[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to znaczy, że było to morderstwo na tle rabunkowym?— Nie jesteśmy jeszcze pewni — odrzekł Johnson.— Przejdźmy teraz do wydarzeń tego wieczoru.Proszę mi powiedzieć, co robił pan wieczorem?— Po wyjściu pań z jadalni byłem tam jeszcze przez chwilę, piłem porto.Ponieważ jednak panowie rozmawiali o sprawach rodzinnych, uznałem, że jako obcy… Przeprosiłem i wyszedłem.— Dokąd pan poszedł?Stephen Farr przez chwilę pocierał wskazującym palcem podbródek.Wreszcie powiedział raczej obojętnym tonem:— Ja… hm… poszedłem do dużego pokoju z parkietem.Coś jak sala balowa.Jest tam gramofon i płyty z melodiami do tańca.Puściłem jakąś muzykę.— Czekał pan, być może, że ktoś do pana dołączy? — spytał Poirot.— Tak, czekałem.Zawsze warto mieć nadzieję — Farr uśmiechnął się.— Seńorita Estravados jest śliczna — zauważył Poirot.— Niczego ładniejszego nie widziałem od chwili, gdy przybyłem do Anglii — oświadczył Stephen.— Czy więc panna Estravados przyszła do pana? — spytał pułkownik Johnson.Stephen pokręcił głową.— Byłem w tej sali, gdy rozległ się okropny hałas.Wyskoczyłem na korytarz i popędziłem jak szalony ku schodom, by zobaczyć, co się stało.Razem z Harrym Lee rozbiliśmy drzwi.— I to jest wszystko, co ma pan nam do powiedzenia?— Obawiam się, że absolutnie wszystko.— Ja jednak myślę, monsieur — odezwał się cicho Poirot — że mógłby pan nam jeszcze sporo powiedzieć, gdyby pan chciał.— O czym? — spytał ostro Farr.— Mógłby pan powiedzieć o czymś bardzo istotnym w tej sprawie: o charakterze pana Lee.Chyba pan sporo zapamiętał ze wspomnień ojca.— Myślę, że wiem, do czego pan zmierza.Jaki był Simeon Lee w młodości? Oczekuje pan szczerej odpowiedzi?— Tak właśnie, jeśli łaska.— Zacznę od tego, że Simeona Lee trudno uznać za wzór cnót.Nie chcę powiedzieć, że był oszustem czy w inny sposób naruszał prawo, ale bardzo często ocierał się o jego granicę.Miał jednak wielki urok i był zdumiewająco hojny.Kto, będąc w tarapatach, zgłosił się do niego, nigdy nie prosił na darmo.Nie wylewał za kołnierz, ale nie był pijakiem.Miał poczucie humoru, podobał się kobietom.Ale trzeba też powiedzieć, że Simeon Lee to był człowiek okropnie mściwy.Ojciec opowiadał mi parę historii o tym, jak jego przyjaciel latami czekał na sposobność do wyrównania rachunku.Czas nie osłabiał w nim żądzy odwetu.— Zawsze jest ta druga strona — zauważył inspektor Sugden.— Czy nie wiadomo panu, panie Farr, o kimś, może podobnie mściwym i pamiętliwym, kto miałby rachunki do wyrównania z Simeonem Lee? Czy jest jakaś sprawa z przeszłości, wyjaśniająca zbrodnię popełnioną tutaj dzisiejszego wieczoru?— Naturalnie miał wrogów — pokręcił głową Farr — taki ktoś jak on musi mieć wrogów.Nie wiem jednak nic o żadnym mścicielu ani też powodzie do zemsty.Poza tym — Stephen przymrużył oczy — wiem, bo pytałem Tressiliana, że nie było tu dzisiaj nikogo obcego.— Z wyjątkiem pana, monsieur Farr — wtrącił Poirot.Stephen obrócił się szybko ku niemu.— Ach tak? Więc to ja mam być podejrzany jako obcy? Nie znajdziecie nic na potwierdzenie.Simeon Lee nie wyrządził Ebenezerowi Farrowi żadnych krzywd, które po tylu latach miałby wyrównywać jego syn! Nie, nie było żadnego konfliktu między wspólnikami.Przybyłem tu, jak powiedziałem, z czystej ciekawości.A płyty, krótkie przecież, które puszczałem, są zupełnie niezłym alibi.Puszczałem je bez przerwy, ktoś to musiał słyszeć.Jedna płyta nie kręci się tak długo, bym zdążył przebiec po schodach, potem przez ten kawał korytarza na piętrze, poderżnąć staruszkowi gardło, sprać krew z ubrania i pojawić się pod drzwiami jeszcze przed resztą domowników! To zupełny nonsens!— My pana o nic nie oskarżamy, panie Farr — zapewnił pułkownik Johnson.— Wydawało mi się, że pan Herkules Poirot jednak mnie oskarża.— Och, to przykro mi — Poirot uśmiechnął się dobrotliwie do Farra, któremu jednak złość nie mijała.— Dziękujemy panu, panie Farr — odezwał się pośpiesznie pułkownik Johnson.— To chwilowo wszystko.Pan, oczywiście, pozostanie na razie w tym domu.Stephen Farr kiwnął głową i wyszedł swobodnym, kołyszącym krokiem.— Tego dżentelmena trzeba dokładnie sprawdzić — powiedział pułkownik, gdy tylko drzwi się zamknęły.— Wygląda na to, że mówi szczerze, ale to jest człowiek z najmniej znaną nam kartoteką.Mógł wykorzystać tę historię współpracy ojca z Simeonem jako sposób na wśliznięcie się tutaj, a potem buchnąć diamenty.Sugden, lepiej zdejmijcie mu odciski palców.Trzeba sprawdzić, czy nie był notowany.— To już zrobione.— Dobrze, Sugden, widzę, że nie przeoczył pan istotnych rzeczy.A inne czynności?— Poleciłem sprawdzić rozmowy telefoniczne — wyliczał na palcach inspektor — następnie Horbury’ego, kiedy wyszedł, czy ktoś go widział.Dalej: kto inny wychodził i wchodził, kiedy.Zwłaszcza służba.Kazałem zbadać sytuację finansową wszystkich członków rodziny, skontaktować się z prawnikiem w sprawie testamentu.I wreszcie przeszukać cały dom w poszukiwaniu narzędzia zbrodni i śladów krwi, a także ukrytych diamentów.— No, to chyba wszystko, co podpowiada rutyna — stwierdził z aprobatą pułkownik Johnson.— Czy ma pan jakieś sugestie, Poirot?— Pan inspektor naprawdę nie zapomniał o niczym — pochwalił Poirot.— Szukanie diamentów w takim domu to nie żarty.W życiu nie widziałem tylu zakamarków, ozdóbek, bibelotów — stęknął Sugden.— Tak, nie brakuje tu schowków — zgodził się Poirot.— I nie ma pan absolutnie żadnych sugestii, Poirot? — szef policji wyglądał jak rozczarowany właściciel psa, któremu nie chce się demonstrować wyuczonej sztuczki.— Czy panowie pozwolą mi działać po swojemu? — spytał Poirot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl