[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W milcze-niu przeczekiwał nawałnicę, dobrze wiedząc, że przed jej końcem nie uda mu się dojśćdo słowa, Januszek natomiast wykorzystywał każdą sekundę dla zdobycia wszechstron-nej wiedzy.42 Hej, ci zabytkowcy seplenią poinformował siostrę półgłosem. Ciągle gadająo scytach, jakie scyty, tu jest tylko jeden scyt, tego, chciałem powiedzieć szczyt, bo jesttylko jeden pagórek.To seplenienie jest zarazliwe.A gliniarzy przyjechało więcej, drugiwózek zostawili tam dalej, na drodze.Nie zwracając żadnej uwagi na wrażenie, jakie uczyniły jego słowa, porzucił obozo-wisko i popędził na drugi brzeg, spełniać wyznaczone mu obowiązki służbowe.Tereskęinformacja oszołomiła tak, że na chwilę przestała nawet maltretować Zygmunta. O Scytach. wyszeptała. Boże wielki.Kurhan scytyjski.? Niemożliwe.Okrętka spojrzała na nią i na moment zamilkła również.Zygmunt skorzystał z oka-zji natychmiast.Był bardzo przejęty i dumny z siebie, bo całą sprawę załatwił dokładniewedług pierwotnych zamierzeń, aczkolwiek wśród tysiącznych trudności. Głodny jestem pioruńsko oznajmił, wydzierając się ze szponów dwóch mło-dych, nienasyconych wampirzyc. Dajcie chociaż herbaty albo cokolwiek do picia, boschetałem się jak dziki osioł i zaschło mi w gardle.Jeżeli zamkniecie gęby chociaż nachwilę, wszystko wam opowiem.Wrąbaliśmy się w oko cyklonu! A pewnie przyświadczyła z jadowitą satysfakcją Okrętka wiedziałam, że na-wet głupie raki nie przejdą nam ulgowo. Chodzmy za nimi powiedziała Tereska niecierpliwie. Pij prędzej! W butelcejest zimna, pomieszaj sobie, i mówże wreszcie po kolei! Najpierw znalazłem milicję zaczął Zygmunt, idąc ścieżką wokół pagórka. Taki komisariat na wsi.Akurat im się telefon zepsuł, więc mnie odesłali do komendyw czymś takim, zapomniałem jak się nazywa, Fajczyce nie Fajczyce, takie coś podobne-go.Tam się nawet bardzo zainteresowali i powiedzieli, że archeologów mają pod nosem.Ale jak zadzwonili, okazało się, że archeologów już nie ma tam, gdzie byli, bo się zmylicałkiem gdzie indziej i nikt nie wiedział gdzie.A ja się zaparłem z żadną inną branżą niegadać.No więc zaczęli ich szukać i trwało to do usmarkanej śmierci, bo ciągle im wy-chodziło, że gdzieś są, a tam gdzieś mówili, że byli, owszem, ale już ich diabli przenieśli.Spytałem tych glin, czy oni może trenują do crossu, ale powiedzieli, że nie, robią sondy.Znalezli ich w końcu, dorwałem się do telefonu i wtedy okazało się, że nic nie słychać. Na litość boską.! jęknęła Tereska rozpaczliwym głosem. A coś ty myślała, że to tak popluł, kichnął i jest, co? obraził się Zygmunt. Niepamiętam, co za idiota wymyślił telefon. Bell warknęła krótko Tereska. A, rzeczywiście.Musiał mieć akurat zaćmienie umysłu.W każdym razie jest tourządzenie kretyńskie, tamten ktoś charkał do mnie, a ja charkałem do niego.%7ładnychefektów nie udało nam się wycharkać i w końcu gliny załatwiły rzecz przez radio.Krót-kofalówką.Ja mówiłem do nich, oni do przyrządu, tam ktoś odbierał i powtarzał, i takto szło etapami.Jakoś widocznie przyswoili informacje, bo nawet zaczęli pytać na temat,ale ja wtedy odmówiłem zeznań.43 Oszalałeś? przeraziła się Okrętka. Dlaczego?! Najpierw miało być o rakach, nie? Poczekałem sobie na luzie, aż przyjechali, citrzej właśnie, pogadaliśmy na stronie po męsku i wyszło na jaw najgorsze.Jak tylkowspomniałem raki, aż im się oczy zaświeciły.Oni też chcą, oni też i oni też, jak Boga ko-cham, jak dzieci.Musiałem się twardo postawić, wytrułem co należy, wystosowałem ul-timatum, że jedno z dwojga, albo nam się chwilowo odpalantują od gadziny, albo wsia-dam na rower i pruję w kartoflisko, no i wtedy się załamali.Dotarło do nich, że mogąsobie łowić pojutrze i tylko im obiecałem parę haczyków.Będziesz mogła zostawić,.? Nawet wszystkie zgodziła się wspaniałomyślnie Tereska. Takich pagajów oj-ciec ma ze dwie kopy. Dobra, to już gra.Odskoczyli od raków i zajęli się zawodem wyuczonym.Prze-kazałem wszystko uczciwie, od razu dostali małpiego rozumu i zrobiła się kotłowani-na nieziemska.Próbowali się dogadać przez ten telefon, ha ha, mrzonki wieku dziecię-cego, w rezultacie milicja miała pełne ręce roboty.Trzeba było zmarnować jeszcze tro-chę czasu, bo wezwali posiłki, żeby jechać tu w licznym gronie, okazało się, że władzaz archeologią żyje w pełnej symbiozie, z miejsca osiągnęli porozumienie na wszystkichszczeblach.Na zboczu pagórka trzej panowie w średnim wieku czule i tkliwie rozgrzebywaliziemię.Bił od nich blask, szczególnie od jednego, którego łysina wykazywała w słońcuwielką aktywność.Tereska, Okrętka i Zygmunt zatrzymali się, obserwując ich poczyna-nia z ogromnym zainteresowaniem. A milicja dlaczego? spytała Okrętka. Ze względu na tych bandziorów? A jak? Okazuje się, że to dla nich żadna nowość.Faktycznie, jest niewąska dra-ka, mnie na ten temat w kamizelkę nie szlochali, ale gadali między sobą, więc coś nie-coś odebrałem.Dwie rzeczy tak ich trzasnęły, jedna to ta, że w ogóle coś tu jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|