[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostawili nawet przy życiu Żydów, cóż za niespodzianka, amnestia, żeby Żydzi też mogli włączyć się do roboty.Do 1949 w każdym razie.a potem do widzenia panowie Todt i Rommel, na emeryturę, na grzybki.A czy ja nie wiem? – myślała Juliana.Mało to nasłuchałam się od Franka? Nie ma co opowiadać mi o życiu pod nazistami; mój mąż był.jest.Żydem.Ja wiem, że doktor Todt był najskromniejszym, najłagodniejszym człowiekiem pod słońcem; wiem, że jego celem było dostarczenie pracy, uczciwej, godnej pracy, milionom otępiałych, załamanych Amerykanów snujących się wśród powojennych ruin.Wiem, że chciał zapewnić opiekę zdrowotną, ośrodki wypoczynkowe i przyzwoite mieszkania dla wszystkich, niezależnie od rasy; był budowniczym, nie filozofem.i w większości punktów udało mu się zrealizować to, co zaplanował.Rzeczywiście dopiął swego.Ale.Nie sformułowana dotąd myśl teraz wypłynęła z głębi umysłu.– Joe.Ta książka o szarańczy, czy ona nie jest zakazana na Wschodnim Wybrzeżu?Kiwnął głową.– Jak więc mogłeś ją czytać? – Coś tu budziło w niej niepokój.– Czyżby już nie groziło za to rozstrzelanie?– To zależy od przynależności rasowej.Od kochanej opaski na ramieniu.To prawda.Słowianie, Polacy, Portorykańczycy mieli największe ograniczenia w prawach czytania, działania, słuchania.Anglosasi mieli znacznie lepiej.Mogli chodzić do bibliotek, muzeów i na koncerty, ich dzieci korzystały z oświaty publicznej.Ale mimo to.Utyje szarańcza nie miała ograniczonego zasięgu, była wręcz zakazana dla wszystkich.– Czytałem to w ustępie.Chowałem w poduszce.Prawdę mówiąc, czytałem ją dlatego, że jest zakazana.– Jesteś bardzo odważny.– Mówisz to ironicznie? – spytał zbity z tropu.– Nie.Odprężył się nieco.– Wam tutaj jest łatwo, żyjecie sobie bezpiecznie, bez celu, poza biegiem wydarzeń.Żadnych zmartwień, żadnych kłopotów, rezerwat przeszłości.– Zabijasz sam siebie tym cynizmem – powiedziała.– Pozabierano ci twoich idoli, jednego za drugim, i teraz nie masz komu ofiarować swojej miłości.– Podała mu widelec.Jedz, pomyślała, albo zrezygnuj nawet z tego procesu biologicznego.Jedząc Joe kiwnął głową w stronę książki i powiedział:– Ten Abendsen mieszka, według informacji na okładce, gdzieś w okolicy.W Cheyenne.Uzyskuje perspektywę na świat z bezpiecznego miejsca, wpadłabyś na to? Przeczytaj, co tam piszą, przeczytaj na głos.Wzięła książkę i przeczytała tekst na okładce.– „Były żołnierz.Służył w amerykańskiej piechocie morskiej podczas drugiej wojny światowej, raniony w Anglii przez niemiecki czołg typu Tygrys.Sierżant.Mówią, że miejsce, w którym pisze, to istna forteca, wszędzie pełno broni”.– Odłożywszy książkę, dodała: – Tu o tym nie piszą, ale słyszałam, jak ktoś mówił, że to u niego prawie paranoja; dom jest w górach, otoczony drutem kolczastym pod napięciem.Niełatwo się tam dostać.– Może wie, co robi – powiedział Joe – żyjąc w ten sposób po napisaniu takiej książki.Niemieckie szyszki krew zalała, kiedy to przeczytali.– On tak żył już przedtem, tam napisał tę książkę.To jego miejsce nazywa się – zerknęła na okładkę książki – Wysoki Zamek.Tak je nazwał.– Nie będą mogli się do niego dobrać – mówił Joe, żując pośpiesznie.– Jest czujny.Spryciarz.– Uważam, że wykazał wielką odwagę, pisząc tę książkę.Gdyby państwa Osi przegrały wojnę, moglibyśmy mówić i pisać wszystko, co chcemy, jak dawniej.Bylibyśmy jednym krajem i mielibyśmy sprawiedliwy system prawny, jednakowy dla wszystkich.Ku jej zdziwieniu przytaknął głową.– Nie rozumiem cię – powiedziała.– Jakie ty masz przekonania? Czego chcesz? Najpierw bronisz tych potworów, tych zboczeńców, którzy wymordowali Żydów, a potem.– W desperacji chwyciła go za uszy; zamrugał z bólu i zdziwienia, kiedy wstała, pociągając i jego za sobą.Stali twarzą w twarz, sapiąc i nie mogąc przemówić słowa.– Pozwól mi skończyć to śniadanie, które mi sama przygotowałaś – odezwał się wreszcie Joe.– Nie odpowiesz? Nie chcesz mi powiedzieć? Ty dobrze wiesz, rozumiesz, tylko udajesz, że nie masz pojęcia, o co mi chodzi, i jesz dalej.– Puściła jego uszy, zgniotła je tak, że były teraz jaskrawoczerwone.– Pusta gadanina – powiedział Joe.– Bez znaczenia.Jak to radio, o którym mówiłaś.Wiesz, jak brunatne koszule określają ludzi, którzy bawią się w filozofię? Eierkopf.Jajogłowy.Dlatego, że ich wielkie, baniaste, puste głowy tak łatwo pękają.w ulicznych zamieszkach.– Skoro tak o mnie myślisz, to dlaczego sobie nie pójdziesz? Po co tu siedzisz?Jego zagadkowy grymas przejął ją chłodem.Żałuję, że go do siebie wpuściłam, pomyślała.A teraz jest już za późno.Wiem, że nie potrafię się go pozbyć, jest za silny.Dzieje się coś okropnego, myślała.On jest tego źródłem i wygląda na to, że ja mu pomagam.– Co się z tobą dzieje? – wziął ją pod brodę, pogłaskał po karku, wsunął dłoń pod bluzkę i z czułością gładził jej ramię.– Zły nastrój.Powiedz, co cię dręczy, zrobię ci psychoanalizę gratis.– Nazwą cię żydowskim psychoanalitykiem.– Uśmiechnęła się blado.– Chcesz wylądować w krematorium?– Masz lęk przed mężczyznami.Czy tak?– Nie wiem.– To się dało odczuć zeszłej nocy.Tylko dzięki temu, że ja.– Urwał wpół zdania.– Dzięki temu, że starałem się w niczym cię nie urazić.– Dlatego, że byłeś w łóżku z tyloma kobietami.To chciałeś powiedzieć.– Ale wiem, że mam rację.Posłuchaj, Juliano, nigdy cię nie skrzywdzę.Przysięgam na grób mojej matki.Będę szczególnie uważny, a jeżeli już chcesz mówić o moim doświadczeniu, to możesz z niego w pełni korzystać.Pozbędziesz się swoich lęków.Potrafię cię odprężyć i niejednego nauczyć, i to bardzo szybko.Po prostu dotąd nie miałaś szczęścia do mężczyzn.Kiwnęła głową nieco podniesiona na duchu.Ale nadal czuła chłód i smutek, i nadal nie wiedziała dlaczego.Pan Nobusuke Tagomi zaczął dzień pracy od chwili samotności.Siedział w swoim gabinecie w budynku Nippon Times i medytował.Jeszcze zanim wyszedł z domu do biura, otrzymał od Ito raport o panu Baynesie.Młody student nie miał wątpliwości: pan Baynes nie był Szwedem.Pan Baynes był z całą pewnością narodowości niemieckiej.Ale ani Misja Handlowa, ani japońska tajna policja Tokkoka nie miały zbyt wielkiego wyobrażenia o niemczyźnie pana Ito.Głupiec, prawdopodobnie nie wywąchał nic godnego uwagi, myślał pan Tagomi.Nadgorliwość połączona z romantycznymi doktrynami.Demaskować, wiecznie podejrzewać.W każdym razie spotkanie z panem Baynesem i starszą osobą z Wysp rozpocznie się wkrótce, zgodnie z planem, niezależnie od narodowości pana Baynesa, który spodobał się panu Tagomi.To jest, uznał, prawdopodobnie najważniejszy talent u osób na wysokich stanowiskach, takich jak on.Intuicja co do ludzi.Umiejętność poznania dobrego człowieka.Przebić się przez wszystkie ceremonie i zewnętrzne formy.Przeniknąć do serca.Serce zamknięte między dwiema liniami in, liniami czarnej namiętności.Zduszone czasem, lecz jednak nawet wtedy światło jang, płomyk w środku.Podoba mi się, powiedział do siebie pan Tagomi.Niemiec czy Szwed.Mam nadzieję, że zarakaina pomogła mu na ból głowy.Muszę pamiętać, żeby go o to spytać, zaraz na wstępie.Odezwał się interkom na jego biurku.– Nie teraz – powiedział szorstko – nie czas na rozmowy.Chwila wewnętrznej prawdy.Introwersja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl