[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Urzędnikom portowym będzie od tej pory towarzyszyła eskorta.- Uśmiechnął się.- Myślę, że starsi będą mieli parę uwag w tej sprawie.- Dlaczego? - zapytał Wallie niewinnie.- Wykonujemy dla nich usługę.Kasztelan zaśmiał się i wskazał głową na nowo przybyłych.- Próbujesz zadać finansowy cios drugiemu zjazdowi.Lord Boariyi nie jest w stanie wykarmić tych ludzi.Może powinieneś zaprosić go na śniadanie?- Zbyt nachalne.Damy im jeszcze kilka dni.Myśl, że istnieje sposób na zmuszenie Boariyiego do współpracy, była dla Walliego przyjemna.Siódmy stanął przed lordem Shonsu i zasalutował.Jego twarz była bez wyrazu pod niebieskim bandażem, na którym namalował węglem siedem mieczy.Wallie odpowiedział zgodnie z rytuałem.Zoariyi, o podejrzliwej i zawziętej minie, też oddał salut suzerenowi.Wallie zerknął ku Nnanjiemu, który nadal ostrzył miecz.- Możemy od razu rozpocząć naradę, tak jak sobie życzyłeś, panie - powiedział Tivanixi.- Wszyscy już czekają.Wallie skinął głową.Kasztelan ruszył przodem.Zaprowadził gości do długiego pomieszczenia, którego okna wychodziły na dziedziniec.Drewno, którym wyłożono pozostałe ściany, popękało ze starości.Z sufitu zwisały pajęczyny.Pokój był pełen szermierzy.Mężczyźni rozmawiali przyciszonymi głosami i śmiali się.Na widok seniorów zerwali się z ław i stołków.Wśród średnich rang Wallie ze zdumieniem dostrzegł Katanjiego.Nowicjusz uśmiechnął się do Shonsu, choć wyglądał, jakby nie spał całą noc.Biały kilt miał ubrudzony i pomięty, włosy w nieładzie, oczy zaczerwienione, ale błyszczące.Najwyraźniej zabawiał towarzystwo opowieściami.Co tym razem wymyślił mały łobuz? Przechodząc obok, Wallie tylko skinął mu głową.Z przedpokoju wprowadzono suzerena do niewiele mniejszego pomieszczenia, tym razem kwadratowego.W głębi znajdował się ogromny kamienny kominek z górą starego popiołu w palenisku.Szary dywan zakrywał tylko część podłogi z rozeschniętych desek.Na wprost brudnych okien, pod ścianą, stała duża skrzynia, krzesło wyściełane brokatem nadgryzionym przez mole oraz.łóżko zasłane wyliniałym futrem.Przy łóżku wisiało zakurzone lustro.Zapuszczona, cuchnąca pleśnią komnata najwyraźniej służyła do różnych celów.Pośrodku ustawiono siedem stołków.Suzerena powitali trzej Siódmi.Spośród nich wyróżniał się lord Chinarama.Choć stary, pomarszczony i siwy, oczy miał bystre i przenikliwe.Mógł być cennym doradcą.Niezdarne ruchy wskazywały na artretyzm, a wyraz twarzy wcale nie był przyjazny.Poplecznik Boariyiego.Obok niego stał Jansilui, mocno zbudowany, o kwadratowej szczęce, wyglądał na trzydzieści lat.Świeży znak na czole jeszcze się nie zagoił.Szermierz nie wydawał się wrogo nastawiony.Pewnie niewiele go obchodziło, kto jest dowódcą, skoro on nim nie został.Linumino zbliżał się do pięćdziesiątki i zaczynał tyć.Jedną stronę twarzy miał potwornie oszpeconą.Cięcie mieczem pozbawiło go połowy brwi i policzka łącznie z kością.Skóra w tym miejscu była zapadnięta i pofałdowana.Cud, że nie stracił oka.Nie był kandydatem na dowódcę.Zasalutował niedbale.Kolejny stronnik Boariyiego.Wallie zastanawiał się przez moment, którego z szóstki by wybrał, gdyby Nnanji starał się o promocję.Chyba biednego Linumino i Zoariyiego, który też zbliżał się do emerytury.Suzeren dał szermierzom znak, żeby usiedli.Wyraźnie czuł ich nie,ufność.Walka o dobre imię i zarazem o przywództwo zakończyła się prawie remisem.Siódmi musieli być mu posłuszni, lecz mogli spełniać jego rozkazy niechętnie albo wypaczać ich sens, jak Tivanixi w sprawie promocji Nnanjiego.Lord Shonsu napomknął, że nowy Szósty wkrótce się zjawi, żeby przyjąć od obecnych hołd poddańczy, ale nie będzie członkiem rady.Czigodny Nnanji otrzyma specjalne zadanie.Następnie suzeren poruszył kwestię pieniędzy.Gdy wyjaśnił, że zjazd będzie zabierał część opłat portowych, wszyscy się uśmiechnęli.- Więc jedną decyzją rozwiązałeś problem finansowy, suzerenie? - zauważył Chinarama.- Na razie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|