[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ba, jego rodzony ojciec, świętej pamięci pan Wilhelm Dalcz, nieraz przerywałmałemu Pawełkowi zabawę w chowanego i radził się go, jak ma postąpić w różnych skompli-kowanych interesach.Ilekroć zaś poszedł za jego radą, zawsze wychodził na tym świetnie.Już wtedy było wiadomo, że będzie to geniusz finansowy.Pani Józefina wzdychała i wymownie kiwała głową: I gdyby mój nieboszczyk mąż nadal słuchał Pawła, nigdy by nie doszło do tej tragicznejśmierci.Opowiadała dalej, jak Paweł zawsze był uosobieniem wszelkich cnót: odważny, uczciwy,szlachetny, najlepszy syn, jaki kiedykolwiek istniał pod słońcem.Kłamstwo nigdy nie skalałojego ust, a uczciwość miał zawsze tak bezkompromisową, że nawet członkom rodziny niewybaczał pod tym względem najmniejszych uchybień.Natomiast jeżeli wyświadczył komuśjakieś dobro, a było to zawsze jego pasją, przede wszystkim zastrzegał absolutną dyskrecję,nie lubił bowiem rozgłosu swoich miłosiernych czynów.Takie i podobne wiadomości roz-chodziły się następnie w najfantastyczniejszych wersjach wśród ludzi, urabiając Pawłowi opi-nię arcywzoru cnót, talentów i zalet.Nie próbował wpływać na jej zmianę, tak jak nie reago-wał też na plotki, przynoszące mu ujmę, doskonale doceniał jednak korzyści, jakie płynęły zpierwszych i drugich.Im więcej sprzecznych rzeczy mówiono o nim, tym mniej dawano wia-ry wszystkiemu, co mogłoby niekorzystnie o nim świadczyć.Paweł wierzył, że na dnie naturyludzkiej leży pragnienie dobra, pragnienie wiary w to dobro.Nieraz przypominał sobie po-wiedzenie Guy de Maupassanta: Znacznie więcej jest kobiet cnotliwych, niż mówimy, lecz jednak znacznie mniej, niżmyślimy.Maupassant dokonał tu bardzo ciekawego odkrycia w psychice ludzkiej, należało jednakdodać do tego, że to samo odnosi się również do cnót nie tylko niewieścich.Toteż przewagęw życiu będzie miał ten, który uzbroiwszy się w świadomość takich ogólnych praw psychicz-nych, zbliżając się do ludzi, oczekiwać od nich będzie przede wszystkim nieuczciwości, pod-stępu, zła.I druga rzecz: wieczna tęsknota do wzoru, powszechne pragnienie znalezieniaprzedmiotu uwielbień. Połowa wielkości Cezara, Napoleona, Mussoliniego powiedział kiedyś Paweł Krzyszto-fowi polega na tym.Nie oni się wywyższali, lecz tłum sam wznosił ich nad swoje głowy.Wznosił ich nie dlatego, że byli to oni, lecz zapewniam cię, że to tylko było szczęście tych jed-nostek, którym podobne są setki i tysiące.Sztuka polega na znalezieniu się w zogniskowaniupragnień tłumu.To wszystko.Pózniej wystarczy osłonić się tajemnicą, odgrodzić się niedostęp-nością, a sami stworzą legendę, sami wywindują na piedestał.Oto mechanika wielkości. Jeżeli jest tak, jak mówisz, wyraża się w tym tęsknota do boskości po chwili namysłuodpowiedział Krzysztof. W każdym razie do ponadprzeciętności.60 A jednak konwencjonalizm jest też wrodzoną siłą społeczną.Gromada zazdrośnie pilnu-je, by nikt nie wyrósł głową ponad przeciętność, powyżej standardu.Nie wolno być innym.Doświadczyłem tego na sobie.W ogóle nie wolno być innym.Paweł potrząsnął głową: To prawda.Nieraz zastanawiałem się nad tym.Moim zdaniem kult przeciętności wyrastaz samego instynktu stadowego.Obrona przed indywidualizacją osobników, troska o utrzyma-nie więzi społecznej drogą upodobnienia się poszczególnych jednostek. Skądże w stadzie bierze się zatem tęsknota do indywidualności? Do wielkich indywidualności poprawił Paweł. Tym bardziej.Czyż nie świadczy to o pragnieniu Boga, jakie tkwi w człowieku?Paweł wzruszył ramionami: Moja droga, oczywiście można przyjąć i taki sposób komentowania tych rzeczy.Mamywszakże znacznie prostszy.Stado zawsze potrzebuje przywódców.Ilekroć w którymś spośródswoich poczuje większą siłę, większe zdolności, powołuje go do sprawowania władzy.A conajciekawsze, że uwalnia od razu wybranego osobnika spod kryteriów przeciętnej miary czyto pod względem prawa, czy moralności, czy konwenansu.Obdarza go tyloma przywilejami,ile tylko sam zapragnie.Gdy zaś z któregokolwiek podoba mu się nie skorzystać, wszyscypodnoszą to jako wyjątkową łaskę dla stada.Gdyby Bonaparte sam sobie raz jeden wyczyściłbuty, napisano by o tym kilka tomów, nauczycielowie, opowiadając o tym dzieciom w szkole,do dziś dnia i jeszcze przez kilka wieków zachłystywaliby się z zachwytu.Paweł nalał sobie jeszcze jedną filiżankę kawy i wypił ją duszkiem. Psychoanalitycy twierdzą ciągnął że w ludziach wielkich człowiek przeciętny widziurzeczywistnienie własnych marzeń.Rozmawiałem z takim jednym maniakiem, który magłowę wyfaszerowaną formułkami i gotowymi diagnozami.Plótł mi coś o tym, że zródłemkultu wielkich ludzi jest pierwiastek kobiecy tkwiący w psychice wielu mężczyzn. Nie rozumiem przerwał Krzysztof. I ja też zaśmiał się Paweł miało to znaczyć, że wybijają się ludzie o zdecydowaniedominującym pierwiastku męskim, a uwielbienie, jakie ich otacza, wynika ze skobieceniawiększości społeczeństwa.W tym wszystkim mają odgrywać rolę niezaspokojone w dzieciń-stwie żądze posiadania i temu podobne faramuszki.Trzeba być erotomanem, żeby w to wie-rzyć i nie wstydzić się podobnych głupstw.Jeżeli w czymś widzę objaw skobiecenia, to wła-śnie w tym kręćku zahaczania wszystkiego o płciowość.Strzepnął popiół z rękawa i spojrzał na Krzysztofa.W pokoju paliła się tylko jedna lampa iw skąpym jej świetle sylwetka w fotelu naprzeciw kształtowała się liniami wyraznie kobie-cymi.Na poręczy leżała nieruchoma długa wąska ręka, tak blisko, że mógł do niej dosięgnąć.Przyszło mu na myśl, że dłoń ta musi być przyjemnie chłodna, giętka i gładka.Uczuł wprostpotrzebę dotknięcia do niej.Przechylił się i dotknął jej lekko.Dziewczyna drgnęła i odrucho-wo cofnęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|