[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obawiam się, Derfel, że tylko tracimy czas. Kulawa owca kuśtykałaprzez drogę i ściągnął wodze, aby umożliwić jej przejście.Wstrząsnął się na widoknędzy tego osiedla, która dorównywała nędzy siedziby Nimue na górze Tor.Gdy byliśmy już jakieś sto kroków od kościoła, Cadoc na nowo pojawił się wdrzwiach.Nasza konnica zajęła pozycje za wsią, lecz biskup nie zadał sobie trudu,aby sprawdzić, gdzie się ustawiła.Podniósł do ust wielki barani róg i zadął, a echogłosu powróciło odbite od wzgórz.Cadoc nabrał głęboko powietrza i zadął w róg razjeszcze.Stanęliśmy nagle w obliczu bitwy.W rzeczy samej wiedzieli, że przyjdziemy, i przygotowali się na to.Wszyscychrześcijanie w Powys i Sylurii musieli zostać wezwani do obrony Cadoca i ludzie cipojawili się teraz na otaczających dolinę grzbietach górskich, podczas gdy innizablokowali nam drogę powrotną.Niektórzy z nich mieli włócznie, inni tarcze, ajeszcze inni sierpy lub widły, wszyscy jednak wyglądali na pewnych swego.Wiedziałem, że wielu z nich było kiedyś włócznikami i brało udział w wojnie, tymjednak, co dawało im prawdziwą pewność siebie, oprócz wiary w ich boga, byłaliczebność.Było ich więcej o przynajmniej dwustu ludzi. Głupcy!  rzucił rozgniewany Artur.Nienawidził niepotrzebnej przemocy, ateraz już wiedział, że nie uda się nam uniknąć przelewu krwi.Zdawał sobie równieżsprawę, że zwyciężymy, albowiem tylko fanatycy, którzy wierzyli, że ich bóg będziewalczył za nich, mogli się porywać na sześćdziesięciu najlepszych wojownikówDumnonii. Głupcy!  krzyknął znowu, po czym spojrzał w kierunku wioski, skądnadbiegało jeszcze więcej uzbrojonch ludzi. Zostań tutaj, Derfel  powiedział.Zatrzymaj ich tylko, a ja zajmę się resztą. Spiął konia i okrążywszy wioskę,pogalopował w kierunku swoich jezdzców. Pierścień z tarcz  powiedziałem cicho.Było nas tylko trzydziestu i naszpodwójny pierścień tworzył krąg tak mały, że musiał się wydać łatwym celem dlachrześcijan, którzy zbiegali ze wzgórz, aby nas zniszczyć.Pierścień z tarcz nie jestlubiany przez żołnierzy, ponieważ włócznie rozchodzą się promieniście na wszystkiestrony i ich ostrza znajdują się daleko od siebie.Im mniejszy krąg, tym większeodstępy pomiędzy ostrzami.Moi ludzie byli jednak dobrze wyszkoleni.Pierwszyszereg ukląkł z tarczami opartymi o drzewca wbitych w ziemię włóczni.My, zdrugiego szeregu, ustawiliśmy tarcze obok tych z pierwszego i w ten sposóbatakujący mieli przed sobą podwójną ścianę obciągniętego skórą drewna.Potem każdy z nas stanął za plecami klęczącego towarzysza i opuścił włócznię.Naszymzadaniem było chronić pierwszy szereg, ich zadaniem wytrwać na posterunku.Czekała nas ciężka i krwawa walka, dopóki jednak pierwszy szereg trzymałby mocnotarcze i włócznie, a my byśmy go bronili, dopóty bylibyśmy bezpieczni.Przypomniałem klęczącym, o czym zresztą dobrze wiedzieli, że ich zadaniem jesttylko osłaniać nas tarczami i że zabijanie mają pozostawić nam. Bel jest z nami!  zawołałem. Artur też!  dodał uradowany Issa.To właśnie Artur miał zabijać tego dnia.My byliśmy tylko przynętą, on myśliwym.I ludzie Cadoca rzucili się na przynętę niczym głodny łosoś na jętkę.Nadbiegających od strony wsi prowadził sam Cadoc z zardzewiałym mieczem iwielką okrągłą tarczą, na której widniał czarny krzyż.Spod krzyża wystawał zaryslisa Sylurii, co zdradzało, że właściciel tarczy służył wcześniej jako włócznik uGundleusa.Chrześcijanie nie uformowali ściany z tarcz.Mogłoby to przynieść imzwycięstwo, ale zaatakowali w stary sposób, którego kiedyś tak boleśnie oduczyli nasRzymianie.W dawnych czasach, gdy Rzymianie byli jeszcze w Brytanii,atakowaliśmy ich jedną wielką wyjącą, opitą miodem masą.Taki atak wzbudzałprzerażenie, jednak dla dobrze wyszkolonych ludzi łatwy był do odparcia, a moiwłócznicy byli wspaniale wyszkoleni.Niewątpliwie czuli strach.Ja sam się lękam, taki atak bowiem to straszna rzeczdla oczu.Skierowany przeciw niezdyscyplinowanym oddziałom, przynosipowodzenie właśnie dzięki przerażeniu, które budzi.Widziałem go po raz pierwszy wżyciu.Chrześcijanie Cadoca rzucili się na nas z niezrozumiałym fanatyzmem, jakgdyby współzawodnicząc, kto pierwszy nadzieje się na nasze włócznie.Krzyczeli,rzucali obelgi i wyglądało na to, że każdy pragnie zostać męczennikiem lubbohaterem.Były wśród nich nawet kobiety, które wrzeszczały przerazliwie,wymachując drewnianymi sierpami i pałkami.Były także dzieci. Bel!  zawołałem, kiedy pierwszy z atakujących zginął, próbując przeskoczyćklęczących w zewnętrznym szeregu.Nadziałem go niczym zająca na ruszt, po czymwraz z włócznią wyrzuciłem z kręgu, tak aby jego ciało stanowiło przeszkodę dlajego towarzyszy.Mieczem zabiłem następnego.Słyszałem, jak moi włócznicymruczą swoją okrutną pieśń bitewną, rozpruwając, pchając, tnąc i kłując.Byliśmytacy dobrzy, szybcy i świetnie wyszkoleni.Chociaż minęło już wiele lat od czasuostatniej bitwy, instynkt wojenny nas nie zawiódł.To właśnie instynkt idoświadczenie pozwoliły nam przeżyć to starcie.Wróg byl wrzeszczącą i tłukącą naoślep nawałnicą fanatyków, którzy tłoczyli się wokół, obrzucając nas włóczniami, alenasz pierwszy szereg trwał niewzruszony jak skała, a rosnąca szybko góra zabitych i umierających powstrzymywała kolejne ataki.Przez pierwsze dwie minuty, kiedyziemia wokół pierścienia nie była jeszcze zasypana trupami, a najdzielniejsi znieprzyjaciół mogli podejść blisko, walka była zacięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl