[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Pradawny bóg znowu chodzi po świecie.Przywołała go krew rozlana na poświęcone kamienie.K’rul przybył tu po to, by odpowiedzieć na potrzebę owego dziecka, i wspiera nas w wysiłkach.Przeprasza cię, Kruppe, za to, że użył świata z twego snu.Uczynił to dlatego, że tutaj nie może dotrzeć żaden z młodszych bogów.W jakiś sposób udało ci się uodpornić na nich swą duszę.– Takie są zalety cynizmu – wyjaśnił grubasek, kłaniając się nisko.Kobieta odpowiedziała mu uśmiechem.– Rozumiem – odezwał się Pran Chole.– Chcesz uczynić z tego dziecka, zrodzonego z mocy Imassów, jednopochwyconą.– Tak.To wszystko, co możemy zrobić, T’lanie.Trzeba uformować zmiennokształtnego, jednego z tych, których my również zwiemy jednopochwyconymi.Grubasek odchrząknął.– Kruppe prosi o wybaczenie, ale czy nie brak nam pewnego ważnego elementu?– Ta kobieta wędruje w dwóch światach – wyjaśniła Rhivijka.– K’rul wiedzie ją teraz ku waszemu.Nadal jest przerażona.Musisz ją serdecznie przywitać, Kruppe.Grubasek poprawił rękawy spłowiałego, wyświechtanego płaszcza.– To nie powinno być trudne dla kogoś tak czarującego jak Kruppe.– Być może – przyznała Rhivijka, marszcząc brwi.– Jej ciało wygląda ohydnie.Ostrzegałam cię.Grubasek skinął uprzejmie głową, po czym rozejrzał się wokół.– Czy mogę udać się w dowolnym kierunku?Pran Chole parsknął śmiechem.– Sugeruję południowy – zaproponowała Rhivijka.Wzruszył ramionami, pokłonił się obojgu i ruszył na południe.Po kilku minutach obejrzał się za siebie.Ognisko zniknęło.Został sam pośród zimnej nocy.Nad wschodnim horyzontem wzeszedł księżyc w pełni.Jego promienie zalały ziemię srebrzystym blaskiem.Tundra ciągnęła się jak okiem sięgnąć, płaska i monotonna.Nagle przymrużył oczy.W oddali coś się pojawiło.Było jeszcze daleko i posuwało się naprzód z ogromną trudnością.Przewróciło się, a potem podźwignęło.Mimo księżycowej poświaty postać wydawała się całkiem czarna.Kruppe ruszył w jej stronę.Istota nadal go nie widziała.Zatrzymał się w odległości trzydziestu stóp od niej.Rhivijka miała rację.Wydobył jedwabną chusteczkę i otarł pot, który nagle wystąpił mu na czoło.Postać była kiedyś wysoką kobietą o długich, czarnych włosach.Owa kobieta nie żyła już jednak od dawna.Jej ciało uległo mumifikacji, przybierając barwę ciemnego drewna.Najokropniejsze były chyba kończyny, które przyszyto niedbale do tułowia.– Tak jest – wyszeptał grubasek.Coś ją rozszarpało na strzępy.Stwór uniósł głowę, kierując na Kruppego nie widzące oczy.Zatrzymał się.Rozchylił usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.Grubasek ukradkiem rzucił na siebie czar, po czym raz jeszcze spojrzał na kobietę.Zmarszczył brwi.Na jej ciało nałożono zaklęcie zachowujące, któremu jednak coś nadało zmienioną postać.– Dziewczyno! – warknął Kruppe.– Wiem, że mnie słyszysz.– Wcale nie był tego pewien, postanowił jednak nalegać.– Twa dusza jest uwięziona w ciele, które nie należy do ciebie.Nie jest ci w nim do twarzy.Nazywam się Kruppe i zaprowadzę cię do tych, którzy ci pomogą.Chodź! – Odwrócił się i ruszył naprzód.Po chwili usłyszał za sobą szuranie nogami.Uśmiechnął się.– Ach – wyszeptał.– Kruppe zaiste jest czarujący.Ale, co ważniejsze, potrafi też w razie potrzeby być twardy.Znowu ujrzał ogień, który wskazywał mu drogę.Czekały przy nim dwie postacie.Pozostałości czaru, który na siebie rzucił, sprawiały, że moc T’lana i Rhivijki oślepiała go swym blaskiem.Wreszcie dotarli do ogniska.Podszedł do nich Pran Chole.– Dziękuję, Kruppe.– Przyjrzał się kobiecie i skinął powoli głową.– To fakt, widzę w niej skutki mocy Imassów.Ale jest tam też coś więcej.– Spojrzał na swą towarzyszkę.– Czy była magiem?Rhivijka podeszła do kobiety.– Wysłuchaj mnie, zbłąkana.Nazywasz się Tattersail, a twe czary to grota Thyr.To ona płynie teraz w tobie, ożywia cię i osłania.– Raz jeszcze rozchyliła szatę.– Pora, byś wróciła do świata.Tattersail cofnęła się przerażona.– Żyje w tobie przeszłość – wtrącił T’lan.– Mój świat.Znasz teraźniejszość, a Rhivijka oferuje ci przyszłość.W tym miejscu wszystko się ze sobą łączy.Na ciało, które teraz zajmujesz, nałożono zaklęcie zachowujące, a ginąc, otworzyłaś swą grotę w zasięgu wpływów Tellann.Dlatego wędrujesz teraz we śnie śmiertelnika.Kruppe jest naczyniem zmiany.Pozwól, byśmy ci pomogli.Tattersail krzyknęła bez słów, osuwając się w ramiona Prana.Szybko dołączyła do nich Rhivijka.– Ojej – wydyszał grubasek.– W snach Kruppego dzieją się dziwne rzeczy.Choć jego troski nie przestają go prześladować, po raz kolejny musi o nich na jakiś czas zapomnieć.Nagle obok niego pojawił się K’rul.– To nieprawda.Nigdy bym cię nie wykorzystał bez należytej rekompensaty.Grubasek spojrzał na pradawnego boga.– Kruppe o nic nie prosi.To dar i cieszę się, że przyłożyłem rękę do jego udzielenia.K’rul skinął głową.– Niemniej jednak opowiedz mi o swych wysiłkach.– Rallick i Murillio chcą naprawić dawną krzywdę – odparł z westchnieniem mag.– Sądzą, że nic nie wiem o ich planach, potrafię jednak wykorzystać je do własnych celów.Ta decyzja obciąża me sumienie, ale ich potrzebuję.– Rozumiem.A powiernik monety?– Staram się zapewnić mu ochronę, choć me zabiegi nie przybrały jeszcze ostatecznego kształtu.Wiem też o malazańskiej obecności w Darudżystanie.Na razie okrywa ją tajemnica.Czego chcą Malazańczycy.– Nikt na razie nie wie, Kruppe.Nawet oni sami.Wykorzystaj ten fakt, kiedy na nich trafisz.Sojuszników można niekiedy znaleźć w najmniej oczekiwanych miejscach.Powiem ci jedno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl