaz lub coś w tym rodzaju.— A ja proponuję, żeby ją przywieźć tutaj i potem zastanowić się.Tu nie będzie groźna, a nie będziemy musieli tak szybko się decydować — powiedział Elegant.— Ukatrupić — upierał się Kierowca.Kasjer zerwał się z miejsca.— Panowie, uspokójcie go, przecież to kompletny prymityw.Kierowca skoczył ku niemu.— Ty, zamknij pysk, bo cię ukatrupię.— No, proszę mnie też… widzicie panowie.— Kasjer rozłożył ręce bezradnie.— Cisza — ryknął Chudy.— Musimy ją załatwić.Najlepszy jest projekt Intelektualisty.— Jedziemy we trzech, ja, projektodawca i Elegant.Reszta czeka tutaj.Wstał.Dwaj pozostali również.Zrobiona na bóstwo doskonałe Joanna usiłowała umieścić z jakimś sensem przedłużacz od lampy, rozciągnięty na kształt węża w pokoju i zupełnie jej się to nie udawało.Nagle zadzwonił dzwonek u drzwi.Zostawiła przedłużacz i poszła otworzyć, usiłując ukryć podniecenie.Za drzwiami stał Chudy.— Ja z administracji — powiedział trochę niepewnie.— Sprawdzamy kontakty…— Jakie kontakty? — spytała Joanna tknięta nagłą myślą.— Elektryczne.— Proszę, niech pan wejdzie.Z nieba mi pan spadł!Chudy spojrzał na nią zdumiony, a Joanna szybko zamknęła drzwi tylko na klamkę i wskazała pokój.— Proszę, proszę…Odwróciła się i weszła przed nim.Chudy, idąc za nią, zaczął podnosić do góry teczkę, którą trzymał w ręku z zamiarem opuszczenia jej, tej teczki, gwałtownie na głowę, ale Joanna znów odwróciła się do niego.Chudy nie zdążył ukryć swojego ruchu i chcąc go zatuszować podrzucił teczkę kilkakrotnie, jakby się nią bawił.— Ostrożnie — powiedziała Joanna.— Niech się pan nie przewróci przez ten sznurek.Widzi pan? Gniazdko mi się zepsuło, niech pan coś z tym zrobi.— Które gniazdko? — spytał Chudy.— A o, to — Joanna przesunęła krzesło i odwróciła się.Chudy szybko wyjął z teczki wielki klucz francuski.Joanna odwróciła się do niego.— Potrafi pan? — spytała z niepokojem.— Oczywiście, tego… zaraz się zrobi.— Tym? — spytała Joanna, spoglądając na klucz, którego Chudy nie zdążył schować.— Co?… A, nie, właśnie, tego… szukam śrubokrętu…— Tylko prędko, proszę pana, na litość boską! Niech się pan pośpieszy!Chudy zawahał się niepewnie, ale Joanna stała nad nim jak kat nad dobrą duszą.Nie pozostało mu nic innego, jak tylko przykucnąć przy gniazdku.Szybko zaczął odkręcać, spoglądając co chwilę na Joannę.Na tapczanie obok leżał szal Joanny.W chwili kiedy się odwróciła.Chudy chwycił ten szal i uczynił ruch, zmierzający do zarzucenia go jej na głowę, ale zdenerwowana Joanna, która nie mogła spokojnie ustać w miejscu, znów zwróciła się do niego.— Może panu coś jest potrzebne?— A nie… ja mam… piękna rzecz… — powiedział Chudy, niemrawo bawiąc się szalem.— Gdzie pani to kupiła?— Dostałam w prezencie.Bardzo twarzowe, to prawda, ma pan dobry gust.To co z tym gniazdkiem?— Zaraz będzie — mruknął Chudy ponuro i zabrał się do roboty.W ciągu kilku minut gniazdko było gotowe.Joanna przełączyła lampę.W ciemności, która zapanowała na chwilę Chudy gwałtownie usiłował znaleźć swój klucz francuski, ale nie zdążył.Joanna uszczęśliwiona wskazała żyrandol.— Niech pan popatrzy — powiedziała i zamrugała światłem.— Tak mi przerywa.Niech pan coś z tym zrobi, dobrze? Tylko prędko!…— No to na coś trzeba wejść — powiedział Chudy niechętnie, zadzierając głowę do żyrandola.— Zaraz panu przyniosę…Chudy zaczaił się przy drzwiach, ale Joanna zamiast wejść z powrotem do pokoju, zawołała:— Niech pan tu pozwoli na chwilę!…Wrócili do pokoju razem, zgodnie niosąc stołek i stolnicę.Joanna ustawiła stolnicę na stołku, na stolnicy postawiła krzesło i gestem wskazała rusztowanie.— Da pan sobie jakoś radę?Chudy rozejrzał się ponuro, przysunął sobie drugie krzesło i z trudem wlazł na górę.Joanna stała w dole coraz bardziej zniecierpliwiona i przyglądała się jego poczynaniom.Chudy zaczął dłubać w żyrandolu.— Tu coś jest, z tej strony — powiedziała Joanna.— Niech pan zobaczy, przy tym ramieniu tak wygląda, jakby się coś obluzowało i pewnie się nie styka, albo co…— Gdzie? — spytał Chudy…— A o, tu! Nie, nie tu! Tam!…Chudy macał rękami dookoła żyrandola z trudem utrzymując równowagę.Joanna się zniecierpliwiła.— O Boże, nie tu! Obok! Zaraz panu pokażę!…Biegiem przyniosła szczotkę do zamiatania i trzonkiem zaczęła trafiać w wątpliwe miejsce.Chudy przyglądał się temu z zainteresowaniem, przykucając nieco i usiłując zajrzeć pod spód żyrandola.Joanna stuknęła mocniej, szczotka kiwnęła się w jej ręku i trafiła Chudego w głowę.Ten zachwiał się, stracił równowagę, chwycił żyrandol i razem z nim runął na podłogę.Dwaj panowie, stojący za drzwiami przejęci i zaniepokojeni, usłyszeli wewnątrz mieszkania straszliwy rumor.Drgnęli i spojrzeli na siebie.— Słyszy pan? — szepnął Intelektualista.— Zdaje się, że użył siły.Elegant pokiwał głową.Okropnie zdenerwowana Joanna usiłowała ratować Chudego, który już otworzył oczy i leżał na ziemi wśród szczątków żyrandola.— Niech pan zaczeka, przyniosę wody!… Albo nie! Koniaku!… — otworzyła górne drzwiczki szafki, zajrzała do środka, otworzyła dolne, wyciągnęła butelkę, wyprostowała się gwałtownie i z całej siły huknęła głową w otwarte górne drzwiczki.Chudy zdążył jeszcze chwycić z jej rąk butelkę…Przed czekającymi na schodach panami otwarły się wreszcie drzwi i Chudy wpuścił ich do środka.Weszli do pokoju i zamarli na widok obrazu zniszczenia i nieprzytomnej Joanny.— Nie udało się podstępem? — spytał zatroskany Intelektualista.Chudy potrząsnął głową.— Broniła się jak diabli!…— Równa babka — powiedział z uznaniem Elegant i podszedł do leżącej.— Jaka ładna! — dodał ze zdumieniem.Potem spojrzał na Chudego.— Ale wersja samobójstwa odpada.Nikt nie uwierzy, że się stuknęła w głowę, a potem odkręciła gaz.— Niestety — westchnął Intelektualista.— Zabieramy ją do nas?— Tak — powiedział Chudy i rozejrzał się po pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl