[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Głos jej zamarł.Hunter odczekał kilka chwil, a pózniej zapytał, czy pamięta, w której ręce trzymałamiecz.- W prawej - odparła z pełnym przekonaniem.- A pamiętasz, jak ta dłoń wyglądała? Kolor skóry? Czy na palcach były jakieśpierścionki albo sygnety? Zegarek? Namyślała się przez sekundę.- Czarne rękawiczki.Wiatr się wzmógł, a na niebie zaczęły się gromadzić czarne chmury.Robiło sięchłodniej, ale dziewczyna chyba tego nie zauważała.- Czy coś jeszcze pamiętasz ze swojej wizji?Skinęła głową i popatrzyła Hunterowi prosto w oczy.- Numer trzy.Namalowałam trójkę na piersi księdza po jego śmierci.Tym razem to nie zimny wiatr sprawił, że Garcia zadrżał na całym ciele.Hunter wytrzymywał jej spojrzenie.Jak dotąd wszystkie informacje, które podałaMollie, nie mogły pochodzić z gazet.Historia o tym, że zabójca pokazał ofierze kartkępapieru, mogła być wymyślona.Nie mieli sposobu, żeby ją potwierdzić.Ale co innego zcyfrą.W żaden sposób nie mogła wiedzieć o numerowaniu ofiar.- Kiedy do nas przyszłaś - Hunter przerwał niezręczną ciszę - zanim wyszedłem zpokoju, powiedziałaś mi coś, pamiętasz?%7ładnej reakcji.- Powiedziałaś:  On wiedział o ogniu.Wiedział, co ją przeraża , pamiętasz?- Tak.- Co miałaś na myśli? - Hunter odstawił pustą filiżankę po kawie, przesunął ją na bokstolika i pochylił się do przodu.- Na początku nie wiedziałam.To było tak, jakbym nie miała nad tym panowania.Tesłowa po prostu wyszły mi z ust.Minutę pózniej, jak już was nie było, wszystko zobaczyłam.Tym razem wizja była jeszcze silniejsza niż poprzednio.- W jej głosie pojawiło się wahanie.- Co widziałaś?- Kobietę przywiązaną do jakiegoś krzesła.Była równie przerażona jak ksiądz, ale niemogła wrzeszczeć.Garcia otarł usta dłonią, a pózniej przesunął ją po brodzie, jak gdyby miał zarost.- Była zakneblowana?- Nie.Jej usta były.- dziewczyna pokręciła głową, jakby nie wierząc własnymsłowom -.zaklejone jakimś klejem.- Zaklejone? - Hunter wyglądał na zdziwionego.- Jakimś klejem?Skinęła głową.- Jej twarz była też pokryta czymś lepkim, jakimś dziwacznym żelem.Tego też nie mogła wiedzieć.Hunter postawił kołnierz skórzanej kurtki, żeby sięosłonić od wiatru. - Znów widziałaś to w pierwszej osobie? - pytał dalej Garcia.- Tak.- Odwróciła wzrok, jak gdyby to była jej wina.Hunter chciał coś więcej usłyszeć o zdjęciach.- Czy pokazałaś tej kobiecie zdjęcie albo obrazek, tak jak księdzu?- Tak, ale i tym razem nie wiem, co to było.- Mówiłaś, że ta wizja była silniejsza niż poprzednie, ale w jakim sensie? - spytałGarcia.Mollie przez chwilę nie odpowiadała, a Hunter rozumiał jej wahanie.Nie miała wizjiprawie cztery lata.Teraz wróciły.I to w formie najohydniejszych morderstw, które Hunterkiedykolwiek widział.Zacisnęła mocno powieki.- Wizje, które miewam, są zazwyczaj bezgłośne - same obrazy - ale nie ta.- Zamilkła.- Coś powiedziałam tej kobiecie.Hunter milczał, pozwalając, żeby dziewczyna podjęła wątek, gdy zechce.- Powiedziałam:  Witaj w świecie swoich największych lęków, Mandy.Hunter poczuł, że serce zaczyna mu walić jak młot.-.Wiem, co cię śmiertelnie przeraża.Rozdział 67To ostatnie zdanie tak ich zaskoczyło, że zrozumieli je dopiero po paru sekundach.- Mówiłaś własnym głosem? - spytał Hunter wciąż nieco oszołomiony tym, iledziewczyna wie.- Kiedy wypowiadałaś te słowa do kobiety, czy to był twój głos czy czyjś?- Mój - szepnęła.Garcia energicznie pocierał twarz.Nie wiedział, co powiedzieć.- Skądś wiedziałam, że ta kobieta na krześle przerazliwie boi się ognia - ciągnęładziewczyna.- Dlatego właśnie wypowiedziałam te słowa.Hunter odchylił się na oparcie, myśląc nad czymś przez chwilę.- Te wizje trwają trzydzieści sekund, czasami minutę.Nie wiem, dlaczego je mam.Nie wiem, dlaczego są takie realistyczne.Nie wiem, dlaczego nie byłam tym razem widzem,tak jak w poprzednich.%7łałuję, ale nie znam wszystkich odpowiedzi.- Przerwała i spojrzała wbok.- Próbuję wam tylko powiedzieć jedno - nie wiem, kim jest zabójca, ale on wie wszystkoo ich lękach.Pstryk, pstryk, pstryk.Człowiek trzymający aparat fotograficzny w dłoniach, stojącypo drugiej stronie ulicy, zrobił trzy szybkie zdjęcia jedno po drugim.Nikt go nie zauważył. - Czy coś jeszcze pamiętasz z tej wizji, Mollie? - spytał Garcia i zobaczył, że oczydziewczyny robią się szerokie z przerażenia.Przez chwilę miała niepewną minę, a pózniejsięgnęła do torebki.Hunter chwycił ją za rękę.- Poczekaj.Mollie spojrzała na nich, rozgniewana wyrwała rękę i wstała.- Proszę, posłuchaj.- Hunter i Garcia wstali równocześnie.Rozdział 67To ostatnie zdanie tak ich zaskoczyło, że zrozumieli je dopiero po paru sekundach.- Mówiłaś własnym głosem? - spytał Hunter wciąż nieco oszołomiony tym, iledziewczyna wie.- Kiedy wypowiadałaś te słowa do kobiety, czy to był twój głos czy czyjś?- Mój - szepnęła.Garcia energicznie pocierał twarz.Nie wiedział, co powiedzieć.- Skądś wiedziałam, że ta kobieta na krześle przerazliwie boi się ognia - ciągnęładziewczyna.- Dlatego właśnie wypowiedziałam te słowa.Hunter odchylił się na oparcie, myśląc nad czymś przez chwilę.- Te wizje trwają trzydzieści sekund, czasami minutę.Nie wiem, dlaczego je mam.Nie wiem, dlaczego są takie realistyczne.Nie wiem, dlaczego nie byłam tym razem widzem,tak jak w poprzednich.%7łałuję, ale nie znam wszystkich odpowiedzi.- Przerwała i spojrzała wbok.- Próbuję wam tylko powiedzieć jedno - nie wiem, kim jest zabójca, ale on wie wszystkoo ich lękach.Pstryk, pstryk, pstryk.Człowiek trzymający aparat fotograficzny w dłoniach, stojącypo drugiej stronie ulicy, zrobił trzy szybkie zdjęcia jedno po drugim.Nikt go nie zauważył.- Czy coś jeszcze pamiętasz z tej wizji, Mollie? - spytał Garcia i zobaczył, że oczydziewczyny robią się szerokie z przerażenia.Przez chwilę miała niepewną minę, a pózniejsięgnęła do torebki.Hunter chwycił ją za rękę.- Poczekaj.Mollie spojrzała na nich, rozgniewana wyrwała rękę i wstała.- Proszę, posłuchaj.- Hunter i Garcia wstali równocześnie.- To wszystko była jakaś pomyłka. - Nie, wcale nie.- Hunter mówił zdecydowanie, ale w jego głosie nie było grozby.-Daj mi tylko minutę na wyjaśnienie.Pózniej, jeżeli zechcesz pójść, nikt cię nie zatrzyma.Przerwała na chwilę, a Hunter nie pozwolił, żeby jej niepewność się zakorzeniła.- Nie wiedziałem, czy kiedyś jeszcze się odezwiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl