[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz zacznij od początku.W jakim celu przybyłeś do Krondoru?Arutha zastanawiał się przez chwilę.Kłamiąc, niewiele zy­ska, co najwyżej ból, a w końcu śmierć.Z drugiej strony jed­nak, nie miał zamiaru wyjawiać całej prawdy.Nie był do końca przekonany, że ludzie ci nie pracowali dla Guya.Przecież mógł to być przemyślany plan, a Radburn siedział w sąsiednim po­koju z uchem przy ścianie.Po dłuższym namyśle zdecydował, co powinien powiedzieć.– Jestem agentem z Crydee.Zostałem wysłany, by spot­kać się osobiście z księciem Erlandem i Dulanikiem i prosić ich o pomoc w walce z powodu zbliżającej się ofensywy Tsuranich.Kiedy dowiedzieliśmy się, że kontrolę nad miastem przejął Guy du Bas-Tyra, zdecydowaliśmy, że najpierw roze­jrzymy się trochę, by zorientować się lepiej w sytuacji przed podjęciem konkretnych kroków.Kucharz słuchał uważnie.– Dlaczego emisariusz z Crydee miałby się wkradać ci­chcem do miasta? Dlaczego nie przybył ze sztandarami i całą pompą, by być powitanym z honorami?– Bo zanim by się zdążył obrócić, Guy wsadziłby go do ciemnicy, głupku.Kucharz odwrócił się błyskawicznie.Amos siadał, z trudem opierając się o ścianę.Kręcił głową na wszystkie strony.– Kucharzu, chyba rozwaliłeś mi czaszkę.Aaron Kucharz spojrzał twardo na Amosa.– Znasz mnie?– A tak, ty morski szczurze z mózgiem jak ziarnko pia­sku.Znam cię.Znam cię na tyle dobrze, żeby nie puścić pary z ust, dopóki nie sprowadzisz tu Trevora Hulla.Aaron Kucharz wstał od stołu z niepewnym wyrazem twa­rzy.Dał znak jednemu z mężczyzn stojących przy drzwiach, po nim też było widać, że usłyszawszy słowa Amosa, poczuł się nieswojo.Mężczyzna skinął głową w stronę Kucharza i wy­szedł z pokoju.Wrócił po kilku minutach w towarzystwie in­nego mężczyzny.Nowo przybyły był wysoki i chociaż gęste włosy miał już mocno przyprószone siwizną, był jeszcze krzep­ki i energiczny.Długa szrama o poszarpanych brzegach biegła od czoła poprzez prawe, zmatowiałe i niewiążące oko w dół policzka.Przyglądał się przez chwilę Amosowi, po czym ryk­nął głębokim, niepowstrzymanym śmiechem, wskazując jed­nocześnie na pojmanych.– Rozwiążcie ich.Dwóch mężczyzn dźwignęło z trudem Amosa na nogi i po­śpiesznie uwolniło z pęt.Kiedy sznury opadły na podłogę, Amos spojrzał na nowo przybyłego.– Myślałem, że cię powiesili całe wieki temu, Trevor.Rozbawiony Trevor walnął Amosa w plecy.– To samo myślałem o tobie, Amos.Kucharz patrzył na Trevora pytającym wzrokiem.Po chwili rozwiązano Aruthę, a Martina ocucono chluśnięciem wody w twarz.Człowiek zwany Trevorem Hullem spojrzał na Ku­charza.– Co ty, Kucharzu, zgłupiałeś na starość czy co? Ludzi nie poznajesz? Zapuścił brodę i ściął swoje słynne, długie loki.Na górze ubyło mu nieco włosów, za to pod brzu­chem przybyło, ale przecież to ten sam stary kapitan Amos Trask.Kucharz przypatrywał się z uwagą Amosowi.Po chwili oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia.– Kapitan Trenchard?Amos kiwnął głową i Arutha spojrzał na niego ze zdumie­niem.Nawet w dalekim Crydee słyszeli przecież o Trenchardzie Piracie, słynnym Sztylecie Mórz.Jego kariera była krótka, lecz znana w całym świecie.Mówiono powszechnie, że nawet wojenne galery z Queg zawracały w popłochu, kiedy na ho­ryzoncie pojawiała się flota Trencharda.Wszystkie miasta na wybrzeżach Morza Gorzkiego żyły w ciągłej bojaźni przed jego zbirami.Aaron Kucharz wyciągnął dłoń.– Przepraszam, kapitanie.Całe lata minęły od czasu, kie­dyśmy się widzieli po raz ostatni.Nie mogliśmy wiedzieć, czy nie uczestniczycie w knowaniach Radburna, który chce nas wytropić za wszelką cenę.– Kim jesteście? – powtórzył pytanie Arutha.– Wszystko w swoim czasie – odparł Trevor.– Chodźcie, Jeden z nich pomógł wstać Martinowi, który ciągle chwiał się na nogach.Kucharz i Trevor zaprowadzili ich do bardziej wygodnego i przytulnego pokoju, gdzie starczyło krzeseł dla wszystkich.Kiedy wszyscy usiedli, Amos rzucił okiem na Aruthę i Martina.– Ten stary łobuz to Trevor Hull, kapitan Białooki, do­wódca Czerwonego Kruka.– Już nie, Amos, już nie.– Hull pokręcił ze smutkiem głową.Cesarska marynarka Keshu spaliła go doszczętnie trzy lata temu w pobliżu Elarial.Mój pierwszy, Kucharz i paru chłopców zdołało dotrzeć jakoś ze mną do brzegu.Reszta za­łogi poszła na dno razem z Czerwonym Krukiem.Wróciliśmy do Durbinu, lecz czasy się zmieniają.Wojna i w ogóle.Do Krondoru dotarliśmy jakiś rok temu i od tego czasu pracujemy tutaj.– Pracujemy? Co ja słyszę, Trevor, ty pracujesz? Mężczyzna uśmiechnął się, a jego blizna na policzku zmar­szczyła się.– Mały szmugielek, jeśli chodzi o ścisłość.W ten spo­sób skumaliśmy się z Szydercami.Niewiele można zdziałać w Krondorze w tym interesie, jeśli nie masz przyzwolenia Spra­wiedliwego.Kiedy Wicekról przybył do Krondoru, zaczęły się potyczki z Radburnem i jego tajną policją.Od samego począt­ku deptał nam po piętach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl